Martyna
- Martyna... -
Usłyszałam głos trenera.
- Tak, słucham. -
Podbiegłam do niego.
- Nie popatrzyłaś
przypadkiem o której Marcelina poszła udzielać tego wywiadu? Jakoś
dziwnie długo jej nie ma... - Szepnął do mnie, tak bym słyszała
go tylko ja.
- Będzie około 45
minut temu... - Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. - Założę
się, że jakiś przystojny dziennikarz się trafił i ją bajeruje.
- Może i tak... -
Odparł i odwrócił się do chłopaków. - Koniec na dziś.
Panowie zebrali się i
powoli wyszli.
- Zabierzesz jej rzeczy
do pokoju? - Zapytał na odchodne Anastasi. - Zostawiła notatnik i
tablet.
- Pewnie. -
Uśmiechnęłam się. - Założę się, że spotkam ją po drodze
albo już w pokoju.
Jednak selekcjoner
zasiał jakieś ziarno niepokoju. W pomieszczeniu nie zastałam
asystentki. Nic też nie wskazywało na to, że była tu po tym jak
razem szłyśmy na trening. Zamknęłam drzwi i poszłam na dół.
- Przepraszam. -
Zagadnęłam malującą paznokcie recepcjonistkę. - Przyszła pani
po Marcelinę w sprawie jakiegoś wywiadu, prawda?
- No. - Podniosła
głowę, jednocześnie zakręcając buteleczkę z lakierem.
- Nie wie pani, gdzie
poszła z tym dziennikarzem czy dziennikarką? - Drążyłam temat.
- Miał na nią czekać
na zewnątrz, bo mu telefon zadzwonił i wyszedł. - Odpowiedziała.
- Ok. Dzięki. -
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam przed budynek.
Rozejrzałam się
dokładnie. Jednak wokół nie było żywej duszy. Wróciłam więc
przed ladę w recepcji. Czekałam aż łaskawie Beata się podniesie,
bo aktualnie szukała czegoś na podłodze.
- O matko! - Krzyknęła,
gdy się wyprostowała. - Co mnie straszysz? - Zwróciła się do
mnie.
- Nie pamiętam,
żebyśmy przechodziły na „ty”, ale skoro tak... Do rzeczy,
widziałaś czy Marcelina wracała do budynku.
- Nie. - Ta krótka
odpowiedź sprawiła, że w mojej głowie zaczęły rodzić się
czarne scenariusze.
Krzysztof I.
- Co ty tak biegasz? -
Zatrzymałem zamyśloną Martynę.
- Sorry, Krzysiu, ale
nie teraz. - Zbyła mnie i poszła do Andrei.
- Co tu jest grane? -
Tym razem to Dziku padł moją ofiarą.
- A co ma być? -
Zdziwił się.
- Bo coś mi tu nie
pasuje... Martyna biega jak oszalała, a Marceliny nigdzie nie
widać... - Moje obserwacje wyszły na jaw.
- Pewnie siedzi w
pokoju i coś uzupełnia. - Próbował mnie uspokoić Michał.
Andrea Anastasi
- Trenerze, nie chce
nic mówić, ale chyba Marcelina gdzieś zniknęła. - Martyna wpadła
do pokoju zdenerwowana.
- Ale jak to? -
Zapytałem zdziwiony.
- Najnormalniej w
świecie. Nie ma jej w żadnym pomieszczeniu w budynku, który
sprawdziłam. Miała na zewnątrz rozmawiać z tym dziennikarzem, ale
tam też żywej duszy... Telefon ma wyłączony... - Wyliczała.
- Słuchaj, trzeba to
sprawdzić. Zawołaj wszystkich do konferencyjnej w trybie
natychmiastowym i pilnym.
- Ok. - Wybiegła
zatrzaskując drzwi.
Michał K.
- Chłopaki, jest
sprawa. Trener prosi wszystkich w trybie pilnym do sali
konferencyjnej. - Blondynka zajrzała do pokoju mojego i mojego
współlokatora.
- Stało się coś? -
Zaciekawiłem się.
- Dowiesz się na
miejscu! - Rzuciła zamykając drzwi.
Zebraliśmy się więc
i po kilku chwilach siedzieliśmy wokół stołu obserwując
zdenerwowanego Andreę. Martyna próbowała go uspokajać, ale nieco
zdziwił mnie fakt, że nie pojawiła się tam Marcelina.
- Trenerze, a pana
asystentka gdzie? - Uaktywnił się Kosa.
- Słucham? - Anastasi
zebrał myśli i stanął naprzeciwko nas. - Zebraliśmy się tu
właśnie w jej sprawie.
- Ale jak to? Stało
się coś? - Nagle zaczęły padać liczne pytania.
- Tak... Marcelina
zniknęła. - Zamarłem na te słowa.
- Kiedy? Jak? - Znów
zaczęli się wszyscy przekrzykiwać, a ja usiadłem bezsilny
ukrywając twarz w dłoniach.
- Słuchajcie. Jej
telefon nie odpowiada. Sprawdziliśmy najbliższą okolicę ośrodka,
a także sam budynek i nigdzie jej nie ma. Ostatnią osobą, która
ją widziała była Beata. Zresztą wiecie bo była po nią na hali.
- Powiedziała Martyna.
- Panowie... - Wstałem
i zabrałem głos, gdyż przyszedł mi do głowy pewien pomysł. -
Rozdzielmy się na kilka grup. Przeszukajmy jeszcze raz ośrodek i
teren wokół niego. Część niech idzie też w stronę lasu oraz
niech przejdzie drogami głównymi. Przecież musimy ją znaleźć...
Grzegorz K.
Rozeszliśmy się w
różne strony Spały. Jakaś grupka została i przeczesywała teren
ośrodka. Wraz z Igłą i Ziomkiem szliśmy główną ulicą pytając
przechodniów czy przypadkiem nie widzieli tu dziewczyny. Po około
dwóch godzinach wróciliśmy do budynku. Wszyscy zebraliśmy się
przed wejściem głównym.
Dziku miał dziwnie
nieobecne spojrzenie, a na dodatek był strasznie przybity. Nie
dziwię mu się, w końcu Marcela jest dla niego bardzo ważna.
- Wiem! - Krzyknął
nagle przerywając ciszę. - Dlaczego wcześniej nie pomyśleliśmy o
tym, żeby sprawdzić zapis monitoringu?
- Chodźcie szybko! -
Skinął ręką trener, a my podążyliśmy tuż za nim.
Piotr N.
- Ale po kiego chcecie
wejść do dyrektora? - Na drodze Andrei stanęła Beata. - Laska
zwiała bo miała was wszystkich dość i tyle. Nadarzyła się
okazja to dała nogę, a wy jej jeszcze szukacie.
- Bo ty wiesz
najlepiej! - Odgryzł się Kubiak.
- Co tu się wyprawia?
- Z gabinetu wyszedł dyrektor. - Co to za krzyki i kłótnie? Stało
się coś? - Spojrzał na nas uważnie.
- Tak! - Powiedzieliśmy
wszyscy razem.
- Panowie, spokojnie
każdy problem da się jakoś rozwiązać, jednak nie mam na tyle
dużego gabinetu, żeby zmieścili się wszyscy. Proszę jakichś
przedstawicieli wydelegować.
Szybko rozmówiliśmy
się między sobą i do rozmów wydelegowaliśmy, oprócz trenera
oczywiście, Dzika, Igłę i Winiara.
- A co my w tym czasie
zrobimy? - Zapytałem.
- Zaczekamy spokojnie
te pięć minut, a potem pójdziemy na policję zgłosić tę sprawę.
- Odezwał się Łukasz.
Michał W.
- Słucham. Co się
stało? - Zapytał dyrektor, gdy weszliśmy do pomieszczenia.
- Chcemy przejrzeć
zapis monitoringu z kamer na zewnątrz budynku. - Powiedział
selekcjoner.
- Jakaś konkretna
przyczyna? - Dopytywał się kierownik.
- Zniknęła Marcelina,
asystentka trenera. - Odpowiedziałem.
- Oczywiście. Nie ma
problemu. Już idziemy to sprawdzić. - Widać, że szef był
poruszony tą sprawą.
Po kilku chwilach
przeglądaliśmy zapis z kamer. Byliśmy przerażeni tym, co
zobaczyliśmy. Ktoś porwał Kornacką! Michał, stojący przy
ścianie, osunął się po niej i ukrył twarz w dłoniach.
- Może pan cofnąć i
przybliżyć? - Zapytał Krzysiek, przyglądając się uważnie
mężczyźnie z nagrania.
- Oczywiście.
- Po pierwsze to mamy
tu rejestrację tego gościa, a po drugie... - Igła zamarł. - To
ten jej eks... - Wyszeptał, na co Kubiak gwałtownie wstał.
- Skąd wiesz? - Padło
równocześnie pytanie moje i mojego imiennika.
- Widziałem kiedyś u
Marceli ich wspólne zdjęcie, które potem porwała i wyrzuciła.
Ale jestem pewien, że to on! - Wytłumaczył libero.
- Trzeba zawiadomić
jej ojca. - Otrząsnął się nieco Kubiak.
- I iść na policję...
- Dokończył Anastasi.
- To na co czekamy? -
Chwycił za klamkę Krzysiek.
Martyna
- Czego się
dowiedzieliście? - Zapytałam Winiarskiego, bo widząc minę Dzika
to serce mi się krajało.
- Marcelinę porwał
ten psychopata... Jej były... - Odpowiedział mi. - Trzeba by
pogadać z jej ojcem, gdzie mógł ją wywieźć ten idiota.
- Biorę to na siebie.
- Zaoferowałam się.
- A my idziemy na
policję... - Westchnął.
Po chwili byłam już w
pokoju, by przeprowadzić w spokojnych warunkach rozmowę z panem
Adamem. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
Odebrał po dwóch sygnałach.
- Dzień dobry. Adam
Kornacki. Słucham, w czym mogę pomóc? - Usłyszałam po drugiej
stronie.
- Witam. -
Odchrząknęłam. - Z tej strony Martyna. Poznaliśmy się w Spale.
Koleżanka Marceliny.
- A tak. Wiem. Miło
cię słyszeć. - Miał wesoły ton głosu.
- Muszę panu coś
powiedzieć... - Słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. -
Marcelina została porwana. - Wydusiłam w końcu.
- Będę jak
najszybciej się tylko da. - Usłyszałam po paru sekundach ciszy.
Michał K.
Policja przyjęła
zgłoszenie. Sami przejrzeli materiał z kamer i wraz z jednym
funkcjonariuszem czekaliśmy na pana Adama rozmawiając i przekazując
wszystkie fakty jakie tylko wiedzieliśmy.
- Witam. - Wbiegł pan
Kornacki. - Jak to się stało? Co się w ogóle stało? - Był
bardzo zdenerwowany.
Nie dziwię się. Sam
odchodziłem od zmysłów. Jak w ogóle ten kretyn mógł wpaść na
taki pomysł.
- Wie pan, gdzie pański
niedoszły zięć, mógł wywieźć pana córkę? - Zapytał
policjant. - Miał gdzieś jakiś domek letniskowy czy coś w tym
stylu?
- Tak. W Szczecinie...
~*~
Witam ponownie. Melduję się z kolejną częścią. Jednak widzę, że chyba powoli zaczyna Was to nudzić. Coraz mniej wyświetleń, coraz mniej komentarzy... Jeżeli macie dość to zawsze mogę zaprzestać pisania :)
Pozdrawiam za to osoby, które śledzą wpisy na bieżąco i są stale. Dziękuję Wam :)
P.S. Przeglądałam zdjęcia na komputerze i przypomniałam sobie, że jedna z lektur miała ciekawe wyrażenia. ;)