środa, 16 lipca 2014

Trzydziestka dziewiątka

Michał K.

W związku z tym, że wygraliśmy z Transferem, a kolejny mecz mieliśmy rozgrywać na wyjeździe w Bełchatowie, trener postanowił dać nam wolną niedzielę.
- Misiek, chodźmy na zakupy... - Marcelina wzięła mi pilot do telewizora z ręki. - Prooszę.
- Serio? - Skrzywiłem się.
- Mhm. - Przytaknęła. - Mamy okazję razem spędzić czas to po pierwsze, a po drugie kosmetyki mi się kończą. - Taa, dobra ściema nie jest zła.
- Teraz też spędzamy czas razem. - Odbiłem piłeczkę.
- Misiek, no. - Chwyciła się pod boki. - Chodź, staruszku. - Wypięła mi język.
- Staruszku? - Aż wstałem z wrażenia. - Jestem od ciebie tylko trzy lata starszy. - Policzyłem szybko, a ona tylko przewróciła oczyma.
- Ale to był dobry argument, żebyś podniósł się z kanapy. - Zaśmiała się.
- Orzesz ty, orzeszku. - Złapałem ją w pasie i przewiesiłem przez ramię.
- Misiek, puść mnie. - Zaczęła się wyrywać. - Gdzie ty mnie niesiesz?
- Chciałaś iść na zakupy, więc skracam ci drogę szafki z butami. - Postawiłem ją dopiero w hallu.
Szybko założyła buty i kurtkę, a ja zacząłem wiązać adidasy.
- Torebka! - Uderzyła się otwartą dłonią w czoło. - Wracam za sekundę.
- Sekunda minęła. - Powiedziałem jak zrobiła krok.

Marcelina

W ciągu kilkunastu minut dojechaliśmy do jastrzębskiej galerii handlowej. Michał zaparkował i weszliśmy do budynku.
- To co wracamy już? - Zaczął jęczeć na samym początku, ale zamilkł widząc moje spojrzenie.
Specjalnie odwiedzałam wszystkie sklepy po kolei. Dzięki temu wzbogaciłam się o płaszczyk, dwie pary botków, czarne dżinsowe rurki i sweterekoversize. Nawet Pan-Mam-Już-Dość zauważył parę rzeczy dla siebie.
Do domu wróciliśmy późnym popołudniem.
- Napijesz się herbaty z sokiem malinowym? - Zaproponował Kubiak, gdy rozpalił już w kominku.
- Z chęcią. - Usiadłam wygodnie, ale musiałam wstać, gdyż zadźwięczał dzwonek do drzwi. - Otworzę. - Krzyknęłam.
Po kilku chwilach moim oczom ukazała się nieco niższa ode mnie szatynka.
- Przepraszam, chyba pomyliłam adres. - Odezwała się, gdy zlustrowała mnie od stóp do głów.
- To zależy kogo pani szuka. - Nadal trzymałam rękę na klamce.
- Czy tutaj nie powinien mieszkać Michał Kubiak? - Zapytała niepewnie.
- Michał! - Zawołałam odwracając się w stronę domu.
- Co się stało? - Wyszedł z kuchni, wycierając ręce w ścierkę.
- Jakaś pani do ciebie. - Odsunęłam się.

Michał K.

- Inga? - Zdziwiłem się, kiedy zauważyłem kto stoi za progiem.
- We własnej osobie. - Uśmiechnęła się.
- Chodź do środka.- Zaprosiłem ją. - Wieki cię nie widziałem. - Przytuliłem ją na powitanie.
- Będzie jakieś 10 lat. - Przypomniała.
- Marcela, poznaj, to moja koleżanka jeszcze z podstawówki, Inga. - Wskazałem. - A to... - Podszedłem do brunetki. - Moja dziewczyna, Marcelina.
Kobiety podały sobie dłonie.
- Zapraszam do salonu. - Powiedziałem.
Inga zdjęła płaszczyk i botki. Wszyscy razem poszliśmy do pokoju.
- Czego się napijesz? - Zapytałem gościa.
- Może być herbata. - Odpowiedziała.
- Jasne. - Szybko wróciłem do kuchni.
W błyskawicznym tempie zrobiłem jeszcze jeden napój. Wyjąłem ciastka z szafki i ułożyłem na tacy wraz z kubkami. Parę chwil później byłem już z powrotem.
- Skąd miałaś mój adres? - Spytałem, gdy już usiadłem obok Marceli.
- Twoja babcia mi przekazała.

Marcelina

Michał wraz ze znajomą wspominali dawne czasy, a ja przy okazji dowiedziałam się kilku ciekawych historyjek z życia. Inga wyszła od nas dobrze po 21.
- Nie przypuszczałem, że kogoś takiego dziś będziemy gościć. - Kubiak ułożył się koło mnie na łóżku. - Dzieciństwo... To były czasy... - Rozmarzył się.
- Chyba każdy tęskni za tym bezproblemowym życiem. - Wsunęłam się pod jego ramię.
- Moje teraz jest bezproblemowe. - Przytulił mnie. - Mam ciebie i wszystkie moje troski zniknęły.

Michał K.

Wróciliśmy z wyjazdowego meczu niestety z przegraną na swoim koncie. Po przyjeździe do Jastrzębia, panowie zaproponowali wyjście na piwo w ramach relaksu. Zgodziłem się i zadzwoniłem do Marceli z prośbą, by po mnie przyjechała później. Ustaliliśmy idealną godzinę, ani za wcześnie, ani za późno.
Poszliśmy do knajpki, którą zwykle odwiedzamy.
- Kubiak, coś ty taki zmarnowany? - Szturchnął mnie siedzący obok Patryk.
- Co, za długo poza domem? - Zaczął nabijać się Łasko.
Już myślałem żeby mu się odgryźć, ale zadzwonił mój telefon. Nie patrząc na wyświetlacz nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Oho, zaraz się będzie tłumaczył gdzie jest. - Zaśmiał się Masny do chłopaków.
- Bardzo śmieszne. - Odpowiedziałem im zapominając, że rozmówca już słucha.
- To było do mnie? - Zapytał ktoś z drugiej strony.
- Nie, nie. Skąd. - Wyjaśniłem. - Cześć Inga. - Dopiero teraz się przywitałem, a panowie zaprzestali wszelkich rozmów, przysłuchując się rozmowie.
- Będę za chwilę w Żorach, mogę wpaść? - Zapytała.
- Na chwilę obecną jestem jeszcze w Jastrzębiu. - Przyznałem.
- Kubiak, co ty masz w sobie, że laski za tobą szaleją? - Wypalił Filippov.
- Cicho, Dima. - Uciszyli go koledzy.
- Zaczekaj moment. - Powiedziałem do słuchawki i odszedłem na kilkanaście kroków, żeby chłopaki nie mieli tematu do żartów. - Stało się coś? - Spytałem.
- Chciałam pogadać. - Głos z drugiej strony lekko się łamał.
- To wpadaj do klubu, gdzie siedzimy z chłopakami. - Zaproponowałem i podałem adres.
- Będę za chwilę.
Rozłączyłem się i wróciłem do chłopaków. Oczywiście nie obyło się bez żartów skierowanych na moją osobę. Po około 15 minutach zauważyłem przybyłą Ingę. Pomachałem jej i zasygnalizowałem, żeby do nas dołączyła.
- Cześć. - Szepnęła, gdy stanęła obok naszego stolika.
- Kubiak. No, no, no. - Zaczęli kombinować i wymyślać niestworzone historyjki koledzy.
- Możemy pogadać? - Zapytała Inga nie zważając na docinki mojej drużyny.
Wówczas zauważyłem, że ma czerwone i podpuchnięte oczy od płaczu.
- Pewnie. - Podniosłem się, zostawiając chłopaków.
Usiedliśmy koło baru.
- Co jest grane? - Zainteresowałem się.
- Moment. Zaraz ci powiem, ale najpierw... - Przywołała barmana. - Setkę poproszę. - Wypiła dwie.
- Hola, hola. Spokojnie. - Zaśmiałem się na ten widok. - Mów, co jest?
- Rzucił mnie przez sms. - Łzy zaczęły jej spływać po policzku. - Ostatnio zaczęło się między nami psuć, dlatego pomyślałam, że przyjadę na chwilę do Polski. Odpoczniemy od siebie... - Przerwała i wypiła jeszcze dwa kieliszki. - A on, ten cholerny dupek, napisał mi, że jest moją winą, że musiał sobie znaleźć inną. - Język zaczął jej się już lekko plątać.
- Inga, ale to nie powód, żebyś tyle piła. - Ruchem głowy pokazałem barmanowi, aby jej już nie nalewał.
- No powiedz... Powiedz... Czy ja jestem taka beznadziejna? - Widać, że alkohol zaczął robić swoje.
- Dziewczyno, weź się w garść. Nie był w takim razie ciebie wart. - Oho, Kubiak-psycholog. - Daj mi chwilę. - Poprosiłem ją i podszedłem do kolegów.
Paru z nich zbierało się do wyjścia.
- Misiek, kto to jest? - Zapytał Damian.
- Fakt, nie przedstawiłem wam wcześniej. Koleżanka jeszcze z czasów szkolnych, Inga. - Wyjaśniłem.
- Niezła jest. - Zaśmiał się Łasko i ruchem głowy wskazał na nią. - Pije szybciej niż nie jeden facet. Szacuneczek. - Właśnie wypijała kolejny kieliszek.
- Panowie, trzymajcie się. Widzimy się jutro na treningu. - Pożegnałem się, pospiesznie zabrałem swoje rzeczy i popędziłem do baru. - Inga, prosiłem. - Wyjąłem jej z ręki kolejną porcję alkoholu.
- Michał, ja ci dziękuję. - Wstała z siedzenia i podeszła ku mnie. - Wysłuchałeś mnie i w ogóle... - W tym momencie rzuciła się i zaczęła mnie całować.

Marcelina

- Siema. - Przywitało mnie paru zawodników na zewnątrz.
- Jak nastrój po meczu? - Zapytałam, choć wiedziałam, że porażka zawsze boli.
- Nasz z pewnością lepszy niż tej laski, którą Michał pilnuje przy piciu. - Powiedział Damian.
- Kogo? - Zdziwiłam się.
- Iga.. Inka... O, wiem. Inga. - Przypomniał sobie.
- Aha. Dzięki za info. - Przykleiłam na twarz sztuczny uśmiech i poszłam do środka.
Szczerze mówiąc ta dziewczyna wydawała mi się od początku dziwna... Może byłam po prostu uprzedzona, nie wiem.
Weszłam do środka i zaczęłam rozglądać się za Michałem. Nie zauważyłam go na sali, więc skierowałam wzrok na bar. Widok mnie załamał. W ułamku sekundy poczułam jak znów wali się mój świat. Kolejny dupek – pomyślałam ze złością i natychmiast wycofałam się z lokalu.
- Marcelina! - Usłyszałam za sobą. - Zaczekaj! To nie tak jak myślisz! - Kubiak próbował się tłumaczyć. - Kochanie... - Udało mu się mnie dogonić.
Złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. Wyrwałam się gwałtownie.
- Nienawidzę cię! - Wykrzyczałam i wymierzyłam mu siarczysty policzek.

Michał K.

- Co ty, do cholery, wyprawiasz? - Gwałtownie odepchnąłem od siebie Ingę.
W tym też momencie zauważyłem swoją dziewczynę.
- Odsuń się! - Syknąłem do znajomej. - Marcelina! - Krzyknąłem do wychodzącej brunetki. - Zaczekaj! To nie tak jak myślisz! - Usiłowałem ją dogonić. - Kochanie... - Udało mi się ją złapać za rękę i odwrócić w moją stronę, jednak wyrwała się szybko.
- Nienawidzę cię! - Poczułem mrowienie na policzku.
Szybko uciekła i odjechała z piskiem opon. Ja migiem wróciłem do lokalu.
- Zadowolona jesteś z siebie? - Krzyknąłem, ale na Indze nie wywarło to żadnego wrażenia, gdyż zasnęła z głową na barze.
Szybko znalazłem w kieszeni telefon i zadzwoniłem po taksówkę. Oczywiście jak na złość zgodzili się przyjechać, ale nie wcześniej niż za 15 minut. Uregulowałem rachunki, założyłem kurtkę i zabierając torbę wybiegłem przed budynek. Czas dłużył się niemiłosiernie.

Marcelina

Odjechałam z piskiem opon. Złamałam chyba kilka przepisów drogowych jadąc do Michałowego domu. Zaparkowałam, ale nawet nie zamknęłam drzwiczek. Wbiegłam do środka. Porwałam walizkę, zgarnęłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Klucze od domu rzuciłam na wycieraczkę. Włożyłam torbę do bagażnika i odjechałam. Ruszyłam przed siebie. Zatrzymałam się dopiero w Pszczynie na stacji paliw, bo kontrolka zaczęła nieprzyjaźnie migać. Wyłączyłam silnik i dopiero wtedy się rozpłakałam.

Michał K.

- Żory, tylko szybko. - Poprosiłem kierowcę taksówki.
Po kilkunastu minutach biegłem już przez podjazd do domu. Już miałem otwierać drzwi, gdy poczułem coś pod stopami. Przyświeciłem telefonem i zauważyłem klucze. Drżącymi rękoma podniosłem przedmiot i szybko wszedłem do budynku.
- Marcelina! - Krzyknąłem zaświecając światło. - Marcelina! - Pobiegłem na górę.
Stanąłem jak wryty widząc pobojowisko w sypialni i brak części jej rzeczy.
- Kubiak jesteś totalnym idiotą! - Oparłem się o ścianę i zsunąłem się po niej. - Cholera! - Ukryłem twarz w dłoniach.

~*~
To tego... Chyba byłoby zbyt wiele słodyczy, jakby cały czas im się dobrze układało, nie? 
Mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie za to :) 

#BiolchemowskieNastawienie