środa, 7 maja 2014

Trzydziestka

Krzysztof I.

Wszyscy byliśmy w szoku, który wywołały wydarzenia ostatnich kilku godzin. Na całe szczęście Marcelina była bezpieczna i bez żadnego, widocznego uszczerbku na zdrowiu. W sensie tym fizycznym, bo na psychice to z pewnością odcisnęło piętno i ciężko jej będzie zapomnieć.
Policjanci chcieli jeszcze przesłuchać dziewczynę, ale Michał delikatnie, aczkolwiek dobitnie im ten pomysł wybił z głowy. I tak wracanie teraz, dobrze po północy nie było zbyt mądre, więc postanowiliśmy przenocować tutaj. Udało nam się znaleźć hotel i oczywiście wykonać telefon do Spały, że wszystko w porządku, a szczegóły przekażemy im na miejscu. 

Marcelina

Niesłychaną ulgę przyniósł mi widok spalskiej okolicy. Po tych wszystkich „atrakcjach”, których doświadczyłam w ciągu ostatnich 24 godzin, było to ukojeniem. Zdążyłam już poniekąd zżyć się z tymi okolicami. Również cudownym było zobaczenie wszystkich i tak ciepłe przywitanie z ich strony. Najpierw oczywiście wpadłam w ramiona trenera, który był dla mnie jak drugi ojciec. Zostałam wyprzytulana i odesłana do pokoju. Jednak Andrea nie pozwolił mi na samotność i poprosił Martynę o dotrzymanie towarzystwa.
Blondynka taktownie unikała niewygodnego dla mnie tematu zagadując o wszelakich błahostkach. Z przyjemnością spędziłam z nią czas pozostający do popołudniowego treningu, na który uparłam się iść, mimo że trener mi odpuścił.

Michał K.

Podziwiałem Marcelinę, że nie dawała sobie poznać, że wszystko ją przerasta. Nikt nie naciskał na nią, żeby powiedziała, co się działo. Panowie unikali tego tematu, starając się zajmować ja jakimiś wygłupami.
- Misiek, słuchaj, pasowałoby im coś niecoś szepnąć więcej bo widać, że ich zżera ciekawość. - Zagadał Krzysiek pod koniec treningu.
- Tylko tak, żeby Młoda nie wiedziała. - Dodał Ziomek.
- Mam pomysł. - Pocieszyłem ich. - Jest ładna pogoda, to przejdziemy się na spacer.
- I bardzo dobrze. - Poklepał mnie po ramieniu Łukasz. - Wreszcie sobie powyjaśniacie wszystko tak jak należy.
- Co masz na myśli? - Zapytałem nie rozumiejąc.
- Czy ona już wie, że jest dla ciebie ważna i to nie jak przyjaciółka, a ktoś więcej?

Marcelina

- Masz chwilę? - Kubiak zajrzał do pokoju kilka minut po kolacji.
- Wchodź. - Zaprosiłam go z lekkim uśmiechem.
Nieśmiało przekroczył próg i po zamknięciu drzwi skierował się do mojej szafy. No to było trochę dziwne.
- Możesz mi powiedzieć czego szukasz? - Stanęłam tuż obok niego.
- Tego! - Krzyknął uradowany i podał mi cienki polar.
- Ale po co? - Kompletnie za nim nie nadążałam.
- Bo idziemy na spacer. - Uśmiechnął się i zaczął zakładać mi ciepłą bluzę. - No co, chłodno jest. - Próbował się usprawiedliwiać. - Chodź. - Chwycił mnie za rękę i po chwili szliśmy już ścieżką w stronę drogi.

Łukasz Ż.

- Za pięć minut nadzwyczajne posiedzenie w konferencyjnej. - To był ostatni z pokoi, który mieliśmy odwiedzić.
Trener nie miał nic przeciwko spotkaniu, nawet sam zaproponował, że wraz ze mną i Krzyśkiem poinformuje wszystkich.
Drużyna wiedziała o co nam chodzi, więc od razu po zgromadzeniu się, przekazaliśmy im garść informacji. Widać było, że zszokowało ich to. Tym razem też obeszło się bez żadnych zabawnych komentarzy. Na ich twarzach gościła powaga, zdumienie i współczucie.
To sprawia, że są najwspanialsi – głównie zabawni, ale poważni i solidarni, kiedy tylko części zespołu coś się przytrafia. A niewątpliwie Marcela jest już częścią drużyny.
Michał K.

- Usiądziemy? - Zaproponowałem widząc ławeczkę na trasie naszego spaceru.
Jak do tej pory rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Ot, swobodna konwersacja na tematy, które nam się nie kończyły.
- Pewnie. - Odpowiedziała dziewczyna i zajęła miejsce na skraju ławki.
- Wiem, że ostatni czas był dla ciebie ciężki... - Zacząłem niepewnie, ale po zauważeniu zainteresowania moimi słowami postanowiłem kontynuować myśl. - Zdaję sobie też sprawę, że na chwilę obecną masz dość męskiego gatunku... - Znów zawiesiłem głos, ale tym razem dlatego, że Marcelina zaczęła lekko chichotać. - Przepraszam, co cię tak bawi? - Spojrzałem z groźną miną.
- Misiek, do rzeczy, a nie owijasz w bawełnę. - Poklepała mnie po ramieniu.
- No to przecież dążę do tego. - Udałem obrażonego, ale jej uśmiech rozwiał moje srogie pomysły. Złapałem ją delikatnie za dłoń i wznowiłem swoją wypowiedź. - Wiesz też, że nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką. Jesteś kimś więcej. Dlatego... - Obserwowałem uważnie emocje przebiegające po jej twarzy. - Dlatego może spróbujemy razem? Już nie jako „ja” i „ty”, a „my”? - Wreszcie wydusiłem z siebie to, co leżało mi na sercu.
- Michał... - Mocno ścisnęła moją dłoń.

Michał W.

- No, kurde, no! - Spojrzałem na moją koszulkę, na której plama z kawy robiła się coraz wyraźniejsza. - Co ty sobie wyobrażasz? Nie dość, że jesteś tu od niedawna, bo jakimś cudem wygryzłaś panią Ewę, to się szarogęsisz i któryś raz z kolei kogoś oblewasz! - Moje zdania zbytnio nie miały składu, ale z nerwów już nie panowałem nad sobą.
Niebieskowłose stworzenie z recepcji za nic miało sobie to, że znów coś nabroiło.
- Oj no, przepraszam. - Wydała z siebie jakieś krótkie westchnienie połączone z jednoczesnym przewracaniem oczami. - Też ci się stało...
No nie, miarka się przebrała! Bezczelna gówniara. Ledwo co szkołę skończyła, a tu zero szacunku wobec starszych.
- Posłuchaj mnie i to uważnie. - Poprawiłem się, gdyż zauważyłem coraz większe zbiegowisko kryjące się za rogiem. - Nie wiem, czyją jesteś protegowaną, ale wiedz, że długo tu nie popracujesz. I obiecuję ci, że moje zdanie poprze cała drużyna.
Nieoczekiwanie gdzieś tam zaczęli klaskać, a ja tylko kpiąco spojrzałem na Beatę i poszedłem na górę. Ona denerwowała nie tylko mnie, ale też wszystkich chłopaków. I jeszcze dziś postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce i załatwić wszystko raz a porządnie.

Marcelina

- Michał... - Zaskoczył mnie totalnie tym wyznaniem. - Co ja mam ci powiedzieć?
- Tylko i wyłącznie to co czujesz i podpowiada ci serce. - Uśmiechnął się ciepło.
Moją odpowiedzią był pocałunek złożony na jego ustach. Na chwilę obecną moje serce podpowiadało mi, że mogę mu zaufać i, że on jest inny.
- Nie pozwolę nikomu by cię skrzywdził. - Powiedział Kubiak po chwili. - Chodź. - Wstał i podał mi ręce. - Zaczyna być coraz chłodniej.
Przystałam na jego propozycję i ruszyłam się z ławki.

Krzysztof I.

- A ja wam mówię, że on będą razem! - Broniłem swojego zdania jak lew.
- Ale Krzysiu, daj im czas. Znając Dzika to będzie długo zwlekał. - Powiedział Ziomek.
- A o co się założymy? - Zapytałem Łukasza.
- O co się sprzeczacie? - Do naszego pokoju wszedł Pit z Martyną.
- My? - Zapytaliśmy równocześnie. - O nic.
- Mhm. - Westchnęła blondynka. - Krzysiu, a co to? - Podeszła bliżej mojej twarzy.
- Co się stało? - Przestraszyłem się i pobiegłem przejrzeć się w lustrze, dziewczyna poszła za mną. - Przecież nic nie mam na twarzy.
- Nie widzisz? - Zapytała. - Nos ci rośnie, kłamczuszku. - Zaśmiała się.
- Wiesz co... - Przewróciłem oczami.
- I co, cykasz się cykorze? - Ziomek wrócił do tematu, gdy pojawiłem się tuż obok niego.
- Żadne cykam się. Ja ci mówię, że to będzie szybciej niż myślisz. - Odpowiedziałem, a Piotrek z narzeczoną przyglądali nam się podejrzliwie.
- A ja nadal twierdzę, że będzie, ale nie teraz. Później. - Łukasz wyciągnął rękę, a ja podjąłem wyzwanie.
- Dobra. Jeżeli przegram, to przez tydzień przynoszę ci śniadanie do łóżka, ale jeżeli to ja zwyciężę, to ty, przez tydzień czynisz te honory. - Podałem swoje warunki, a Żygadło zgodził się na nie kiwnięciem głowy. - Piter, przecinaj.
- O co wy tak w ogóle się zakładaliście? - Zapytała Martyna spoglądająca przez okno.
Wyjaśniliśmy im powody naszego małego sporu.
- Nie chcę cię martwić, Łukasz, ale musisz już jutro wstać wcześniej od Krzyśka. - Powiedziała odwracając się do nas.
- Dlaczego? - Zapytał nie dowierzając.
- Sami zobaczcie. - Skinęła głową, na co my jednym susem znaleźliśmy się koło okna.
Szczerze mówiąc, widok idących Marceliny i Michała trzymających się za ręce mnie nie zaskoczył. Czułem, że to tak się skończy. 

~*~
Witam po dość długiej przerwie. 
Wiem, nawaliłam na całej linii i przepraszam, za to, że rozdział jest nijaki i tak późno. Jednak wolne mnie nie zmotywowało i przyniosło wręcz odwrotne skutki. 

 Czytajcie, komentujcie i do następnego :)