piątek, 16 sierpnia 2013

Dwunastka

Michał K.

        Wyjechaliśmy właśnie z Warszawy. Spojrzałem na deskę rozdzielczą i stwierdziłem, że chyba pasowało by zatankować. Skręciłem na cepeen. Szybko nalałem benzyny, zapłaciłem i już miałem odjeżdżać, gdy Marcelina zatrzymała mnie:
- Zaczekaj moment. - Wyskoczyła z samochodu i po kilku minutach wróciła ze starterem do telefonu. - No co, jak zaczynać to od początku. - Skwitowała i przypięła się pasem.
Tylko się do niej uśmiechnąłem i z powrotem włączyliśmy się do ruchu. Kątem oka obserwowałem jak zmienia kartę SIM w komórce, a starą chowa do portfela.
- Od tej chwili wszystko będzie inaczej. - Powiedziała i podkręciła radio.
Skupiłem się na prowadzeniu samochodu, a Marcela zaczęła podśpiewywać razem z wykonawcą. Trzeba przyznać, że ma niezły głos.
- Dlaczego to robisz? - Usłyszałem, gdy piosenka się skończyła.
- Ale co robię? - Przyznam, że kolejny raz w ciągu dwóch dni nie nadążałem.
- Pomagasz mi. - Czułem jej wzrok na sobie.
- Bo chcę. - Żadna inna logiczna odpowiedź nie przychodziła mi wówczas do głowy.
- Dziękuję. - Znów skierowała wzrok przed siebie. - Powiedz mi, jak to się stało, że będę z wami w Spale?
- Wspominałaś, że chcesz gdzieś wyjechać. - Spojrzałem na nią na chwilkę. - A nie powinnaś zostać teraz sama. Przydałoby się też, żebyś się czymś zajęła i nie rozmyślała.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Zapytała mnie.
- Pomożesz nam.
- W jakim sensie? - Teraz to chyba ona nie rozumiała.
- No w zasadzie to nie nam, a trenerowi. Narzekał, że jakaś pomoc by mu się przydała. - Wyznałem jej prawdę. - I zgodził się, żebyś została jego asystentką.
- Serio? - Przypominała teraz małe podekscytowane dziecko.
- Serio, serio. - Roześmiałem się.
- Ja sobie nie dam rady. - Posmutniała nagle.
- Ej, co ty mówisz? - Starałem się ją pocieszyć. - Przecież z tego co opowiadałaś, to kochasz siatkówkę. To w czym rzecz?
- Bo chyba będzie mnie otaczało zbyt dużo ludzi... A na dodatek... - Urwała.
- Co na dodatek?
- Zbyt dużo Michałów. - Zaczęła skubać dół koszulki.
- Przekonasz się, że my jesteśmy inni. Nie możesz uprzedzać się do osób o tym imieniu tylko przez jednego dupka. - No cóż, chyba każdy ma uraz do jakiegoś imienia.
- Może masz i rację. - Westchnęła.
- Nie może, a na pewno. - Ponownie się do niej uśmiechnąłem.

Marcelina

        „O Matko z Ojcem” - jak to powiedział jeden z moich ulubieńców – uśmiech Kubiaka działał na mnie uspokajająco. Znów pogłośniłam nieco radio i zaczęłam wystukiwać rytm palcami. Tym razem to Michał chyba się zapomniał i podśpiewywał. Całkiem dobrze mu szło. Nie chciałam mu przerywać, ale niechcący kichnęłam i koncert się skończył.
        Równo z końcem tej piosenki zaparkowaliśmy przed ośrodkiem w Spale. Michał spojrzał tylko na zegarek i zabrał moje bagaże, mimo protestów z mojej strony. Zaprowadził mnie do pokoju na ich piętrze. Ułożył walizki pod ścianą i powiedział, że wróci tu za 15 minut.
        Sprzed drzwi miałam świetny podgląd na całe pomieszczenie. Po lewej stronie była łazienka. Zajrzałam do środka. Całkiem, całkiem. Wróciłam i przyglądnęłam się drugiej części pokoju. Na wprost duże okno, po lewej łóżko, szafka nocna, a po prawej dokładnie to samo. Odwróciłam się i zauważyłam duży telewizor oraz odtwarzacz DVD. Fajnie, ciekawe czy są jakieś filmy w pakiecie.
        Skierowałam się do moich bagaży. Chciałam sprawdzić, co mój tata mi spakował. Zdziwiłam się widząc same moje ulubione rzeczy. Oprócz tego nie zapomniał o suszarce. Chwała mu za to. Chwyciłam więc kosmetyczkę, ręcznik i w dwóch krokach znalazłam się w łazience. Chciałam zmyć z siebie ten zapach szpitala i swoje osłabienie. Po kilku minutach wyszłam spod prysznica i zabierając ubranie wróciłam skąd przyszłam.
        Właśnie kończyłam suszyć włosy, gdy rozległo się stukanie do drzwi. Wyłączyłam urządzenie i poszłam otworzyć. Zastałam za nimi osobnika, którego się spodziewałam. Był już w dresie i jak sądziłam zbierał się na trening.
- Idziemy? - Zapytał po chwili.
- Tak. - Lekko się uśmiechnęłam.

Michał K.

Szliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym. Kilka kroków przed halą, dopadły ją wątpliwości. Gwałtownie się zatrzymała i chwyciła mnie za rękę.
- Nie dam rady. - Skrzywiła się.
- Dasz, dasz. - Objąłem ją ramieniem.
- Słuchaj, a kto wie, że ja będę tą asystentka Andrei? - Zapytała jak już prawie otwieraliśmy boczne wejście.
- Ja i trener. I teraz już Olek. - Spojrzałem w lewo, na postać stojącą trzy metry od nas. - Cześć. - Zwróciłem się do fizjoterapeuty.
- Cześć. Wiesz, że już od półgodziny trwa trening? - Zastrzelił mnie pytaniem, albo w sumie to usiłował.
- Wiem, ale miałem inną misję. Poznaj asystentkę trenera, Marcelinę Kornacką. - Przedstawiłem ich sobie.
- Aaa. - Staroświeckim zwyczajem pocałował jej dłoń. - Miło mi. Olek Bielecki. Chodź. - Zwrócił się do niej. - Nie puścimy cię jak na razie do tego stada, tylko po cichu wejdziemy na salę. A ty już idź. - Ostatnie zdanie było do mnie.
Potruchtałem do trenera i już chciałem mu przekazać informację, gdy zauważyłem, że wszystkie oczy się we mnie wpatrują.
- Trenerze, no jak tak można. Przecież on ma półgodziny spóźnienia. - Jęknął Ignaczak. - Ja bym mu dał ze 30 kółek na rozgrzewkę.
- Na szczęście to ja tu rządzę i w tej chwili macie wrócić do ćwiczeń. - Zwrócił się do wszystkich Andrea. - Mów jak poszło. - Dodał ciszej w moją stronę, ale nie spuszczając wzroku z „podopiecznych”.
- Udało się. Od dziś ma pan asystentkę, która w chwili obecnej przebywa na zewnątrz z Olkiem. - Przedstawiłem sytuację.
- Cieszę się. Idź teraz z nimi ćwiczyć. - Odszedł na bok, a ja pobiegłem na boisko.
Obserwowałem jednak co Anastasi robi. Powiedział coś drugiemu trenerowi i wyszedł. A obok mnie natychmiast zmaterializował się Igła.

Krzysztof I.
       
        Co oni kombinują? Coś mi tu śmierdzi...
- Kubiak! - Aż podskoczył jak to powiedziałem.
- Człowieku, chcesz żebym tu na zawał padł? - Chwycił się za serce. - I kto by mnie potem reanimował?
No i 1:0 dla niego. Zabrakło mi riposty... Zacząłem układać jakąś odpowiedź, jednak gwizdek mi przerwał. Gardini zebrał nas w jednym miejscu i przekazał kilka informacji. Potem poszedł, a my mogliśmy kontynuować ćwiczenia. Przemierzałem boisko wpatrując się w podłogę, gdy ktoś szturchnął mnie i powiedział:
- Igła, kto tam siedzi?
- Ale gdzie, Karolku?
- No tam, koło trenera. - Określił miejsce Kłos.
Własnym oczom nie mogłem uwierzyć... 

***********************************************
Witam ponownie.
Zostawiam Was już z dwunastym rozdziałem.
Jeśli są jakieś błędy, to za nie przepraszam. Mimo tego, że czytam kilka razy jakaś literówka się wkradnie. Na szczęście Ktoś mi o tym ostatnio powiedział (Łośku Ty wiesz :P )

Pozdrawiam Was serdecznie :)

P.S. Ostatnio była muzyka, to tym razem jakie książki polecacie?