sobota, 21 czerwca 2014

Trzydziestka trójka

Marcelina

- Michał, długo jeszcze? - Zawołałam do Kubiaka, który biegał jak oszalały po całym mieszkaniu. - Powinniśmy już wychodzić...
- Denerwuję się... - Westchnął, gdy już znalazł się przede mną.
- Czym? - Zdziwiłam się.
- Jak wypadnę w oczach twojej siostry...
- Misiek... - Zaśmiałam się. - Przeżyłeś konfrontację z rodzicami, to z Michaliną sobie też poradzisz. Chodź! - Pociągnęłam go za rękę do wyjścia.
- A walizki? - Przewrócił oczyma.
- No fakt.
Po jakimś czasie siedzieliśmy już wygodnie w samolocie. Podróż minęła szybko i spokojnie. Na lotnisku czekała na nas już moja siostra.
- Nareszcie! - Ucieszyła się, gdy już wpadłyśmy sobie w ramiona.
- A to jest właśnie Michał. - Przedstawiłam ich sobie nawzajem.
- Cieszę się, że w końcu mogę cię poznać osobiście. - Moja siostra znów się ucieszyła. - Marcelina wiele mi o tobie opowiadała.
- Pewnie troszkę przy tym naściemniała. - Kubiak spojrzał na mnie podejrzanie.
- A to się okaże. - Puściła mi oko. - To jedziemy. - Odpaliła samochód, kiedy już do niego wsiedliśmy.
Po kilku minutach drogi zaparkowaliśmy na podjeździe.
- No, no, no... - Michał zaczął przyglądać się budynkowi.
Był rzeczywiście piękny. Parterowy, z czerwoną dachówką, jasnymi ścianami, dużym tarasem i cudnym ogrodem pełnym róż. W końcu moja siostra była architektem, więc stworzyła dom swoich marzeń.
- Coś ten twój kolega... - Tu specjalnie Michasia zaakcentowała ostatni wyraz. - Jakiś taki małomówny jest.
- Ja? - Zdziwił się Dziku.
- Nie, ten niedźwiedź stojący za tobą. - Michał gwałtownie podskoczył i obejrzał się za siebie, na co moja siostra tylko uderzyła otwartą dłonią w czoło. - Coś czuję, że najbliższy tydzień będzie ciekawy. Chodźcie do środka.

Michał K.

Weszliśmy do hallu przez duże oszklone drzwi. Wnętrze było jeszcze bardziej imponujące niż wygląd zewnętrzny. Każdy element doskonale do siebie pasował.
- Młoda! - Ucieszył się około trzydziestoletni facet jak weszliśmy do salonu.
- Dobrze cię widzieć, szwagier. - Przytulili się. - Czy mi się wydaje czy ci się przytyło?
- Lepiej przedstaw swojego chłopaka, a nie mi wagę wypominasz. - Udał oburzonego.
- W takim razie... To jest Michał. - Wskazała na mnie. - A to mój szwagier, Aleks.
- Cześć. - Jego uścisk dłoni był krótki, ale rzeczowy.
- Dobra, papużki. Zapraszam na obiad. - Mąż Michaliny wskazał na sąsiednie pomieszczenie.

Marcelina

- Siostraaaa! - Usłyszałam wołanie Michaliny.
- Co jest? - Podążając za jej głosem dotarłam na taras.
- No jak to co? Prawie pół roku cię nie widziałam, musisz mi opowiedzieć wszystko na żywo. - Poklepała miejsce obok siebie. - Mam specjalne zaproszenie wysłać?
Starałam się dostarczać jej na bieżąco wszystkie informacje telefonicznie, jednak z racji na wagę niektórych spraw, wolałam o nich nie wspominać. Pominęłam np. moją próbę skoczenia pod pociąg. Wiedziałam jednak, że Michasia i tak wyciągnie ode mnie wszystko...
- Zacznę od tego, gdzie poznałaś tego przystojniaka? - Zapytała śmiejąc się. - Powiem ci szczerze, że nigdy nie lubiłam Michała. Wiem, wiem. Nie powinno się o nieżyjących źle mówić, ale jemu od początku źle z oczu patrzyło. A teraz widzę coś innego... - Zaczęła tajemniczo i urwała.
- Niby co? - Się psycholog od oczu znalazł.
- Troskę i odpowiedzialność. - Odpowiedziała „specjalistka”. - Powiedz jak się poznaliście.
I tu trafiła w czuły punkt. Nie chciałam jej opowiadać tego, co z mojej pamięci powinno zniknąć jak najszybciej.
- Spotkaliśmy się na peronie z całą drużyną i tak wyszło. - Troszkę ominęłam prawdy.
- Ściemniasz... - Stwierdziła Michalina. - Ale ja i tak dojdę prawdy.

Michał K.

Marcelina wyszła na zewnątrz, a ja zostałem z Aleksem w salonie.
- Czym ty się tak stresujesz? - Usłyszałem.
- Ja? - Kurdee, znów wyszedłem na głupiego. - Nieee... Mylne wrażenie.
- Jasne. A ja jestem Lewandowski. - Zakpił.
- Rzeczywiście podobny. - Powiedziałem po chwili udawanego przyglądania się.
- Raczej nie gryziemy, więc nie masz się czego bać.
- Taa... A jak połykasz w całości? - Czułem się już nieco spokojniej.
- Gdzie się z Marcyśką poznaliście? - Zmienił temat.
I teraz konflikt w mojej głowie: powiedzieć mu całą prawdę, czy jednak trochę ominąć?
- Spotkaliśmy się z nią na peronie wraz z całą drużyną. - Wybrałem bezpieczniejszą wersję. - I tak jakoś wyszło.

Marcelina

Dzień szybko dobiegł końca. Byliśmy zmęczeni, więc nie siedzieliśmy długo. Nazajutrz obudziliśmy się z dobrym nastawieniem.
- Jakie macie plany na cały dzień? - Zapytała moja siostra podczas śniadania.
- Myśleliśmy o spacerze po mieście. - Odpowiedział Kubiak spoglądając na mnie.
- Dobra decyzja. - Uśmiechnęła się Michalina.
- Masz dziś wolne? - Spytałam ją, odkładając kubek do zlewu.
- Owszem. - Uśmiechnęła się.
- Marcelina, uważaj na każde słowo, które właśnie wypowiesz, bo może ono zostać wykorzystane przeciwko tobie i twoja siostra jeszcze będzie skłonna bawić się w przyzwoitkę. - Aleks właśnie wszedł do kuchni.
- No wiesz co?! - Oburzyła się moja siostra.
- Też cię kocham. - Szwagier pocałował Michasię kończąc tym samym wymianę zdań. - A wam... - Tu zwrócił się do mnie i Michała. - Dobrze radzę, jeżeli chcecie w spokoju pozwiedzać, idźcie teraz. Jestem jeszcze w stanie na chwilę zatrzymać żonę, by dała wam luz. - Zaśmiał się, za co oberwał w ramię.
- Ej. Tylko bez takich. - Powiedziała Misia. - Czy ty przypadkiem nie powinieneś już wychodzić? - Zapytała męża.
- O kurdeee. Faktycznie już późno. - Złapał telefon i kluczyki. - Bawcie się dobrze. Pa.

Michał K.

- To miłego dnia. - Pomachała nam Michalina, kiedy już opuszczaliśmy dom.
- Gdzie najpierw? - Zapytałem, chwytając Marcelinę za rękę.
- Najpierw komunikacją miejską dostaniemy się do centrum. - Uśmiechnęła się.
Po kilkunastu minutach szliśmy już Mostem Hohenzollernów w stronę Katedry św. Piotra iNajświętszej Marii Panny. Trzeba przyznać, że budowla robiła wrażenie. Potem przeszliśmy ku ratuszowi.
- Robimy jakąś przerwę? - Starałem się by mój głos był w miarę obojętny, jednak chyba przybrał błagalny ton, bo Marcela aż się zaśmiała.
- Aż tak się zmęczyłeś? - Jej uśmiech jeszcze się powiększył. - Chodź, zjemy coś.
- Wreszcie... - Szepnąłem sam do siebie.
- Co ty tam mruczysz pod nosem? - Marcelina odwróciła się w moją stronę.
- Nie nic. - Dołączyłem do niej i trzymając się za ręce poszliśmy do knajpki.

Marcelina

- Jaki plan na dalszą część dnia?
- Jakieś muzeum? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Ok. - Zgodził się. - Byle nie jakieś obrazy... - Zrobił cierpiętniczą minę.
- Dobrze, dobrze. - Przytaknęłam śmiejąc się. - Co powiesz na Niemieckie Muzeum Sportu i Olimpiady?
- Brzmi świetnie.
Widać było, że zwiedzanie sprawiło przyjemność Michałowi, co bardzo mnie ucieszyło.
- Masz jeszcze siłę? - Zapytał mnie podnosząc głowę sponad telefonu.
- Hmmm... - Udałam, że się zastanawiam.
Widać było, że Dziku coś kombinuje. Jednak nie odzywał się, tylko podszedł do mnie.
- To jak?
- Jestem już trochę zmęczona... - Przyznałam zgodnie z prawdą.
- Ale moglibyśmy odwiedzić jedno miejsce... - Kubiak był coraz bliżej.
- Przekonaj mnie. - Zaczęłam się z nim droczyć.
- Mówisz, że mam cię przekonać... - Delikatnie ujął moją dłoń i pociągnął mnie ku sobie. - Mówisz i masz. - W tym momencie poczułam jego usta na swoich.
- Twój argument zadziałał. - Zaśmiałam się, czując równocześnie, że się czerwienię.
- To chodźmy. - Otoczył mnie ramieniem i poszliśmy w bliżej mi nieznanym kierunku.

Michał K.

- Muzeum czekolady? - Marcela była mocno zaskoczona. - Skąd wiedziałeś o istnieniu czegoś takiego?
- Internet. - Pomachałem telefonem.
Mieliśmy okazję zobaczyć tam produkcję czekolady oraz oczywiście spróbować ją. Przy okazji kupiliśmy też coś słodkiego na wieczór.
- I jak minął dzień? - Zainteresowała się Michalina, gdy przekroczyliśmy próg domu.
- Cudownie. - Powiedzieliśmy równocześnie.
- Pasujecie do siebie. - Powiedziała nie owijając w bawełnę starsza z sióstr, na co oboje z Marceliną się zaśmialiśmy.

Marcelina

Tydzień w Kolonii minął bardzo szybko. Oboje z Michałem odpoczęliśmy i wyciszyliśmy przed powrotem do Spały i następnymi rozgrywkami.
- Cieszę się, że przyjechaliście. Tylko szkoda, że już muszę się z wami żegnać. - Moja siostra zrobiła smutną minę na lotnisku.
- Może tym razem, wy nas odwiedzicie? - Zapytał Michał.
Troszkę zdziwiła mnie użyta przez niego forma „nas”. Ale ucieszyło mnie to. Poczułam wówczas, że jest całkiem inny niż był mój ex.
- Z chęcią. - Przyznała Michalina.
Następnie przytuliła nas, a my powoli się oddaliliśmy. Po kilkunastu minutach byliśmy już w drodze do Polski. 

~*~

Witam ponownie :) 
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu został i czyta wybryki mojej chorej wyobraźni. 
Widzę, że liczba odwiedzin drastycznie zmalała i nie wiem, czy jest jeszcze ktoś kto pamięta o tym opowiadaniu. Dlatego proszę, by tym razem każdy kto czyta, zostawił po sobie jakiś ślad w postaci nawet najzwyklejszego emotikona. 
Dla Was to mały wysiłek, a dla mnie ogromna motywacja do dalszego działania. 
Pozdrawiam serdecznie :)