Marcelina
Czas
mijał i nim się obejrzeliśmy zostało kilka dni do Świąt.
- Michał,
ile jeszcze? - Zawołałam do Kubiaka.
- Ostatnie
okno właśnie myję.
Uśmiechnęłam
się sama do siebie i dokończyłam rozwieszać pranie na suszarce.
- Gotowe.
- Powiedzieliśmy równocześnie spotykając się przed kuchnią.
- To co
nam jeszcze zostało? - Zapytał.
-
Gotowanie i pieczenie, ubranie drzewka, ale to w Wigilię, no i w
poniedziałek jedziemy pomóc twoim rodzicom. - Wyliczyłam wszystko.
- Możesz
powtórzyć, bo zatrzymałem się na słowie gotowanie. - Zrobił
niewinną minę.
- Ty się
kiedyś doigrasz, Kubiak. - Zaśmiałam się i pogroziłam mu.
Michał
K.
Jako, że
czas naglił, postanowiliśmy ciasta upiec w niedzielę, a część
sałatek itp. wykonać jak w poniedziałek wrócimy od moich
rodziców.
Jedno
ciasto – makowca już mieliśmy w piekarniku.
- Misiek,
będziesz miał misję. - Usłyszałem.
- Kapitan
Kubiak do zadań specjalnych melduje się na stanowisku. -
Zasalutowałem.
- W takim
razie zadaniem specjalnym jest wycinanie ciastek. Do roboty. -
Marcelina rzuciła we mnie fartuchem.
- Ale że
co? - Otworzyłem szeroko oczy.
- Obawiam
się, że chyba musisz się wybrać do laryngologa. Coraz gorzej
słyszysz. - Wyjęła foremkę z pieca i wstawiła następną, tym
razem sernik. - Mam specjalne zaproszenie wysłać?
- Nie
trzeba. - Zawiązałem fartuch i zabrałem się za pracę.
Dwie
godziny później mieliśmy już wszystko gotowe.
- O nie,
nie, Michaś. - Już miałem wychodzić z kuchni. - Pomożesz mi
posprzątać.
- A tak,
zapomniałem. - Wróciłem się.
Marcelina
zmywała naczynia, a ja ścierałem blaty.
- Wreszcie
koniec. - Odwróciła się.
- Jeszcze
nie. - Uśmiechnąłem się znacząco i po chwili wylądowała na
niej mąka.
- Michał!
- Krzyknęła.
- Tak mi
na chrzcie dali.
- Ty małpo
jedna. - Wyjęła z szafki opakowanie i po nabraniu mąki do ręki
rzuciła we mnie. - Jeden do jednego.
- I tak
ten pojedynek wygram ja. - Zaśmiałem się.
Podbiegłem
do niej i przewiesiłem ją sobie przez ramię.
- Misiek,
proszę cię, przestań. - Próbowała negocjować.
- Ani mi
się śni. - Szybko wbiegłem do łazienki i natychmiast po wrzuceniu
jej do wanny puściłem wodę. - Mówiłem, że wygram. - Napawałem
się zwycięstwem.
- Jednak
nie przewidziałeś tego. - W ułamku sekundy straciłem grunt pod
nogami i poczułem wodę na sobie. - Jest remis.
Marcelina
- To od
czego zaczynamy? - Poprawiłam fartuszek i uśmiechnęłam się do
pani Ani.
- Zrobimy
jakieś ciasto z masą. Co powiesz na snikersa? - Zaproponowała.
-
Uwielbiam orzechy, więc idealnie. - Przyznałam.
- W
międzyczasie jak ciasto będzie się piekło, zrobimy jakieś
ciastka. A potem się zobaczy. - Podała plan pracy.
- Znam
kogoś, kto znakomicie poradzi sobie z wykrawaniem ciasteczek. -
Uśmiechnęłam się, bo w mojej głowie zaczął rodzić się plan.
- Michał jest chętny do takiej pracy.
- Chyba
sobie żartujesz. - Pani Ania nie chciała mi uwierzyć. - Dzięki
tobie, wreszcie wyjdzie na ludzi. - Zaśmiała się. - Bardzo się
cieszę, że stał się odpowiedzialny i pomocny. Może zdradzisz mi
jak do tego doprowadziłaś?
- Bardzo
prosto, jestem za równym podziałem obowiązków domowych, więc nie
ma zbyt wiele do gadania.
- O czym
rozmawiacie? - Pojawili się dwaj panowie.
- O tym,
że musimy w domu wprowadzić pewne zmiany, Jarku. - Pani Anna
puściła do mnie oko.
Michał
K.
- O której
twój tata ma przyjechać? - Zapytałem wchodzącą właśnie do
salonu Marcelinę.
- Pisał,
że będzie przed 17. - Wyjaśniła. - To co, zabieramy się za
ubieranie choinki?
- Na to
czekam. - Uśmiechnąłem się i zaczęliśmy dekorować drzewko.
Godzinę
później było już gotowe. Efekt nas zachwycił. Nawet nie
sądziłem, że tak uda nam się przybrać choinkę.
- Michał,
rozłożysz sztućce na stole? - Marcela skończyła przygotowywać
półmiski z daniami. - I jakbyś mógł to jeszcze ułożyć? -
Spojrzała na mnie.
-
Oczywiście. - Odpowiedziałem i zabrałem się za pracę.
- Wracam
za chwilę. - Rzuciła i zmyła się na górę.
Poukładałem
wszystko i kiedy skończyłem, moja dziewczyna pojawiła się w
drzwiach.
- Ale
pięknie wyglądasz! - Powiedziałem, gdy już pozbierałem szczękę
z podłogi.
Miała na
sobie szarą dopasowaną sukienkę z koronkowymi rękawami.
- Dlaczego
widzę to... - Podszedłem do niej i wskazałem na ubranie. - Dopiero
pierwszy raz?
- Może
nie uważnie patrzyłeś? - Zaczęła się ze mną droczyć.
- Coś
sugerujesz? - Jeszcze zmniejszyłem odległość między nami.
- Ja?!
Ależ skąd. - Zarzuciła mi ręce na szyję. - Kupiłam jak byłeś
na jakimś wyjeździe, a potem zapomniałam. - Cmoknęła mnie w
usta, a ja objąłem ją w pasie.
- Wiesz,
że tylko winny się tłumaczy? - Tym razem to ja ją pocałowałem,
ale przerwał nam dzwonek do drzwi .
- Idź się
przebrać. Ja otworzę. - Puściłem ją i odeszła w stronę drzwi.
Marcelina
- Cześć
córeczko. - Tata przywitał mnie jak tylko otworzyłam.
-
Nareszcie. - Przytuliłam się do niego. - Jak podróż?
- Zleciała
szybko. - Odpowiedział zdejmując płaszcz. - Cieszę się, że cię
widzę. - Objął mnie ramieniem. - Moja mała córeczka. - Pocałował
mnie w czubek głowy.
- Już nie
taka mała. - Uśmiechnęłam się do niego. - Chodź do salonu.
Weszliśmy
do pomieszczenia równocześnie z Michałem.
- Witam
panie Adamie. - Podali sobie ręce.
- Zaraz
wracam. - Skierowałam się do kuchni by spojrzeć, czy ostatnie
potrawy się już dogotowały.
Wyłączyłam
gaz pod garnkami, przelałam zupy do waz i zaniosłam na stół.
- Możemy
zaczynać? - Zapytałam Michała stojącego przy oknie.
- Tak. -
Puścił firankę i zbliżył się do krzesła.
Najpierw
modlitwa, a potem życzenia. Wszyscy chcieliśmy, aby cały czas
dopisywało nam szczęście. Połamaliśmy się przy tym opłatkiem i
zasiedliśmy przed tradycyjnymi 12 potrawami.
Po
wieczerzy zaśpiewaliśmy wspólnie kolędę, a następnie
rozpakowaliśmy prezenty. Razem z Michałem kupiliśmy tacie
szwajcarski zegarek. I chyba spodobał mu się, bo od razu zdjął
swój stary i po nastawieniu godziny zmienił na nowy. Tata z kolei,
jakby czytał w naszych myślach, kupił nam ekspres do kawy. Ciężko
miałam wybrać coś odpowiedniego dla Michała, ale doszłam do
wniosku, że perfumy od Armaniego powinny mu się spodobać. Z
zadowoleniem cmoknął mnie w policzek.
- Odpakuj,
nie bój się. - Zaśmiał się Kubiak, widząc jak delikatnie
trzymałam pudełeczko.
Rozerwałam
papier, w które było zapakowane. Otworzyłam je i moim oczom ukazał
się piękny komplet – kolczyki i wisiorek z niebieskim (czyli w
moim ulubionym kolorze) kamieniem.
- Jest
cudny. - Wyraziłam swój zachwyt w stronę Kubiaka, na co on
odpowiedział szerokim uśmiechem.
Michał
K.
Pierwszy
dzień świąt spędziliśmy w rodzinnym gronie. Gościliśmy moich
rodziców i polubili się z panem Adamem. Ale ze świętami tak już
jest, że mijają stanowczo za szybko.
Po
świętowaniu ekspresowo trzeba było wrócić do rzeczywistości i
treningów. Żeby nie wyjść z wprawy musieliśmy ćwiczyć. Jednak
dzień za dniem mijał i w końcu nadszedł 31 grudnia.
Jako, że
dostaliśmy zaproszenie z Rzeszowa, zapakowaliśmy się w południe
do auta i wyruszyliśmy w drogę.
-
Misieek... - Zaczęła Marcelina. - Co by było, gdybym wtedy wróciła
do domu zgodnie z planem? No wiesz... Później... - Skubała skrawek
szalika uporczywie się w niego wpatrując.
- Założę
się, że bylibyście małżeństwem. - Trochę spochmurniałem.
-
Przepraszam. - Spojrzała na mnie. - Ale jakoś dziś nie daje mi to
spokoju. Dobrze się stało, że wtedy go przyłapałam. Przynajmniej
teraz mam obok siebie kogoś, kogo kocham z całego serca. - Dodała
rumieniąc się.
W
odpowiedzi pogładziłem ją po kolanie i zmieniłem bieg.
- Cieszę
się, że cię mam. - Powiedziałem.
Marcelina
Do
Rzeszowa dojechaliśmy późnym popołudniem. Zaparkowaliśmy i
podążyliśmy do mieszkania Pita. Tam miała odbyć się impreza
sylwestrowa dla paru znajomych. Ich apartament był duży, dlatego
bez przeszkód mogli pozwolić sobie na organizację tego typu
spotkania.
- Cześć
Kubiaki. - Przywitała nas Martyna otwierając drzwi. - Chodźcie do
środka. Piter właśnie próbuje... - Przerwała słysząc
przeciągły krzyk. - Chwila, chyba zadanie go przerosło.
Zdjęliśmy
wierzchnie okrycie i poszliśmy do salonu.
- Piotrek,
czy dekoracja jest aż tak trudna? - Zapytała blondynka, krzyżując
ręce na klatce piersiowej.
- No, ale
te balony same pękły... - Zaczął się usprawiedliwiać.
-
Spokojnie, Piter, pomogę ci. - Zaoferował się Kubiak.
My z
Martyną tylko machnęłyśmy rękoma i wyszłyśmy.
- Goście
powinni być za jakąś godzinkę, więc spokojnie mamy czas na
przebranie się itd. - Uśmiechnęła się. - Łazienka jest do
twojej dyspozycji.
- Ok.
Po 15
minutach byłam prawie gotowa. Został mi jedynie makijaż. Ale żeby
nie zajmować innym łazienki postanowiłam umalować się w
mniejszym lusterku w przedpokoju.
- Śliczna
sukienka. - Skomentowała mój strój Martyna.
Specjalnie
na tą okazję kupiłam niebieską sukienkę na jedno ramię, tak by
pasował do niej gwiazdkowy komplet od Michała. Na stopy wsunęłam
czarne szpilki na platformie.
-
Dziękuję. - Wzięłam kosmetyczkę i przy lustrze zaczęłam
troszkę udoskonalać urodę.
Kilkanaście
minut później pojawiła się gotowa Martyna w miętowej sukience i
beżowych dodatkach. Panowie wymienili między sobą tylko
porozumiewawcze spojrzenia. Jako ostatni już przebrany, wyszedł
Piotrek. Równocześnie z dzwonkiem do drzwi.
- Dzień
dobry, cześć i czołem. - Rozległ się głos w przedpokoju.
- Cześć
Ignaczaki. - Rzuciła Martyna. - Zapraszamy.
W salonie
pojawił się libero z żoną.
- Aaaaa.
Młoda! - Krzysiek postanowił przywitać mnie w wylewny sposób i
rzucił się na moją szyję.
- Też się
cieszę, że cię widzę. - Powiedziałam do niego.
- Co
słychać? - Zapytała Iwona, kiedy już ucałowała mój policzek.
Michał
K.
Po
półgodzinie zebrali się wszyscy zaproszeni goście. Były to
głównie osoby związane z Resovią. Piter postarał się i
przygotował listę ze świetnymi kawałkami, dlatego szybko też w
miejscu do tego wydzielonym zaczęły się pojawiać pierwsze pary.
Nawet się
nie obejrzeliśmy, a już zostały minuty do końca roku 2013.
Zabraliśmy więc butelki szampana ze sobą, narzuciliśmy kurtki na
ramiona i wyszliśmy przed blok. Ktoś tam miał przygotowane
fajerwerki.
- No to
odliczamy! - Krzyknął Achrem.
Ja z
kolei spojrzałem na Marcelinę i złożyłem na jej ustach długi
pocałunek.
-
Szczęśliwego Nowego Roku. - Szepnąłem kończąc jak już minęła
północ.
Wystrzeliły
wszystkie korki od szampana, a na niebie rozbłysły fajerwerki. Po
kilkunastu chwilach wróciliśmy do budynku i bawiliśmy się do
białego rana.
Marcelina
Do Żor
wróciliśmy 2 stycznia. Nadszedł czas na ponowne wdrożenie się w
normalny rytm życia. Każde z nas chodziło do pracy, ale i tak
spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Cieszyłam się wówczas, że los
chciał, by siatkarze pojawili się na tym peronie. Moje życie
zmieniło się o 180 stopni, ale nie żałowałam. Wreszcie byłam
szczęśliwa.
~*~
Nie ma to jak już pod koniec lipca pisać o świętach i Sylwestrze ;)