wtorek, 8 lipca 2014

Trzydziestka siódemka

Michał K.

Pomimo tego, że dziś była sobota dla nas był to najzwyklejszy dzień pracy. Marcelina rano dotarła do Warszawy i miała wrócić dopiero jutro po południu. Ja niedzielę również chciałem spędzić z rodzicami.
Przed 12 zaparkowałem na podjeździe przed ich domem. Szybko skierowałem się do środka. Kończył się wrzesień i jak na jesień przystało, padał deszcz.
- Dzień dobry. - Przywitałem się, gdy drzwi się otworzyły.
- Dzień dobry. - Odpowiedziała mi mama. - Tak dawno cię nie widziałam.
- Taka praca. - Odparłem. - Cześć tato. - Powiedziałem wchodząc do salonu.
- Jednak twoja dziewczyna z tobą nie przyjechała? - Zapytał.
- Wspominałem ci wczoraj, że jest w Warszawie u ojca, bo to chyba ostatnia szansa przed sezonem, a poza tym chciała wrócić swoim autem.
Mama podała do stołu, a my kontynuowaliśmy rozmowę.
- Jak z tą jej pracą? - Zainteresował się tata.
- Zapewne wznowi poszukiwania od jutra. - Odpowiedziałem zgodnie z moimi przypuszczeniami.
- Szkoda, że nie pomyślałem wcześniej... - Zaczął. - Było miejsce w sekretariacie klubu, ale już wczoraj kogoś przyjęli. Ehh...
- No trudno. - Przyznałem.
Reszta obiadu i popołudnia minęła w miłej atmosferze. Zebrałem się tuż po 16, gdyż otrzymałem sms od Marceli, że minęła Gliwice. W parę minut dojechałem do domu i czekałem na swoją dziewczynę.

Marcelina

Bezpiecznie dotarłam do domu Michała. Zaparkowałam samochód i ucieszyłam się, że jestem już na miejscu. Spędziliśmy razem miły wieczór. Nadal nie wspominałam nic Miśkowi, o moim jutrzejszym pierwszym dniu w pracy. Chciałam zrobić mu niespodziankę. Tym razem to ja obudziłam się pierwsza i przygotowałam śniadanie. Zjedliśmy razem i około 8:30 Kubiak wyszedł z domu. Wtedy też szybko przebrałam się, umalowałam i 10 minut później byłam w drodze do klubu.
Pięć minut przed dziewiątą zaparkowałam na parkingu. Znając moje odwrotne szczęście musiałam natknąć się na któregoś z graczy.
- Dzień dobry. - Powiedział Czarnowski i otworzył mi drzwi.
- Dzień dobry. - Uśmiechem podziękowałam mu.
Widziałam, że miał o coś pytać, ale nie zdążył, gdyż z gabinetu wyszedł prezes.
- Witam. Zapraszam do środka.
Dostałam umowę do podpisania. Szybko przebiegłam ją wzrokiem. Wszystko mi odpowiadało, więc bez wahania podpisałam ją. Grodecki przekazał mi kilka informacji, po czym zapytał:
- Mógłbym jeszcze na zakończenie dowiedzieć się, dlaczego chciała pani zachować jak najdłużej anonimowość?
- Mam nadzieję, że nie zdyskwalifikuje mnie to w pana oczach. - Zaczęłam. - Wspominałam panu, że sprowadziłam się tu dla mojego partnera, który nota bene jest graczem Jastrzębskiego. Nie chciałam żadnej protekcji z tego tytułu, dlatego ani on nie wie, że będę pełnić tę funkcję. Znaczy się jeszcze nie wie. - Wyjaśniłam.
- To nie on przekazał pani informację o tej pracy? - Zdziwił się.
- Nie. - Przyznałam. - Zauważyłam ją w czasopiśmie.
- Dziękuję za szczerość. Ale niech mi pani powie jeszcze kto to?
- Michał Kubiak.

Michał K.

- Panowie... - Patryk wbiegł do szatni. - Mamy nową sekretarkę.
- Serio? - Zdziwił się Wojtaszek.
- No przecież wakat był, to kogoś zatrudnili. - Powiedziałem.
- Ładna chociaż? - Zapytał Damian.
- I to bardzo. - Przyznał Patryk.
- Panowie, idziemy na zwiady. - Zakomenderował Łasko.
Wyszliśmy w czwórkę i skierowaliśmy się do sekretariatu. Zapukaliśmy do pomieszczenia.
- Dzień dobry, pani Krysiu. - Zaczął czarować atakujący.
- Co was tu sprowadza? - Zapytała pracownica.
- Trener prosił... - W tym momencie otworzyły się drzwi od gabinetu prezesa, więc mówiący Czarnowski przerwał.
- Pani Krysia pani wszystko wyjaśni i pomoże wdrożyć się w pracę. - Powiedział Grodecki do dziewczyny, która na chwilę obecną stała zwrócona plecami do nas.
- Marcelina?! - Zdziwiłem się równocześnie z libero.
- To wy się znacie? - Zapytał środkowy mocno zaskoczony.
- Tak. To moja dziewczyna. - Odpowiedziałem zbierając szczękę z podłogi.

Marcelina

Liczyłam, że nie spotkam Michała tak wcześnie.
- To wy się znacie? - Zapytał Czarnowski.
- Tak. To moja dziewczyna. - Kubiak skierował wzrok na mnie.
- Co to ma znaczyć, dlaczego nie jesteście na treningu? - Do pomieszczenia wkroczył trener.
- Już idziemy. - Powiedział Patryk.
- Pani Krysiu, mogę wyjść na minutkę? - Spytałam.
- Minutka i jest pani z powrotem. - Uśmiechnęła się.
- Michał... - Zatrzymałam Kubiaka. - To miała być niespodzianka. Nie bądź na mnie zły.
- Nie jestem zły. Ja po prostu jestem zaskoczony...

Michał K.

- Misiek, czemu nie wspominałeś, że Marcela ma tu pracować? - Na rozgrzewce dogonił mnie Wojtaszek.
- Sam nie wiedziałem. Chciała być samodzielna i sama szukać pracy, więc się nie wtrącałem. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Choć troszkę boli mnie to, że nie powiedziała nic.
- Ale tym sposobem nie ma podejrzeń, że ją poleciłeś czy coś. Masz czyste sumienie. - Poklepał mnie po ramieniu, gdy się zatrzymaliśmy.
- Kubiak, dlaczego nie mówiłeś, że masz dziewczynę? - Złapał mnie Czarnowski.
- Dlaczego nie mówiłeś, że masz tak ładną dziewczynę? - Poprawił go Łasko.
- W takim razie, czemu nie przyszedłeś z nią na trening ostatnio? - Znów ostrzał ze strony Patryka.
- Obiecuję wam, że jeszcze to nadrobimy. - Zaśmiałem się z ich dociekliwości.
Kolejne zdanie chciał wtrącić Damian, ale trener zrobił porządek i rozmowa się skończyła. Na szczęście.
Poranny trening dobiegł końca. Po południu stawiłem się jeszcze na jednych ćwiczeniach. Skończyliśmy z Marceliną w tym samym czasie. Wróciliśmy do domu i przy szybko przyrządzonym obiedzie zaczęliśmy rozmawiać.
- Michaś... - Zaczęła brunetka. - Jesteś na mnie zły. - Bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- Nie jestem. - Odpowiedziałem obojętnie.
- Przecież widzę. - Zmrużyła oczy. - Chciałam zrobić ci niespodziankę i dlatego nic nie wspominałam.
- Wygrałaś. Masz rację, trochę zabolało, że nic nie powiedziałaś. - W końcu się poddałem.
- Przepraszam. - Szepnęła słodkim głosikiem i kocimi ruchami zaczęła iść w moją stronę. - Misiu, wybaczysz mi? - Cmoknęła mnie w sam kącik ust.
- Zastanowię się. - Zacząłem się z nią droczyć.
- Misiu... - Zamruczała tuż koło mojego ucha, po czym wstała, wzięła mnie za rękę i poprowadziła za sobą.
Tej nocy żadne z nas się nie wyspało.

Marcelina

Minął już tydzień odkąd pracowałam w klubie. Rankiem jechałam wraz z Michałem, a wracaliśmy również razem po popołudniowym treningu. Przez cały tydzień usilnie próbowałam nie natknąć się na ojca Kubiaka. I jakoś mi się to udawało. Mógł co najwyżej widzieć mnie przypadkiem gdzieś z daleka, ale oficjalnie się nie poznaliśmy. Chciałam takiego obrotu sytuacji, ponieważ zostaliśmy zaproszeni do rodziców Michała na niedzielny obiad. Nadal rządziły mną nerwy, ale już było lepiej.
- Misiek... - Zawołałam Kubiaka.
- Co się stało? - Wbiegł na górę.
- Zapniesz mi sukienkę? - Zrobiłam niewinną minkę.
- Słońce, nie denerwuj się tak. - Zaśmiał się, gdy po zasunięciu zamka zaczęłam wygładzać materiał.
- Ale jak mam się nie stresować? - Zapytałam zakładając kolczyki.
- Mojego ojca z widzenia już znasz. Czy wygląda na groźnego? - Próbował jakoś rozładować atmosferę. - A poza tym, po kimś ten urok osobisty musiałem odziedziczyć. - Wypiął się dumnie i zaczął śmiać.
- Może po listonoszu... - Odpowiedziałam sarkastycznie.
- Młoda... Nie pozwalaj sobie... - Pogroził mi palcem i zaczął gonić.
Na szczęście nie miałam założonych jeszcze butów, dlatego ucieczka była bardziej możliwa do realizacji. Jednak Michał był sprytniejszy. Złapał mnie w pasie i okręcił dookoła własnej osi.
- Nad karą pomyślimy potem. - Postawił mnie na ziemi. - Teraz zakładaj buty, bo moi rodzice nie tolerują spóźnień.

Michał K.

Przyjechaliśmy punktualnie. Rodzice widać byli bardzo przejęci, bo zanim zdążyłem nacisnąć na dzwonek drzwi się otworzyły.
- Dzień dobry. - Powiedzieliśmy równocześnie.
- Dzień dobry. - Odwzajemniła powitanie moja mama. - Zapraszam do środka.
Mama poszła do salonu, a my w tym czasie zdjęliśmy wierzchnie okrycia.
- Spokojnie. Bądź naturalna. - Szepnąłem i dla otuchy wziąłem Marcelinę za rękę.
- Dzień dobry. - Weszliśmy do pokoju.
- Tak więc nadeszła wiekopomna chwila, musimy to sobie porządnie zanotować, Aniu. - Zaczął bardzo poważnie mój tata. - Nasz syn wreszcie zmądrzał. - Zaśmiał się, na co przewróciłem tylko oczami.
- Nie słuchaj ich. Bredzą. Już dawno jestem mądry. - Szepnąłem do Marceliny, ale na tyle głośno by dotarło to do uszu moich rodziców. - A teraz oficjalna część. Wreszcie nadarzyła się okazja, bym mógł wam osobiście przedstawić, kogoś kto jest dla mnie bardzo ważny. To właśnie jest Marcelina Kornacka, o której wam już nie raz mówiłem.
- Jest mi bardzo miło. - Marcela dygnęła grzecznie.
- Nie stresuj się, kochanie. - Powiedziała moja mama życzliwie. - Czuj się jak u siebie. - Posłała ciepły uśmiech. - A teraz siadajcie, zaraz podam obiad. - I wyszła, a my posłusznie zajęliśmy miejsca.
- Ja cię znam. - Tata wycelował palcem wskazującym na Marcelinę. - Z widzenia, ale mam skądś kojarzyć.
- Jest to prawdopodobne, gdyż pracuję w sekretariacie klubu. - Wyjaśniła grzecznie.
- Jarek, nie zadręczaj jej. - Weszła mama z parującą wazą. - Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
- Pomóc pani w czymś? - Zaoferowała się moja dziewczyna po skończeniu posiłku.
- Nie, dziękuję. - Mama już miała wychodzić, kiedy jednak odwróciła się do nas. - Chociaż w sumie... Chodź, pomożesz mi z ciastem.

Marcelina

Dopiero w domu wieczorem odetchnęłam z ulgą. Strasznie bałam się się tego dnia, ale na szczęście minął i był bardzo miły.
- Polubili cię. - Stwierdził Michał, kiedy odkładałam kolczyki. - I to bardzo.
- Tak sądzisz? - Położyłam się obok niego na łóżku.
- No oczywiście, że tak. A jakby mogło być inaczej? - Zaśmiał się cicho. - Wiesz, że jeszcze nie poznałaś oficjalnie większej części drużyny? Ale pójdziesz ze mną na mecz w sobotę, to zmienimy ten fakt. A i byłbym zapomniał. - Michał wstał i wyszedł na chwilę z pokoju. - Proszę, dla ciebie. - Wręczył mi pudełko opakowane papierem ozdobnym.
- Z jakiej to okazji? - Zaciekawiłam się.
- Z okazji dnia dzisiejszego. - Położył się z powrotem. - Otwórz.
Delikatnie rozerwałam papier i moim oczom ukazało się pudełko. Otworzyłam je – w środku było kolejne.
- Skądś ten sposób już znam. - Spojrzałam na Miśka, który jedynie się wyszczerzył.
Odpakowałam jeszcze dwa kolejne, gdy moim oczom ukazał się pomarańczowo-biały materiał.
- Koszulka? - Rozłożyłam go. - Dziękuję. - Podziękowałam szczerze.
- W końcu musisz się jakoś wpasować. - Puścił mi oko.

~*~
Yyy... Przepraszam za to coś wyżej... 
Chcę nadrobić to, że w zimie rozdziały pojawiały się bardzo rzadko... Może tym odkupię nijakość... 

P.S. #Łosiek #HouseParty już wkrótce :P