wtorek, 22 lipca 2014

Czterdziestka jedynka

Michał K.

Żaden z Rzeszowskich numerów jak na złość nie odpowiadał. Nie chciałem próbować milion razy, żeby sobie nie pomyśleli nie wiadomo czego. Z zadumy wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Szybko pobiegłem otworzyć.
- Cześć tato. - Powiedziałem z udawaną wesołością.
- Cześć. - Przywitał się i zdjął wierzchnie okrycie w hallu. - Przyszedłem sprawdzić, czy z Marceliną jest aż tak źle, skoro z powodu jej choroby i ty opuszczasz trening. - Nie ma to jak tata i jego wyczucie sytuacji. - To gdzież ta moja przyszła synowa jest? - Wszedł do salonu. - A co tu takie pobojowisko?
- Zajęty trochę jestem. - Podrapałem się po głowie.
- Michał, chcesz mi coś powiedzieć? - Usiadł na sofie i spojrzał na mnie tak, że poczułem się jak dziecko przyłapane na jakimś przewinieniu.
- Mogę cię zapytać, czy się czegoś napijesz. - Jakaś deska ratunku, żeby przełożyć jego wybuch o kilka chwil.
- Nie zmieniaj tematu. - Podszedł do mnie. - Co się stało?
- To ja pójdę nalać ci wody. - Próbowałem wycofać się do kuchni.
- Stój! - Znów to nie miłe uczucie. - Coś ty nawyprawiał?
Koniec końców, musiałem wyznać do czego poniekąd się przyczyniłem.
- Jesteś totalnym idiotą, Michał. - Stwierdził na podsumowanie i wyszedł.
- Dzięki tato. - Odpowiedziałem w przestrzeń.

Piotr N.

Marcelina starała się trzymać, ale jednak emocji nie da się zgasić. Dzielnie wytrzymała wieczór. Nie uroniła ani jednej łzy, dopóki siedzieliśmy z nią. Ale nadszedł czas, że musieliśmy położyć się spać.
Obudziłem się w nocy przez to, że zaschło mi w gardle. Wygramoliłem się z łóżka po cichu, by nie obudzić Martyny. Wyszedłem z pokoju i jakoś intuicyjnie spojrzałem w stronę pomieszczenia, w którym spała Marcelina. Lampka była zaświecona, ale jak tylko zrobiłem krok zgasła. Cwaniak, pomyślałem. Wziąłem z kuchni dwie szklanki wody i poszedłem do niej.
- I tak wiem, że nie śpisz. - Szepnąłem, gdy automatycznie odwróciła się tak bym nie widział jej twarzy.
- Skąd wiedziałeś? - Usiadła.
- Światło. - Wskazałem na lampkę. - Nie płacz, nie warto. - Podałem jej chusteczki z szafki.
- Nie potrafię. - Głos jej drżał. - Byliśmy razem pół roku, ale dzięki niemu czułam się wyjątkowa i kochana. Doświadczyłam czegoś niesamowitego. Teraz wiem, że przedtem, z tamtym Michałem łączyło mnie tylko przyzwyczajenie. Nic więcej. Kubiak to całkiem inna historia, inne emocje. - Łzy zaczęły jej kapać na ubranie.
- Marcyś... - Przytuliłem ją. - Będzie dobrze. A teraz postaraj się zasnąć. Dobranoc.
- Dobranoc. - Odpowiedziała. - Piotrek? - Usłyszałem, będąc już przy drzwiach. - Dziękuję.

Martyna

Dziś jeszcze zostałam w domu z Marcelą. Dowiedziałam się od Pita, że płakała w nocy. Trzeba było ją jakoś pocieszyć.
- Wychodzę, wrócę za 10 minut. - Krzyknęłam do brunetki.
- Ok. - Usłyszałam tylko.
Szybko skoczyłam do sklepu po kilka produktów idealnie poprawiających nastrój.
- Zmieściłaś się w czasie. - Powiedziała Marcelina.
- A jakże by mogło być inaczej. - Zaśmiałam się. - Jest prośba, znajdziesz coś ciekawego w tv? - Żeby wcielić mój plan w życie, potrzebowałam spokojnie zaszyć się w kuchni na kilka minut.
- Mhm... - I ten huraoptymizm w jej głosie.
Uwinęłam się w niecałe dziesięć minut i z tacą wkroczyłam do salonu.
- Proszę. - Podałam jej wysoką szklankę. - Gorąca czekolada z lodami idealna na wszystkie smutki. A no i jeszcze na dodatek taką zwykłą też mam. - Pokazałam trzy duże tabliczki o różnych nadzieniach.
- Zgrubnę przez ciebie. - Westchnęła, ale deser na szczęście wzięła.
- Pamiętaj, czekolada nie pyta, ona rozumie. - Mrugnęłam do niej okiem.

Krzysztof I.

- Siemson, Piter. - Przywitałem się z przybyłym Nowakowskim.
- Osobiście uduszę tego Kubiaka. - Usiadł koło mnie. - Marcelina pół nocy przepłakała.
- Trzeba coś z tym zrobić. - Przyznałem. - Pasowałoby pogadać z Dzikiem, czy ma coś na swoje usprawiedliwienie.
- Pomożesz mi? - Spojrzał błagalnie. - Nie mogę patrzeć jak się męczy.
- Oczywiście.

Michał K.

Dziś znów ciężko było mi się skupić na treningu, ale dawałem z siebie wszystko. Właśnie miałem wsiadać do auta, gdy rozdzwonił się mój telefon. Widząc numer Piotrka na wyświetlaczu, odebrałem pospiesznie.
- Jesteś idiotą, Kubiak. - Przywitał mnie głos z drugiej strony.
- Też cię dobrze słyszeć, Krzysiu. - Zaironizowałem. - Dlaczego dzwonisz z Pita telefonu?
- Bo Cichy się zbiera w sobie, żeby ci coś przekazać. - Serce powoli przemieszczało mi się do gardła. - Oddaję mu komórkę.
- Słucham w takim razie. - Zacząłem chodzić w kółko na parkingu.
- To, że zawiniłeś to dobrze wiesz. - Rozpoczął. - I proszę, nie próbuj mi przerywać. - Zaznaczył. - Nie wiem dlaczego doszło do tego, do czego doszło. Ale wiem jedno. Spieprzyłeś po całości. To że Marcelina cię kocha nie ulega wątpliwości. Jednak czy ty czujesz to samo? - Czekał na odpowiedź.
- Piotrek, ja wariuję bez niej. - Przyznałem. - To co się zdarzyło... Powinieneś znać sytuację od początku. - Opowiedziałem wszystko. - Inga mnie nie interesuje. Stara znajoma, i tyle. Chciała pogadać. Mogłem się na to nie godzić...
- Mogłeś. Mogłeś. - Powiedział dobitnie. - Ale masz teraz szansę wszystko naprawić. Nie możemy już patrzeć jak cierpi. Wsiadaj w auto. Napisz jak będziesz wjeżdżał do Rzeszowa, a dam ci znać, gdzie będzie.
- Dzięki, Piotrek. - Ucieszyłem się.
- Na razie nie dziękuj. Jeszcze nie masz gwarancji, że cię wysłucha. Cześć. - Rozłączył się.

Piotr N.

- Marcela śpi? - Zapytałem Martynę będącą w kuchni.
- Mhm. - Kiwnęła mi głową.
- Rozmawiałem z Kubiakiem. - Wyznałem.
- Co zrobiłeś? - Uniosła głos, ale przyłożyłem palec do ust, żeby nie była głośno. - Po co to zrobiłeś, do jasnej cholery?
- Mam patrzeć jak przyjaciele mi się wykańczają psychicznie? - Nie chciałem kłótni, ale chyba ta rozmowa do tego prowadziła.
- A zapytałeś ją o zdanie, czy sobie tego życzyła? - Nie ma to jak sprzeczka szeptem.
- Życzyła czy nie, oni muszą porozmawiać. - Przedstawiłem swój argument. - Chcesz, żeby w końcu próbowała zrobić coś podobnego jak to z pociągiem? - Przywołałem w pamięci dawne wspomnienie.
- No nie...
- Więc zaufaj mi. - Przerwałem jej poprzednią wypowiedź. - Porozmawiają, ale tylko wtedy, gdy my oboje będziemy obok. Więc idealnie będzie po popołudniowym treningu.
- Co?! - Spojrzała na mnie z wyrzutem.
- To co słyszałaś. Pod żadnym pozorem nie mów jej na ten temat nic. - Zakończyłem rozmowę wychodząc z pomieszczenia.

Marcelina

- Piotrek, no. Dawaj to. - Od przedpokoju było słychać głos Ignaczaka.
Martyna tylko się zaśmiała.
- Siema, siema. - Libero wkroczył do salonu. - Mamy coś dla ciebie. Ale pozwolisz, że wręczę sam, bo Piter ma problem z rozwiązaniem sznurówek. - Podał mi torebeczkę. - Martyna, musisz mu kupić buty na rzepy.
- Już mnie rwie... - Odpowiedziała z ironią.
- Dziękuję. - Przytuliłam Krzyśka, gdy wyjęłam koszulkę z podpisami rzeszowskiej drużyny.
Wtedy też w drzwiach stanął Pit.
- Przepraszam, Marcelina. Musiałem. - Powiedział i odsuwając ukazał czyjąś postać, kryjącą się dodatkowo za wielkim bukietem czerwonych róż.
- Co on tu robi? - Wydukałam, gdy ktoś zniżył nieco kwiaty i ukazała się jego twarz.
- Marcelka, wiem, że okazałem się dupkiem, ale porozmawiaj ze mną. - Michał wręczył mi bukiet.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - Odparłam sucho i wstałam by wyjść z salonu.
- Proszę... - Kubiak złapał mnie za rękę.
Jego głos był strasznie smutny. Zresztą tak jak i spojrzenie.
- Proszę... - Powtórzył.
- Dobrze. Masz 5 minut. - Zaznaczyłam.
- To my idziemy sprawdzić czy nas nie ma w kuchni. - Martyna wstała i wygoniła dwóch graczy Resovi. - Przy okazji wstawię kwiaty do wazonu. - Wyszli zamykając za sobą drzwi.

Michał K.

- Usiądź obok. - Poprosiłem, gdyż stała przy oknie plecami do mnie.
Widziałem, że niechętnie spełnia moją prośbę. Oczy miała mokre.
- Sytuacja jest trudna dla nas obojga... - Rozpocząłem. - Wiem, że wina leży po mojej stronie, ale daj mi wyjaśnić wszystko.
- Byle szybko. - Odparła z chłodem w głosie.
Zacząłem od tego jak przyszliśmy do baru po przyjeździe z meczu. Po przez rozmowę telefoniczną i docinki Dimy dotarłem do uwagi Łasko o zbyt dużej ilości alkoholu. Następnie przekazałem to, co się wydarzyło, ale łącznie z zakończeniem, które rozegrało się między mną a Ingą.
- Uwierz mi, że gdybym wiedział o co chodzi, nie proponował bym, żeby tam przyjechała. Jestem dupkiem, wiem. Wybacz mi. - Zbliżyłem się do niej i kciukiem otarłem jej łzy.
- Michał... - Szepnęła. - Chciałabym ci teraz wykrzyczeć wszystko, co wtedy miałam na myśli. Ale nie potrafię. - Słonych kropli było coraz więcej. - Rozum mówi mi, że mam ci powiedzieć „Spadaj”. Za to serce podpowiada całkiem inaczej...
- Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? - Teraz to i mnie zaczęły lekko piec oczy.
- Przytul mnie. - Spojrzała prosto w moje oczy.
Objąłem ją i delikatnie gładziłem dłonią po plecach.
- Marcelka, ja bez ciebie wariuję. Nie spałem całe dwie noce. Nie mogę sobie miejsca znaleźć. Na treningach nic mi nie wychodzi. - Mówiłem w jej włosy. - Proszę, wybacz. - Odsunąłem ją od siebie i spoglądałem w jej tęczówki. - Kocham cię i nie chcę cię stracić przez nieporozumienie.

Marcelina

Widziałam jak Michał oczekuje na moją decyzję. W odpowiedzi jednak mocno go pocałowałam. Nie potrafiłam bez niego normalnie funkcjonować.
- Czy to znaczy, że... - Oparł czoło o moje.
- Kocham cię. - Szepnęłam, na co Misiek wstał i porwał mnie na ręce.
Okręcił się dookoła własnej osi i odstawił mnie na ziemię, po czym wpił się w moje usta. W tym też momencie rozległy się brawa i otworzyły się drzwi.
- Widok nie dla dzieci. - Kątem oka widziałam jak Piotrek zasłania oczy Krzyśkowi.
- Podsłuchiwaliście? - Zwróciłam się do trójki.
- My?! - Zdziwili się, a Nowakowski i jego narzeczona automatycznie wskazali na Ignaczaka stojącego pośrodku nich. - On tak.
- Dziękuję wam. - Powiedziałam w końcu.

~*~
Takie sobie...