poniedziałek, 3 czerwca 2013

Prolog



  • Wyjdziesz za mnie? - Młody mężczyzna uklęknął przed dość wysoką, zgrabną brunetką, spojrzał w jej błękitne tęczówki i otworzył trzymane w dłoni, małe czerwone pudełeczko.
  • Michał... - Kobieta powoli analizowała usłyszane przed chwilą słowa. - Tak! - Zrobiła pauzę. - Tak! Tak! Tak!
Szatyn wstał. Założył dziewczynie piękny pierścionek z brylantem, chwycił ją w ramiona i podniósł kilka centymetrów nad ziemię. Nie zważając na obecność rodziców swoich i wybranki pocałował ją, a wtedy w salonie wybuchły gromkie brawa.
  • No synu, nareszcie. - Wysoki barczysty mężczyzna koło pięćdziesiątki, poklepał go po ramieniu.
  • Synku! - Szczupła pani podeszła do niego i mocno przytuliła. - Tak się cieszę, że w końcu dorosłeś.
  • Mamo! - Zmierzył ją wzrokiem i pocałował w policzek. - Jakby nie było mam 25 lat. Już jakiś czas jestem dorosły.
Tymczasem w drugiej części salonu...
  • Córcia! Uwierz, lepiej trafić nie mogłaś! - Elegancka, nie najmłodsza już pani objęła ją mocno. - Taki porządny, zresztą tak jak i jego rodzice. Jestem z ciebie taka dumna. - Pociągnęła nosem.
  • Kochana, jeśli tylko dowiem się, że cię skrzywdził, to mu nogi powyrywam z d... - Szpakowaty mężczyzna nie zdążył dokończyć, gdyż córka posłała mu groźne spojrzenie.

Z perspektywy Michała
  • Marcela... - Zawiesiłem głos. - Marcelka, chodźmy już. - Szepnąłem jej do ucha, po czym lekko pocałowałem w szyję.
  • Ale jak się wytłumaczymy? - Zapytała mnie, spoglądając z ukosa.
  • Coś się wymyśli. Zrozumieją. - Mrugnąłem do niej, a następne zdanie skierowałem do rodziców i przyszłych teściów. - Przepraszamy bardzo wszystkich, ale my już się będziemy zbierać. To był długi dzień...
  • I pełen niespodzianek. - Dodała moja narzeczona splatając nasze dłonie.
Pożegnaliśmy się z każdą osobą i opuściliśmy willę moich rodziców. Wolnym krokiem podeszliśmy do naszego, a właściwie mojego BMW zaparkowanego na podjeździe.

Z perspektywy Marceliny
Michał otworzył mi drzwi do samochodu, jak to miał w zwyczaju robić. Potem usiadł za kierownicą i zanim odpalił silnik, rozpiął najwyżej zapięty guzik w swojej błękitnej koszuli firmy - Tommy Hilfiger. Po 15 minutach jazdy byliśmy już w domu.
Zmęczona usiadłam na sofie w salonie i zdjęłam czerwone szpilki. Odkładając je mój wzrok zatrzymał się na cudownym pierścionku. Pomyślałam wtedy, że naprawdę jestem szczęściarą. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Michała:
  • I co, kotku, powiesz na winko?
  • Jestem za. - Powiedziałam, a mój narzeczony... (Mamo, jak to brzmiało na-rze-czo-ny) Wyłonił się z kuchni z butelką i kieliszkami w ręce. 

      

    ***************************************
    I tak, proszę państwa, zamieszczam świeżutki początek historii o Marcelinie. <Szczególne podziękowania dla Marzenki, która mi ją obrazowo opisała dziś rano> 
    Liczę na wyrozumiałość, gdyż jestem początkująca w tej "branży".
    Mam nadzieję, że szczerze skomentujecie moje poczynania. 
    Powiedzcie co mam zmienić, co poprawić... Jakie elementy Waszym zdaniem powinny się pojawić, a czego nie ma być. 
    Pozdrawiam gorąco, bo jak patrzę co się dzieje za oknem to ciarki przechodzą...
    Paula