Marcelina
Po
wygranym Memoriale mieliśmy kilka dni wolnego. Każdy w tym czasie
chciał odpocząć. Zarówno od gry, jak i nie czarujmy się, od
siebie nawzajem. Mimo że panowie dogadywali się ze sobą świetnie,
to i tak potrzebowali urlopu od siebie. Szkoda było mi Krzyśka,
który jednak po cichu liczył, że jednak pojedzie ze wszystkimi.
Wraz z
Michałem zadecydowaliśmy, że te kilka dni spędzimy osobno. Chciał
odwiedzić rodziców, a ja nie miałam zamiaru psuć rodzinnej
atmosfery. Próbował mnie przekonać, ale ja byłam nieugięta.
Pożegnaliśmy się i każdy skierował się w swoją stronę.
W Spale
mieliśmy się stawić 12 września. Wszyscy przyjechali punktualnie
i już po południu trenowali. Czuć było, że atmosfera była,
delikatnie mówiąc, gęsta. Każdy nadrabiał miną jak mógł.
Widoczne były nerwy. W końcu waga rozgrywek była wielka.
- Mogę
przeszkodzić? - Do mojego spalskiego pokoju wsunęła się głowa.
Przytaknęłam
i odłożyłam książkę na stolik. Martyny nie było. Miała ciężką
pracę – masaże.
- Co
robisz? - Michał usiadł obok mnie.
-
Czytałam. - Uśmiechnęłam się do niego.
-
Tęskniłem. - Poczułam jego usta na swoich.
- Ja tego
nie widziałem! - Usłyszeliśmy krzyk. - Będę miał uraz do końca
życia.
Oblałam
się rumieńcem, a Kubiak zareagował.
- Paweł,
no. Masz wyczucie. - Przewrócił oczyma.
- Co cię
tu sprowadza? - Zapytałam. - Chodź do środka. - Zaprosiłam go, bo
nadal usilnie trzymał się klamki. - Nie bój się, ona nie
ucieknie.
- A jakby
tak czasem? - Spojrzał na nią, po czym zamknął drzwi.
- Mów. -
Zachęciłam go.
- Bo... -
Zaczął, ale próbował budować napięcie. - Będziemy mieć gości.
- Bogu
dzięki, że nie dziecko. - Spojrzał w sufit Michał.
Roześmialiśmy
się na jego słowa.
- Prezes
ma przyjechać jeszcze dziś. - Wyjaśnił Zatorski.
- Po kiego
grzyba? - Zastanawiał się Dziku.
- Nie
powołuj się na Wojtka Grzyba niepotrzebnie. - Spojrzałam z ukosa
na Miśka.
- Ty
sobie, Młoda, nie pozwalaj. - Pogroził mi palcem.
- A ty
skąd w ogóle masz takie info? - Zwróciłam się do Pawła.
-
Rozmawiałem z trenerem, kiedy telefon mu zadzwonił. Chciałem iść,
ale Andrea mnie powstrzymał i powiedział potem, ze mam rozgłosić
dobrą nowinę reszcie. - Wytłumaczył się.
- Okeej.
Dzięki. - Powiedział Michał, delikatnie dając libero do
zrozumienia, że lepiej będzie jak już sobie pójdzie.
-
Zrozumiałem aluzję. - Mrugnął okiem. - Po kolacji w
konferencyjnej. - I wyszedł.
- To na
czym my to? - Kubiak odwrócił się w moją stronę. - Już wiem...
- Delikatnie wpił się w moje usta.
Michał
W.
Dziś już
wyjeżdżaliśmy do Gdańska. Chyba nikomu nie chciało się zgrywać
i każdy w miarę koncentrował się na sporcie – na analizach,
rozgryzaniu taktyki przeciwników.
Mijały
godziny, minuty i sekundy, aż nadszedł TEN dzień – pierwszy mecz
w Mistrzostwach Europy. Rozgrywka miała rozpocząć się o 20,
dlatego na halę przyjechaliśmy prawie dwie godziny wcześniej.
Mieliśmy mieć czas na przebranie się, lekkie odstresowanie, a
potem na ćwiczenia.
Najpierw
odśpiewaliśmy hymny. Potem punktualnie rozpoczęliśmy mecz.
Pierwsza akcja była szczęśliwa dla nas. Druga również. Jednak na
pierwszej przerwie technicznej prowadziła drużyna z Turcji. Jednak
nie zraziło to nas i pierwszego seta wygraliśmy do 22. Nadszedł
czas na drugą partię. Pierwsza przerwa techniczna była na korzyść
dla nas. Na drugiej mieliśmy przewagę 6 punktów nad przeciwnikami.
Tak też pewnie, bo do 15, wygraliśmy drugiego seta. W trzecim
jednak dopadł nas jakiś mały zastój i przegraliśmy, ale as Wiśni
zakończył czwartą partię i wygraliśmy cały mecz 3:1.
Nerwy
uspokoiły się na chwilę. To znaczy do drugiego spotkania, czyli
dnia następnego. Przeciwnik był trudny – Francja. Znów
zaczęliśmy punktualnie o 20. W pierwszym secie, na pierwszej
przerwie technicznej prowadziliśmy 8:7. Prowadziliśmy zdecydowaną
większość czasu, aż do stanu 20:20. Potem Jarski psuje zagrywkę,
a francuski blok dał się we znaki Kurkowi. Jednak zdobyliśmy
jeszcze punkty. Piłka setowa dla Francji. Ngapeth uderzył i stało
się – koniec seta. Po drugim było już 0:2... To wszystko przez
Ngapetha i sędziego, który wcale nie zachwycał swoimi decyzjami. W
trzecim secie nastąpiło przełamanie w naszych szeregach i
zwyciężyliśmy. Jednak ucieszyliśmy się chyba zbyt wcześnie –
trójkolorowi wygrali z nami 3:1.
Kolejny
dzień = kolejny mecz. Tym razem naszym przeciwnikiem była Słowacja.
Pierwszy set kończył się grą na przewagi. Jednak to nam szczęście
dopisało i z wynikiem 26:24 zdobyliśmy pierwszą partię. Jednak
drugi set przyniósł nam małe rozczarowanie. Przegraliśmy do 20.
Wiedzieliśmy, że to nie może się tak skończyć. Błąd Słowaków
w końcówce spowodował, że zwyciężyliśmy 25:19. Jeszcze tylko
jeden set! Jarski w pięknym stylu zakończył mecz. Było 3:1 dla
nas. Teraz byliśmy już na 2 miejscu w grupie, co oznaczało tylko
jedno – baraże.
24
września stanęliśmy oko w oko z Bułgarami. Wiedzieliśmy, że ten
mecz był naszą jedyną nadzieją na awans. Nasz blok sprawił, że
prowadziliśmy 1:0. W drugiej partii również znakomicie nam szło.
Prowadziliśmy już 2:0. Spadek formy przypadł na seta trzeciego.
Coś zaczęło się psuć. Przegraliśmy dwa kolejne sety – będzie
tie-break. Nasza ostatnia szansa. Nerwowo w końcówce. I niestety,
stało się. Przegraliśmy.
Marcelina
Cały
następny dzień cała drużyna snuła się jak cienie. Mieli
pretensje sami do siebie, że nie potrafili wykorzystać szansy. Wraz
z całym sztabem próbowałam ich pocieszać jak tylko mogłam.
Wieczorem
większość jeszcze była w hotelu. Pierwszy do mojego pokoju
przyczłapał Kubiak. Mocno go przytuliłam widząc jego zbolałą
minę.
- Misiu,
nie smutaj. - Pocałowałam go.
- A
zamieszkasz ze mną? - Zapytał ni z gruchy, ni z pietruchy.
- Ty tak
serio? - Zdziwiłam się.
Na
odpowiedź jednak musiałam zaczekać, gdyż ktoś zaczął dobijać
się do pokoju. Wstałam i otworzyłam drzwi. Do pomieszczenia weszli
gęsiego siatkarze. Pousadzali się tak, że ciężko było koło
nich przejść.
- I co
teraz? - Zadał bardzo filozoficzne pytanie Możdżon.
- Skończył
się sezon reprezentacyjny, zacznie się klubowy. - Uśmiechnęłam
się lekko. - Będziecie mieć treningi to szybko zapomnicie.
- A co z
tobą? - Zainteresował się Winiar.
- Ze mną?
- Westchnęłam głęboko. - Nie wiem.
- To jedź
z nami. - Odezwali się Wrona, Włodarczyk i Zatorski.
- Pfff.
Wybierz dobrze i dołącz do mistrzów. - Puścił mi oko Fabian, w
jego ślady poszedł Pit, a Martyna szeroko się uśmiechnęła.
- Jaasne.
- Zganił ich Możdżonek. - Panowie, bierzemy ją do Kędzierzyna. -
Wiśnia i Rucek przybili z Marcinem piątkę.
- A ja
jednak czuję, że ta pani... - Wojtaszek wskazał na mnie. -
Zamieszka w Żorach.
- Kto jest
najbliżej prawdy? - Zapytał Ziomek, który nie wtrącał się
przedtem w dyskusję.
- Nie
wiem. - Przyznałam zgodnie z prawdą. - Jeszcze nie myślałam, co z
sobą zrobię. Ale wiem jedno... - Wszystkie spojrzenia były
utkwione we mnie. - Będę za wami wszystkimi strasznie tęsknić.
Odegraliście w moim życiu wielką rolę i dziękuję wam za to. - W
moim oku zakręciła się łezka. - Nawet nie wyobrażacie sobie, jak
dzięki wam zmieniło się moje życie. Oczywiście na lepsze. I za
to jeszcze raz dziękuję. - Teraz kropelka spadła z drugiego oka.
-
Przestań. Nie masz za co. - Dało się słyszeć z różnych części
pokoju, a Kubiak delikatnie mnie przytulił i kciukiem otarł
pojedyncze łzy.
- Wiesz,
że my tu jesteśmy jak jedna wielka rodzina. - Zaczęli się
uśmiechać po kolei. - I jakbyś czegoś potrzebowała to jesteśmy
24 godziny na dobę.
-
Dziękuję. - Tylko tyle mogłam wtedy powiedzieć.
Michał
K.
-
Dobranoc. - Panowie po kolei zaczęli wychodzić z pokoju.
-
Przejdziemy się? Jeszcze nie jest tak późno. - Zapytałem
Marcelinę.
- W sumie,
czemu nie. - Zarzuciła na ramiona bluzę i wyszliśmy z hotelu.
Podążaliśmy
przed siebie, trzymając się za ręce.
- Mówiłem
jak najbardziej serio. – Powiedziałem po kilku minutach ciszy. -
Proszę, zamieszkaj ze mną. - Zatrzymaliśmy się.
- Michał,
ale to poważna decyzja. - Marcelina spojrzała prosto w moje oczy.
- Wiem.
Zdaję sobie z tego sprawę. - Przytuliłem ją mocno i mówiłem
dalej tuż koło jej ucha. - Wiem też, że znamy się niecałe pół
roku, ale jesteś dla mnie wyjątkowa i chcę cię mieć obok każdego
dnia. „Zasypiać i budzić się przy tobie do końca swoich dni...”
- Zanuciłem.
Puściłem
Marcelinę i ująłem jej twarz w dłonie. Zauważyłem, że ma w
kącikach oczu zgromadzone łzy.
- Nie
płacz, głuptasie. - Pocałowałem ją.
- Zgadzam
się. Spróbujmy. - Powiedziała w końcu, a ja podniosłem ją i
okręciłem wokół własnej osi.
~*~
Cześć :)
Chyba oszalałam do końca - napisałam rozdział w niecałe dwie godziny.
Zdaję sobie sprawę, że jest nijaki, ale trudno.
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś jest i to czyta.
Pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku :)
Pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku :)