sobota, 12 kwietnia 2014

Dwudziestka ósemka

Martyna

- Martyna... - Usłyszałam głos trenera.
- Tak, słucham. - Podbiegłam do niego.
- Nie popatrzyłaś przypadkiem o której Marcelina poszła udzielać tego wywiadu? Jakoś dziwnie długo jej nie ma... - Szepnął do mnie, tak bym słyszała go tylko ja.
- Będzie około 45 minut temu... - Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. - Założę się, że jakiś przystojny dziennikarz się trafił i ją bajeruje.
- Może i tak... - Odparł i odwrócił się do chłopaków. - Koniec na dziś.
Panowie zebrali się i powoli wyszli.
- Zabierzesz jej rzeczy do pokoju? - Zapytał na odchodne Anastasi. - Zostawiła notatnik i tablet.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się. - Założę się, że spotkam ją po drodze albo już w pokoju.
Jednak selekcjoner zasiał jakieś ziarno niepokoju. W pomieszczeniu nie zastałam asystentki. Nic też nie wskazywało na to, że była tu po tym jak razem szłyśmy na trening. Zamknęłam drzwi i poszłam na dół.
- Przepraszam. - Zagadnęłam malującą paznokcie recepcjonistkę. - Przyszła pani po Marcelinę w sprawie jakiegoś wywiadu, prawda?
- No. - Podniosła głowę, jednocześnie zakręcając buteleczkę z lakierem.
- Nie wie pani, gdzie poszła z tym dziennikarzem czy dziennikarką? - Drążyłam temat.
- Miał na nią czekać na zewnątrz, bo mu telefon zadzwonił i wyszedł. - Odpowiedziała.
- Ok. Dzięki. - Odwróciłam się na pięcie i wyszłam przed budynek.
Rozejrzałam się dokładnie. Jednak wokół nie było żywej duszy. Wróciłam więc przed ladę w recepcji. Czekałam aż łaskawie Beata się podniesie, bo aktualnie szukała czegoś na podłodze.
- O matko! - Krzyknęła, gdy się wyprostowała. - Co mnie straszysz? - Zwróciła się do mnie.
- Nie pamiętam, żebyśmy przechodziły na „ty”, ale skoro tak... Do rzeczy, widziałaś czy Marcelina wracała do budynku.
- Nie. - Ta krótka odpowiedź sprawiła, że w mojej głowie zaczęły rodzić się czarne scenariusze.

Krzysztof I.

- Co ty tak biegasz? - Zatrzymałem zamyśloną Martynę.
- Sorry, Krzysiu, ale nie teraz. - Zbyła mnie i poszła do Andrei.
- Co tu jest grane? - Tym razem to Dziku padł moją ofiarą.
- A co ma być? - Zdziwił się.
- Bo coś mi tu nie pasuje... Martyna biega jak oszalała, a Marceliny nigdzie nie widać... - Moje obserwacje wyszły na jaw.
- Pewnie siedzi w pokoju i coś uzupełnia. - Próbował mnie uspokoić Michał.

Andrea Anastasi

- Trenerze, nie chce nic mówić, ale chyba Marcelina gdzieś zniknęła. - Martyna wpadła do pokoju zdenerwowana.
- Ale jak to? - Zapytałem zdziwiony.
- Najnormalniej w świecie. Nie ma jej w żadnym pomieszczeniu w budynku, który sprawdziłam. Miała na zewnątrz rozmawiać z tym dziennikarzem, ale tam też żywej duszy... Telefon ma wyłączony... - Wyliczała.
- Słuchaj, trzeba to sprawdzić. Zawołaj wszystkich do konferencyjnej w trybie natychmiastowym i pilnym.
- Ok. - Wybiegła zatrzaskując drzwi.

Michał K.

- Chłopaki, jest sprawa. Trener prosi wszystkich w trybie pilnym do sali konferencyjnej. - Blondynka zajrzała do pokoju mojego i mojego współlokatora.
- Stało się coś? - Zaciekawiłem się.
- Dowiesz się na miejscu! - Rzuciła zamykając drzwi.
Zebraliśmy się więc i po kilku chwilach siedzieliśmy wokół stołu obserwując zdenerwowanego Andreę. Martyna próbowała go uspokajać, ale nieco zdziwił mnie fakt, że nie pojawiła się tam Marcelina.
- Trenerze, a pana asystentka gdzie? - Uaktywnił się Kosa.
- Słucham? - Anastasi zebrał myśli i stanął naprzeciwko nas. - Zebraliśmy się tu właśnie w jej sprawie.
- Ale jak to? Stało się coś? - Nagle zaczęły padać liczne pytania.
- Tak... Marcelina zniknęła. - Zamarłem na te słowa.
- Kiedy? Jak? - Znów zaczęli się wszyscy przekrzykiwać, a ja usiadłem bezsilny ukrywając twarz w dłoniach.
- Słuchajcie. Jej telefon nie odpowiada. Sprawdziliśmy najbliższą okolicę ośrodka, a także sam budynek i nigdzie jej nie ma. Ostatnią osobą, która ją widziała była Beata. Zresztą wiecie bo była po nią na hali. - Powiedziała Martyna.
- Panowie... - Wstałem i zabrałem głos, gdyż przyszedł mi do głowy pewien pomysł. - Rozdzielmy się na kilka grup. Przeszukajmy jeszcze raz ośrodek i teren wokół niego. Część niech idzie też w stronę lasu oraz niech przejdzie drogami głównymi. Przecież musimy ją znaleźć...

Grzegorz K.

Rozeszliśmy się w różne strony Spały. Jakaś grupka została i przeczesywała teren ośrodka. Wraz z Igłą i Ziomkiem szliśmy główną ulicą pytając przechodniów czy przypadkiem nie widzieli tu dziewczyny. Po około dwóch godzinach wróciliśmy do budynku. Wszyscy zebraliśmy się przed wejściem głównym.
Dziku miał dziwnie nieobecne spojrzenie, a na dodatek był strasznie przybity. Nie dziwię mu się, w końcu Marcela jest dla niego bardzo ważna.
- Wiem! - Krzyknął nagle przerywając ciszę. - Dlaczego wcześniej nie pomyśleliśmy o tym, żeby sprawdzić zapis monitoringu?
- Chodźcie szybko! - Skinął ręką trener, a my podążyliśmy tuż za nim.

Piotr N.

- Ale po kiego chcecie wejść do dyrektora? - Na drodze Andrei stanęła Beata. - Laska zwiała bo miała was wszystkich dość i tyle. Nadarzyła się okazja to dała nogę, a wy jej jeszcze szukacie.
- Bo ty wiesz najlepiej! - Odgryzł się Kubiak.
- Co tu się wyprawia? - Z gabinetu wyszedł dyrektor. - Co to za krzyki i kłótnie? Stało się coś? - Spojrzał na nas uważnie.
- Tak! - Powiedzieliśmy wszyscy razem.
- Panowie, spokojnie każdy problem da się jakoś rozwiązać, jednak nie mam na tyle dużego gabinetu, żeby zmieścili się wszyscy. Proszę jakichś przedstawicieli wydelegować.
Szybko rozmówiliśmy się między sobą i do rozmów wydelegowaliśmy, oprócz trenera oczywiście, Dzika, Igłę i Winiara.
- A co my w tym czasie zrobimy? - Zapytałem.
- Zaczekamy spokojnie te pięć minut, a potem pójdziemy na policję zgłosić tę sprawę. - Odezwał się Łukasz.

Michał W.

- Słucham. Co się stało? - Zapytał dyrektor, gdy weszliśmy do pomieszczenia.
- Chcemy przejrzeć zapis monitoringu z kamer na zewnątrz budynku. - Powiedział selekcjoner.
- Jakaś konkretna przyczyna? - Dopytywał się kierownik.
- Zniknęła Marcelina, asystentka trenera. - Odpowiedziałem.
- Oczywiście. Nie ma problemu. Już idziemy to sprawdzić. - Widać, że szef był poruszony tą sprawą.
Po kilku chwilach przeglądaliśmy zapis z kamer. Byliśmy przerażeni tym, co zobaczyliśmy. Ktoś porwał Kornacką! Michał, stojący przy ścianie, osunął się po niej i ukrył twarz w dłoniach.
- Może pan cofnąć i przybliżyć? - Zapytał Krzysiek, przyglądając się uważnie mężczyźnie z nagrania.
- Oczywiście.
- Po pierwsze to mamy tu rejestrację tego gościa, a po drugie... - Igła zamarł. - To ten jej eks... - Wyszeptał, na co Kubiak gwałtownie wstał.
- Skąd wiesz? - Padło równocześnie pytanie moje i mojego imiennika.
- Widziałem kiedyś u Marceli ich wspólne zdjęcie, które potem porwała i wyrzuciła. Ale jestem pewien, że to on! - Wytłumaczył libero.
- Trzeba zawiadomić jej ojca. - Otrząsnął się nieco Kubiak.
- I iść na policję... - Dokończył Anastasi.
- To na co czekamy? - Chwycił za klamkę Krzysiek.

Martyna

- Czego się dowiedzieliście? - Zapytałam Winiarskiego, bo widząc minę Dzika to serce mi się krajało.
- Marcelinę porwał ten psychopata... Jej były... - Odpowiedział mi. - Trzeba by pogadać z jej ojcem, gdzie mógł ją wywieźć ten idiota.
- Biorę to na siebie. - Zaoferowałam się.
- A my idziemy na policję... - Westchnął.
Po chwili byłam już w pokoju, by przeprowadzić w spokojnych warunkach rozmowę z panem Adamem. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Dzień dobry. Adam Kornacki. Słucham, w czym mogę pomóc? - Usłyszałam po drugiej stronie.
- Witam. - Odchrząknęłam. - Z tej strony Martyna. Poznaliśmy się w Spale. Koleżanka Marceliny.
- A tak. Wiem. Miło cię słyszeć. - Miał wesoły ton głosu.
- Muszę panu coś powiedzieć... - Słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. - Marcelina została porwana. - Wydusiłam w końcu.
- Będę jak najszybciej się tylko da. - Usłyszałam po paru sekundach ciszy.

Michał K.

Policja przyjęła zgłoszenie. Sami przejrzeli materiał z kamer i wraz z jednym funkcjonariuszem czekaliśmy na pana Adama rozmawiając i przekazując wszystkie fakty jakie tylko wiedzieliśmy.
- Witam. - Wbiegł pan Kornacki. - Jak to się stało? Co się w ogóle stało? - Był bardzo zdenerwowany.
Nie dziwię się. Sam odchodziłem od zmysłów. Jak w ogóle ten kretyn mógł wpaść na taki pomysł.
- Wie pan, gdzie pański niedoszły zięć, mógł wywieźć pana córkę? - Zapytał policjant. - Miał gdzieś jakiś domek letniskowy czy coś w tym stylu?
- Tak. W Szczecinie... 

~*~

Witam ponownie. Melduję się z kolejną częścią. Jednak widzę, że chyba powoli zaczyna Was to nudzić. Coraz mniej wyświetleń, coraz mniej komentarzy... Jeżeli macie dość to zawsze mogę zaprzestać pisania :) 

Pozdrawiam za to osoby, które śledzą wpisy na bieżąco i są stale. Dziękuję Wam :)

P.S. Przeglądałam zdjęcia na komputerze i przypomniałam sobie, że jedna z lektur miała ciekawe wyrażenia. ;)