sobota, 23 sierpnia 2014

Pięćdziesiątka jedynka

Marcelina

Od poniedziałku trzeba było wrócić do najnormalniejszego trybu życia. Troszkę trudno było znów przestawić się na opcję „codzienność”, ale w końcu udało się. Choć i tak jeszcze łezka wzruszenia kręciła się w oku, kiedy spoglądałam na prawą dłoń i widniejącą na niej obrączkę.
Już w sobotę miał rozegrać się mecz otwarcia mistrzostw, dlatego Michał musiał jak najszybciej udać się do Warszawy.
- Teraz to jeszcze trudniej mi wyjechać. - Westchnął ciężko, kiedy już wrzucił bagaże do samochodu i przytulał mnie.
- Wiem. - Położyłam głowę na jego ramieniu. - Ale potem będziesz mnie widział co dzień, do końca życia. Jak ty to wytrzymasz? - Zaśmiałam się.
- Właśnie sam się zastanawiam. - Pokiwał z poważną miną, a po chwili uśmiechnął się. - Będę tęsknić.
- Zobaczymy się na meczu otwarcia. - Pocieszyłam go. - Zostanę u taty na weekend.
- Na to liczę. - Pocałował mnie i odjechał.
Z każdą kolejną minutą coraz bardziej przekonywałam się, że to wszystko nie jest snem, a jawą. Jeszcze dwa lata temu nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że w moim życiu prywatnym pojawią się siatkarze, że Michał zostanie moim mężem (owszem, wówczas sądziłam, iż będzie nim inny człowiek o tym samym imieniu). Nie przypuszczałam, że będę tak szczęśliwa! To wszystko naprawdę zdawało się być iluzją, jedynie marzeniem. Jednak było rzeczywistością! Realnym światem, w którym żyłam. I to było najwspanialsze.

Michał K.

Mistrzostwa zbliżały się wielkimi krokami. Każdy się przed nimi denerwował. Nie ma się co dziwić – w końcu nieczęsto zdarza się, że jesteśmy gospodarzami jakiegoś ważnego turnieju. To potęguje stres i presję.
W końcu po długich przygotowaniach, treningach, rozgryzaniu taktyki przeciwników doczekaliśmy się. Przed 20 wyszliśmy na płytę boiska Stadionu Narodowego. Krótka rozgrzewka, parę ćwiczeń z piłką. I długo wyczekiwany moment: odśpiewanie „Mazurka...” i hymnu drużyny przeciwnej. Zaczęło się! Pierwsza piłka w górze. Serbowie pokazują na co ich stać, ale my się nie dajemy. Pierwszy set to walka punkt za punkt, jednak w efekcie zwyciężamy go. W drugiej partii małe załamanie tak, że stan setów wynosi 1:1. Za wszelką cenę próbujemy się przełamać i przynosi to oczekiwane efekty. Trzecia partia dla nas! Pół godziny później był już koniec meczu. Drużyna z Serbii wyrwała nam tylko jednego seta. Nie jest źle.
Prawie od razu dopadli nas reporterzy. Każdy z nich chciał zdobyć jak najlepszy materiał. Pytał, stwierdzał, prowokował. Marzył o satysfakcjonującej odpowiedzi. Staraliśmy się, jednak większość z nas i tak myślami była gdzie indziej. Ja tak samo. Powiedziałem parę zdań, ale w tłumie wypatrywałem Marceli. Gdzieś tam wydawało mi się, że ją widziałem. Obiecała przecież, że będzie. A zawsze dotrzymywała słowa.

Marcelina

3:1 może jak najbardziej satysfakcjonować. Panowie byli zadowoleni, a kibice cieszyli się ich zdobyczą.
- Tato, chodź tam na dół, co? - Spojrzałam na niego, zapewne przypominając małe dziecko, gdyż mimowolnie się roześmiał.
- Pamiętam, jak dawno dawno temu, takim samym tonem o coś prosiłaś. - Przytulił mnie ramieniem. - Chodź, pewnie Michał się za tobą stęsknił.
Wmieszaliśmy się w tłum i po chwili byliśmy wśród innych kibiców w okolicy płyty boiska.
- Psst... - Usłyszałam gdzieś zza siebie.
Rozejrzałam się dookoła, ale nie miałam pojęcia skąd pochodził głos.
- Psst... Psst... - Ponowiło się.
- Słyszysz? - Zapytałam tatę.
- Ale co? - Zdziwił się.
Już sama nie wiem, czy to mnie coś się mieszało, czy może rzeczywiście ktoś próbował zwrócić moją uwagę.
- Musiało mi się zdawać. - Uśmiechnęłam się i przeszliśmy tak, że teraz znajdowaliśmy się na samym krańcu tłumu.
- Pssssst! - Głos stał się wyraźniejszy, zdecydowanie głośniejszy i stanowczo znajomy.
Zignorowałam to, gdyż doszłam do wniosku, że to tylko wytwór mojej wyobraźni.
- No kurde, co to za totalne lekceważenie! - Poczułam jak ktoś stuka mnie po ramieniu. - Ja tu się próbuję jakoś z tobą porozumieć, a ty się nawet nie raczysz odwrócić. - Przede mną wyrosła wysoka postać. - Tydzień mnie nie widziałaś i już udajesz, że mnie nie znasz? Czuję się dotknięty do żywego. - Mężczyzna starał się zachować powagę, ale ciężko mu to szło, więc się zaśmiałam. - Marcelino Kornacka... - Urwał jakby sobie coś nagle przypomniał. - Tfu! Przecież ty już Kubiak jesteś! Więc...
- Krzysiu, zdania od „więc” się nie zaczyna. - Zagięłam go. - I nie strasz mnie na drugi raz. - Przytuliłam go po przyjacielsku. - Dobrze cię widzieć.
- No nie, Igła. Jak cię Michał dorwie, to nic z ciebie nie zostanie. - Tuż obok pojawił się Piotrek. - Cześć. - Przywitał się ze mną, a mojemu tacie podał rękę. - O wilku mowa. Misiek idzie.
- Nareszcie! - Objął mnie w pasie i okręcił się dookoła, a wówczas rozbłysło mnóstwo fleszy w aparatach.
- No to jutro całe internety będą w Kubiakach. - Pokręcił głową Krzysiek. - A co się będę, ja też dodam! - I szybko zrobił nam zdjęcie, zanim jakkolwiek zdążyliśmy zareagować.
- Igła, no. Hamuj się. - Z politowaniem spojrzał na libero Piotrek.

Michał K.

W fazie grupowej reszta meczów rozegrana była na naszą korzyść. I tak do drugiej fazy awansowaliśmy z pierwszego miejsca w grupie. Dawało nam to oprócz satysfakcji, wiele nadziei na pomyślne nadchodzące rozgrywki. Teraz szło nam również dobrze, choć dopiero z drugiej lokaty awansowaliśmy do następnej rundy.
Kolejne dni mijały nam na nerwówce i walce o każdy możliwy punkt. Ta impreza wiele dla nas znaczyła i dlatego pracowaliśmy na najwyższych obrotach. Ale udało się! Awansowaliśmy do fazy finałowej. W Katowicach nadszedł czas na półfinały. Od tego meczu bardzo wiele zależało.
Bezpośrednio przed tym trener wziął nas na rozmowę. Chciał jak najlepiej nas zmotywować.
- Panowie, ja i tak jestem z was dumny. Doszliśmy bardzo daleko i liczę, że wespniemy się na sam szczyt. Pamiętajcie, że wszyscy są z nami. Jak nie ciałem na trybunach, to wspierają nas duchem. Wierzą, że nam się uda. I tak też będzie. Dajcie z siebie wszystko, by jutro powalczyć o złoto, o którym każdy marzy. Jeżeli tylko będziecie wy będziecie spokojni, to nie oddacie punktów. Panowie! Pokażcie na co was stać!
Istotnie, na boisko wchodziliśmy z myślą, żeby tylko się niepotrzebnie nie denerwować. Skupiliśmy się na grze i podziałało. Przeciwnicy próbowali wyprowadzić nas z równowagi, ale nie zwracaliśmy uwagi na ich zaczepki i przyniosło to oczekiwane efekty, w postaci zwyciężonego przez nas spotkania.
- Jutro po złoto! - Krzyknął Winiar już w szatni.

Marcelina

Chłopcy pokazali się od najlepszej strony. Już wiele osiągnęli i tylko jeden mecz dzielił ich od medalu. Bardzo cieszyłam się, że udało mi się zdobyć wejściówkę na mecz finałowy. I tak w biało-czerwonej koszulce i z sercem pełnym nadziei zasiadłam na krzesełku przed godziną dwudziestą.
Moje miejsce znajdowało się z samego przodu, blisko boiska. Misiek nie wiedział, że mam być na meczu. Znaczy się wspomniałam tylko, że będę kibicować. Jakże bym mogła odpuścić takie widowisko!
O dwudziestej panowie włączyli do rozgrzewki piłki. Ale jak to oni, zainteresowali się czymś innym i Winiar z Krzyśkiem usilnie próbowali przekonać do czegoś Miśka. Obserwowałam ich uważnie. To starszy przyjmujący zaczął coś wymachiwać rękami, to znów Igła go uspokajał. A Kubiak zdawał się im nie wierzyć. W końcu Ignaczak pokręcił głową i odwrócił Michała tak, że spoglądał wprost na mnie.
Miśkowi na twarzy automatycznie pojawił się szeroki uśmiech. Nie zważając na docinki kolegów, opuścił boisko i zbliżył się ku barierkom.
- Niespodzianka. - Szepnęłam kiedy znalazł się przede mną.
- Cieszę się, że tu jesteś. - Przytulił mnie mimo przeszkody. - Ze świadomością, że jesteś blisko, będzie mi się lepiej grało. - Szybko pocałował mnie i uciekł na boisko.
Chwilę później śpiewaliśmy już hymn. Spotkanie rozpoczęło się. Pierwsza piłka w górze. Atak przeciwników i ich zagrywka. Mają szczęście – piłka trafia w sam narożnik boiska. Udany atak i prowadzą 3 punktami aż do pierwszej przerwy technicznej. Potem znów udaje im się i na drugiej przerwie mają 5 punktów przewagi nad Polską drużyną. Nie jest dobrze. Tego seta nie udało nam się uratować.
Druga partia. Przeciwnicy są rozluźnieni i weseli. Nasi to wykorzystują i po chwili prowadzą 3 punktami. Na zagrywce Winiar. As! Już 4 punkty przewagi. I... Kolejny as! Po drugiej stronie boiska zaczynają się denerwować. Co powoduje u nich jeszcze więcej pomyłek i wygrywamy tego seta. Jest 1:1.
Dziesięć minut przerwy i następna część. Drużyna przeciwna chce za wszelką cenę być idealna, ale osiągają przeciwny skutek – zamiast zdobywać punktów, mylą się coraz częściej. Dla nas to oczywiście jest korzystne, ale nasi chłopcy nie pozwalają sobie na rozluźnienie. Do samego końca seta walczą w skupieniu. Jest 2:1 dla naszej biało-czerwonej drużyny.
W końcu nadchodzi czas na czwartą partię. Od początku to nasi narzucają grę. Nie pozwalają przeciwnikowi odbić się na jakąkolwiek przewagę, nawet jednego punktu. Ba! Nawet nie dopuszczają do zrównania się. I w końcu cała sala cichnie. Nikt nie śmie się nawet odezwać. Jest piłka setowa dla naszej drużyny. Serwuje Wlazły. As! Nie! Jednak aut?! Nie możliwe, przecież piłka spadła w połowie na boisko. Sędzia jest innego zdania. Mała kłótnia, ale na szczęście mamy jeszcze jedną nie wykorzystaną wideoweryfikację. Przedłuża się. Żaden z kibiców nie ośmiela się nawet głośno oddychać. Drugi sędzia już wie. Teraz ma przekazać informację reszcie. I co? Piłka w boisku! Mamy mistrzostwo!

~*~
Mało dialogów, prawie same opisy, które bardziej wyglądają jak relacja. Ale trudno, nic już nie zmienię. 
Jak mijają Wam ostatnie dni wakacji? Co potem? Dalej nauka w szkole średniej, czy może dopiero pierwszy rok tam? 

3 komentarze:

  1. Świetny rozdziała :D
    Jak zwykle ;)
    Weny :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Marzy mi sie, zeby to Mistrzostwo bylo na prawde ;)
    Hola, hola, jeszcze sa wakacje ;D ale niestety 2 klasa przede mna ;x
    Witaj rozszerzona biologio.. ;x
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. ja planuje iść do zawodówki... nie wiem - może kucharz? :D
    moje biolchemiczne zdolności się tam przydadzą, bo nie chcę matury Q_Q wszystkie rozdziały są prze suoodkie <3
    zwłaszcza oczepiny xD

    OdpowiedzUsuń