wtorek, 3 czerwca 2014

Trzydziestka dwójka

Marcelina

- Bo ja mam pewien pomysł... - Zaczął tajemniczo Michał.
- Ja też! Ja też! - Do pokoju wpadł Kłos, a tuż za nim przydreptał Andrzej. - Ale o co chodzi? - Usiadł na podłodze. - Bo jeżeli o spędzenie wieczoru, to ja mam genialny pomysł.
- Nie tym razem Karolku. - Powiedział Misiek. - Dokończymy innym razem. - Zwrócił się do mnie.
- Jak myślicie, co było najpierw: jajko czy kura? - Wystrzelił ni z gruchy, ni z pietruchy Wrona.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem.
- Endrju, w porządku? - Jako pierwsza odzyskałam zdolność mówienia.
- Jak najlepszym. - Zapewnił mnie. - To o czym my tam? A już wiem, wieczór. Swoją drogą ciekawe, co u Tomka Wieczorka? - Wstał i wyjął telefon z kieszeni. - To ja was przeproszę na chwilę.
- Co to było? - Zapytał Kubiak, kiedy środkowy wyszedł z pokoju.
- Nie wiem, ale dziwnie się zachowuje. - Powiedział jego kolega. - Może tak działa na niego stres przed meczowy... Ale wróćmy. To co, pogramy dziś w karty? Proszęęęę...

Andrea Anastasi

Dziś już pierwszy mecz. Stres jest. Tym bardziej, że zeszłoroczny sukces rzutuje na tegoroczne spojrzenie.
- Dziewczyny... - Przywołałem do siebie asystentkę i fizjoterapeutkę, które jakkolwiek próbowały rozładować nerwy przed meczem wśród chłopaków, rozmawiając z nimi.
- Tak? - Pojawiły się.
- Chciałem wam tylko przypomnieć, że będziecie obserwować rozgrywki tam zza stolika.
- Trenerze, ale spokojnie. To dopiero pierwszy mecz. - Marcelina odkryła moje zaniepokojenie.
- Jest początek sezonu. Nie ma co się tak stresować. - To samo powtarzała Martyna.
- Tak, tak wiem. Ale podświadomość robi swoje.
Po kilku minutach weszliśmy na płytę boiska na Torwarze. Rozgrzewka, kilka uwag i zaczęliśmy walkę z Brazylią.

Martyna

- Kurdee! - Teraz i ja zaczęłam się stresować.
Pierwszy set poszedł na naszą niekorzyść. Widać było złość na twarzach drużyny. Również i tak było po drugim przegranym secie. Ale w trzecim secie podnieśli się i zwyciężyli. Jednak nadal nie mogli znaleźć skutecznego sposobu na przeciwników. W secie czwartym znów się coś posypało i cały mecz przegraliśmy.
- Nie ma się co przejmować. - Przytuliłam Piotrka, kiedy już przebrany wyszedł z szatni.
- W następnym im pokażemy.

Marcelina

- Misiek i tak było dobrze. - Starałam się pocieszyć jakoś Kubiaka.
W odpowiedzi uzyskałam jedynie mocne przytulenie.
Następny dzień minął pod znakiem analiz i dalszych ćwiczeń. Chłopakom udało się przełamać zły nastrój i zdobyć pozytywne podejście do następnej rozgrywki.
Ciężko było patrzeć na ich drugą walkę z Brazylią, tym razem w Atlas Arenie. Znów mieli problemy z początkiem spotkania, ale i tak poszło dużo lepiej niż poprzednie. Jednak stan 3:2 w meczu nie zadowalał. Również kolejne dwa mecze z Francją nie dawały satysfakcji. Widać było, że chłopcy zaczynają tracić nadzieję na zwycięstwa.
Poprawa nadeszła wraz ze spotkaniem z Argentyną. Wygrana poprawiła humory i zmotywowała ich do walki. Tak jak i następne zwycięstwa.
W dobrych nastrojach wyruszyliśmy do Warny, gdzie miały odbyć się kolejne spotkania. Jednak tym razem, nie było nam dane uczestniczyć w Lidze Światowej do końca. Chłopcy byli silni i przyjęli przegraną jako lekcję.
- Co teraz? - Zapytał mnie Michał, kiedy wracaliśmy do Polski.
- Odpoczynek, a potem wracamy do Spały. - Uśmiechnęłam się do niego.
Chyba nie takiej odpowiedzi oczekiwał.
- Wiesz o co pytam... - Westchnął.
- Tak. - Oparłam głowę na jego ramieniu. - Odpoczniesz ode mnie parę dni, jak będę u Michaliny.
- Ejj... - Oburzył się. - Ja nie chcę od ciebie odpoczywać.
- To jedź ze mną. - Zaproponowałam.
- Mówisz serio? - Ruszył się, a ja chcąc nie chcąc podniosłam głowę.
- Jak najbardziej. - Potwierdziłam. - Moja siostra z chęcią cię pozna. Pytała mnie nawet, kiedy będzie taka okazja. A przy okazji zwiedzisz Kolonię.

Michał K.

- Marcelka, a co powiesz na to, żebyśmy najpierw zgarnęli twoje rzeczy z Warszawy, a potem pojechalibyśmy do mnie. Wylot mamy możliwy z Katowic. - Zacząłem obmyślać dogodny plan.
- Jestem za. - Zgodziła się i ponownie zatopiła w lekturze czasopisma.
- Dziękuję wam za współpracę w ostatnim czasie. - Powiedział trener, kiedy byliśmy już w Polsce. - Mam nadzieję, że nabierzecie sił i zdystansujecie się do minionych rozgrywek. Życzę miłego odpoczynku i spotykamy się wkrótce w Spale. Do zobaczenia.
- Widzimy się już nie długo! - Marcelina zaczęła żegnać się z Martyną.
- Trzymaj się, kochana. - Powiedziała blondynka i zaczęła się oddalać.
Po kilku minutach wszyscy się rozeszliśmy.
- Popatrz, tata już czeka. - Marcela chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
- Ale spokojnie, nie ucieknie. - Zaśmiałem się.
W tym momencie przypominała małą dziewczynkę, cieszącą się z powrotu taty z pracy. Obrazek był niezwykły, gdy wpadła mu w ramiona.
- Dzień dobry. - Również przywitałem się z panem Adamem.
- To gdzie najpierw jedziemy? - Zapytał Kornacki.
- Co jak co, ale chyba do domu. - Szepnęła brunetka. - A jutro kierunek: Śląsk.

 ~*~
Witam ponownie :)
Rozdział krótki, ale dodany ze względu na pewną okoliczność (Nie, Biolchemie, nie ze względu na Twoje dzisiejsze ćwiczenie :P ) - otóż: równo rok temu pojawił się pierwszy post z opowiadaniem. 
Chciałam jakoś to uczcić, jednak miałam troszkę mało czasu i temu krótszy. 
Z tego miejsca bardzo dziękuję każdemu za to, że jesteście i czytacie to, co moja wyobraźnia wymyśli.
Dziękuję za każdy komentarz, każde wyświetlenie - to bardzo miłe, że w jakiś sposób macie możliwość krytyki, a to duuużo daje.
 A tak przedstawiają się statystyki :)

Jeszcze raz dziękuję :)