Michał
K.
Pomimo
tego, że dziś była sobota dla nas był to najzwyklejszy dzień
pracy. Marcelina rano dotarła do Warszawy i miała wrócić dopiero
jutro po południu. Ja niedzielę również chciałem spędzić z
rodzicami.
Przed 12
zaparkowałem na podjeździe przed ich domem. Szybko skierowałem się
do środka. Kończył się wrzesień i jak na jesień przystało,
padał deszcz.
- Dzień
dobry. - Przywitałem się, gdy drzwi się otworzyły.
- Dzień
dobry. - Odpowiedziała mi mama. - Tak dawno cię nie widziałam.
- Taka
praca. - Odparłem. - Cześć tato. - Powiedziałem wchodząc do
salonu.
- Jednak
twoja dziewczyna z tobą nie przyjechała? - Zapytał.
-
Wspominałem ci wczoraj, że jest w Warszawie u ojca, bo to chyba
ostatnia szansa przed sezonem, a poza tym chciała wrócić swoim
autem.
Mama
podała do stołu, a my kontynuowaliśmy rozmowę.
- Jak z tą
jej pracą? - Zainteresował się tata.
- Zapewne
wznowi poszukiwania od jutra. - Odpowiedziałem zgodnie z moimi
przypuszczeniami.
- Szkoda,
że nie pomyślałem wcześniej... - Zaczął. - Było miejsce w
sekretariacie klubu, ale już wczoraj kogoś przyjęli. Ehh...
- No
trudno. - Przyznałem.
Reszta
obiadu i popołudnia minęła w miłej atmosferze. Zebrałem się tuż
po 16, gdyż otrzymałem sms od Marceli, że minęła Gliwice. W parę
minut dojechałem do domu i czekałem na swoją dziewczynę.
Marcelina
Bezpiecznie
dotarłam do domu Michała. Zaparkowałam samochód i ucieszyłam
się, że jestem już na miejscu. Spędziliśmy razem miły wieczór.
Nadal nie wspominałam nic Miśkowi, o moim jutrzejszym pierwszym
dniu w pracy. Chciałam zrobić mu niespodziankę. Tym razem to ja
obudziłam się pierwsza i przygotowałam śniadanie. Zjedliśmy
razem i około 8:30 Kubiak wyszedł z domu. Wtedy też szybko
przebrałam się, umalowałam i 10 minut później byłam w drodze do
klubu.
Pięć
minut przed dziewiątą zaparkowałam na parkingu. Znając moje
odwrotne szczęście musiałam natknąć się na któregoś z graczy.
- Dzień
dobry. - Powiedział Czarnowski i otworzył mi drzwi.
- Dzień
dobry. - Uśmiechem podziękowałam mu.
Widziałam,
że miał o coś pytać, ale nie zdążył, gdyż z gabinetu wyszedł
prezes.
- Witam.
Zapraszam do środka.
Dostałam
umowę do podpisania. Szybko przebiegłam ją wzrokiem. Wszystko mi
odpowiadało, więc bez wahania podpisałam ją. Grodecki przekazał
mi kilka informacji, po czym zapytał:
- Mógłbym
jeszcze na zakończenie dowiedzieć się, dlaczego chciała pani
zachować jak najdłużej anonimowość?
- Mam
nadzieję, że nie zdyskwalifikuje mnie to w pana oczach. - Zaczęłam.
- Wspominałam panu, że sprowadziłam się tu dla mojego partnera,
który nota bene jest graczem Jastrzębskiego. Nie chciałam żadnej
protekcji z tego tytułu, dlatego ani on nie wie, że będę pełnić
tę funkcję. Znaczy się jeszcze nie wie. - Wyjaśniłam.
- To nie
on przekazał pani informację o tej pracy? - Zdziwił się.
- Nie. -
Przyznałam. - Zauważyłam ją w czasopiśmie.
- Dziękuję
za szczerość. Ale niech mi pani powie jeszcze kto to?
- Michał
Kubiak.
Michał
K.
-
Panowie... - Patryk wbiegł do szatni. - Mamy nową sekretarkę.
- Serio? -
Zdziwił się Wojtaszek.
- No
przecież wakat był, to kogoś zatrudnili. - Powiedziałem.
- Ładna
chociaż? - Zapytał Damian.
- I to
bardzo. - Przyznał Patryk.
- Panowie,
idziemy na zwiady. - Zakomenderował Łasko.
Wyszliśmy
w czwórkę i skierowaliśmy się do sekretariatu. Zapukaliśmy do
pomieszczenia.
- Dzień
dobry, pani Krysiu. - Zaczął czarować atakujący.
- Co was
tu sprowadza? - Zapytała pracownica.
- Trener
prosił... - W tym momencie otworzyły się drzwi od gabinetu
prezesa, więc mówiący Czarnowski przerwał.
- Pani
Krysia pani wszystko wyjaśni i pomoże wdrożyć się w pracę. -
Powiedział Grodecki do dziewczyny, która na chwilę obecną stała
zwrócona plecami do nas.
-
Marcelina?! - Zdziwiłem się równocześnie z libero.
- To wy
się znacie? - Zapytał środkowy mocno zaskoczony.
- Tak. To
moja dziewczyna. - Odpowiedziałem zbierając szczękę z podłogi.
Marcelina
Liczyłam,
że nie spotkam Michała tak wcześnie.
- To wy
się znacie? - Zapytał Czarnowski.
- Tak. To
moja dziewczyna. - Kubiak skierował wzrok na mnie.
- Co to ma
znaczyć, dlaczego nie jesteście na treningu? - Do pomieszczenia
wkroczył trener.
- Już
idziemy. - Powiedział Patryk.
- Pani
Krysiu, mogę wyjść na minutkę? - Spytałam.
- Minutka
i jest pani z powrotem. - Uśmiechnęła się.
-
Michał... - Zatrzymałam Kubiaka. - To miała być niespodzianka.
Nie bądź na mnie zły.
- Nie
jestem zły. Ja po prostu jestem zaskoczony...
Michał
K.
- Misiek,
czemu nie wspominałeś, że Marcela ma tu pracować? - Na rozgrzewce
dogonił mnie Wojtaszek.
- Sam nie
wiedziałem. Chciała być samodzielna i sama szukać pracy, więc
się nie wtrącałem. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Choć
troszkę boli mnie to, że nie powiedziała nic.
- Ale tym
sposobem nie ma podejrzeń, że ją poleciłeś czy coś. Masz czyste
sumienie. - Poklepał mnie po ramieniu, gdy się zatrzymaliśmy.
- Kubiak,
dlaczego nie mówiłeś, że masz dziewczynę? - Złapał mnie
Czarnowski.
- Dlaczego
nie mówiłeś, że masz tak ładną dziewczynę? - Poprawił go
Łasko.
- W takim
razie, czemu nie przyszedłeś z nią na trening ostatnio? - Znów
ostrzał ze strony Patryka.
- Obiecuję
wam, że jeszcze to nadrobimy. - Zaśmiałem się z ich
dociekliwości.
Kolejne
zdanie chciał wtrącić Damian, ale trener zrobił porządek i
rozmowa się skończyła. Na szczęście.
Poranny
trening dobiegł końca. Po południu stawiłem się jeszcze na
jednych ćwiczeniach. Skończyliśmy z Marceliną w tym samym czasie.
Wróciliśmy do domu i przy szybko przyrządzonym obiedzie zaczęliśmy
rozmawiać.
-
Michaś... - Zaczęła brunetka. - Jesteś na mnie zły. - Bardziej
stwierdziła, niż zapytała.
- Nie
jestem. - Odpowiedziałem obojętnie.
- Przecież
widzę. - Zmrużyła oczy. - Chciałam zrobić ci niespodziankę i
dlatego nic nie wspominałam.
-
Wygrałaś. Masz rację, trochę zabolało, że nic nie powiedziałaś.
- W końcu się poddałem.
-
Przepraszam. - Szepnęła słodkim głosikiem i kocimi ruchami
zaczęła iść w moją stronę. - Misiu, wybaczysz mi? - Cmoknęła
mnie w sam kącik ust.
-
Zastanowię się. - Zacząłem się z nią droczyć.
- Misiu...
- Zamruczała tuż koło mojego ucha, po czym wstała, wzięła mnie
za rękę i poprowadziła za sobą.
Tej nocy
żadne z nas się nie wyspało.
Marcelina
Minął
już tydzień odkąd pracowałam w klubie. Rankiem jechałam wraz z
Michałem, a wracaliśmy również razem po popołudniowym treningu.
Przez cały tydzień usilnie próbowałam nie natknąć się na ojca
Kubiaka. I jakoś mi się to udawało. Mógł co najwyżej widzieć
mnie przypadkiem gdzieś z daleka, ale oficjalnie się nie
poznaliśmy. Chciałam takiego obrotu sytuacji, ponieważ zostaliśmy
zaproszeni do rodziców Michała na niedzielny obiad. Nadal rządziły
mną nerwy, ale już było lepiej.
-
Misiek... - Zawołałam Kubiaka.
- Co się
stało? - Wbiegł na górę.
- Zapniesz
mi sukienkę? - Zrobiłam niewinną minkę.
- Słońce,
nie denerwuj się tak. - Zaśmiał się, gdy po zasunięciu zamka
zaczęłam wygładzać materiał.
- Ale jak
mam się nie stresować? - Zapytałam zakładając kolczyki.
- Mojego
ojca z widzenia już znasz. Czy wygląda na groźnego? - Próbował
jakoś rozładować atmosferę. - A poza tym, po kimś ten urok
osobisty musiałem odziedziczyć. - Wypiął się dumnie i zaczął
śmiać.
- Może po
listonoszu... - Odpowiedziałam sarkastycznie.
- Młoda...
Nie pozwalaj sobie... - Pogroził mi palcem i zaczął gonić.
Na
szczęście nie miałam założonych jeszcze butów, dlatego ucieczka
była bardziej możliwa do realizacji. Jednak Michał był
sprytniejszy. Złapał mnie w pasie i okręcił dookoła własnej
osi.
- Nad karą
pomyślimy potem. - Postawił mnie na ziemi. - Teraz zakładaj buty,
bo moi rodzice nie tolerują spóźnień.
Michał
K.
Przyjechaliśmy
punktualnie. Rodzice widać byli bardzo przejęci, bo zanim zdążyłem
nacisnąć na dzwonek drzwi się otworzyły.
- Dzień
dobry. - Powiedzieliśmy równocześnie.
- Dzień
dobry. - Odwzajemniła powitanie moja mama. - Zapraszam do środka.
Mama
poszła do salonu, a my w tym czasie zdjęliśmy wierzchnie okrycia.
-
Spokojnie. Bądź naturalna. - Szepnąłem i dla otuchy wziąłem
Marcelinę za rękę.
- Dzień
dobry. - Weszliśmy do pokoju.
- Tak więc
nadeszła wiekopomna chwila, musimy to sobie porządnie zanotować,
Aniu. - Zaczął bardzo poważnie mój tata. - Nasz syn wreszcie
zmądrzał. - Zaśmiał się, na co przewróciłem tylko oczami.
- Nie
słuchaj ich. Bredzą. Już dawno jestem mądry. - Szepnąłem do
Marceliny, ale na tyle głośno by dotarło to do uszu moich
rodziców. - A teraz oficjalna część. Wreszcie nadarzyła się
okazja, bym mógł wam osobiście przedstawić, kogoś kto jest dla
mnie bardzo ważny. To właśnie jest Marcelina Kornacka, o której
wam już nie raz mówiłem.
- Jest mi
bardzo miło. - Marcela dygnęła grzecznie.
- Nie
stresuj się, kochanie. - Powiedziała moja mama życzliwie. - Czuj
się jak u siebie. - Posłała ciepły uśmiech. - A teraz siadajcie,
zaraz podam obiad. - I wyszła, a my posłusznie zajęliśmy miejsca.
- Ja cię
znam. - Tata wycelował palcem wskazującym na Marcelinę. - Z
widzenia, ale mam skądś kojarzyć.
- Jest to
prawdopodobne, gdyż pracuję w sekretariacie klubu. - Wyjaśniła
grzecznie.
- Jarek,
nie zadręczaj jej. - Weszła mama z parującą wazą. - Dowiesz się
wszystkiego w swoim czasie.
- Pomóc
pani w czymś? - Zaoferowała się moja dziewczyna po skończeniu
posiłku.
- Nie,
dziękuję. - Mama już miała wychodzić, kiedy jednak odwróciła
się do nas. - Chociaż w sumie... Chodź, pomożesz mi z ciastem.
Marcelina
Dopiero w
domu wieczorem odetchnęłam z ulgą. Strasznie bałam się się tego
dnia, ale na szczęście minął i był bardzo miły.
- Polubili
cię. - Stwierdził Michał, kiedy odkładałam kolczyki. - I to
bardzo.
- Tak
sądzisz? - Położyłam się obok niego na łóżku.
- No
oczywiście, że tak. A jakby mogło być inaczej? - Zaśmiał się
cicho. - Wiesz, że jeszcze nie poznałaś oficjalnie większej
części drużyny? Ale pójdziesz ze mną na mecz w sobotę, to
zmienimy ten fakt. A i byłbym zapomniał. - Michał wstał i wyszedł
na chwilę z pokoju. - Proszę, dla ciebie. - Wręczył mi pudełko
opakowane papierem ozdobnym.
- Z jakiej
to okazji? - Zaciekawiłam się.
- Z okazji
dnia dzisiejszego. - Położył się z powrotem. - Otwórz.
Delikatnie
rozerwałam papier i moim oczom ukazało się pudełko. Otworzyłam
je – w środku było kolejne.
- Skądś
ten sposób już znam. - Spojrzałam na Miśka, który jedynie się
wyszczerzył.
Odpakowałam
jeszcze dwa kolejne, gdy moim oczom ukazał się pomarańczowo-biały
materiał.
-
Koszulka? - Rozłożyłam go. - Dziękuję. - Podziękowałam
szczerze.
- W końcu
musisz się jakoś wpasować. - Puścił mi oko.
~*~
Yyy... Przepraszam za to coś wyżej...
Chcę nadrobić to, że w zimie rozdziały pojawiały się bardzo rzadko... Może tym odkupię nijakość...
P.S. #Łosiek #HouseParty już wkrótce :P