wtorek, 18 marca 2014

Dwudziestka szóstka


Marcelina

Byłam podekscytowana moim pierwszym przeprowadzonym wywiadem. Sądzę, że wyszło to całkiem nieźle. Gdy dziennikarz już poszedł, udałam się do pokoju, w którym miał siedzieć mój tata. Cieszyłam się, że mogę na niego liczyć. I byłam wdzięczna chłopakom, za całą wyrozumiałość i troskę, którą mnie otaczali.
Resztę popołudnia spędziłam na rozmowie z ojcem i przechadzaniu się z nim po Parku Pokoleń Mistrzów Sportu. W okolicy godziny 17 jednak musieliśmy przerwać zwierzenia, ponieważ rozdzwonił się mój telefon.
  • Marcelina! - Niecierpliwił się ktoś z drugiej strony. - Chodź szybko pod hotel! Ale migiem!
  • Krzysiek, możesz powiedzieć o co ci chodzi? - Zaniepokoiłam się.
  • Nie gadaj, tylko pospieszcie się! - Nie zdążyłam zareagować, gdyż Igła się rozłączył.
  • Coś się stało? - Zapytał tata.
  • Właśnie nie wiem. - Przyznałam bezradna. - Chodźmy!
Po około 3 minutach znaleźliśmy się przed budynkiem, gdzie kręcił się już libero.
  • No nareszcie! - Powiedział na nasz widok. - Szybko! - Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
  • Możesz w międzyczasie powiedzieć co się dzieje? - Przechodziły mi przez umysł różne najczarniejsze scenariusze.
  • Oj cicho, dziewczyno. - Westchnął Krzysztof.
Po kilku minutach szybkiego marszu, przez różne dróżki i zakamarki, znaleźliśmy się na starannie wypielęgnowanym placu.
  • Igła, co ona taka wystraszona? - Zapytał Kosa.
  • Ja nie wiem. - Krzysiek udał niewinnego.
  • Wyglądasz tak, jakby coś złego się komuś stało. - Zwrócił się do mnie Grzesiek niosąc na tacy kiełbaski.
  • Zaraz się komuś stanie. - Wysyczałam, a Ignaczak zaczął się powoli wycofywać z głupim uśmiechem.
  • Co, Krzyś nie powiedział ci, że robimy grilla? - Odezwał się przechodzący właśnie Andrzej.

Michał K.

Grill był dobrym pomysłem. Posiedzieliśmy, pośmialiśmy się, odstresowaliśmy. Jednak wieczór mijał i powoli musieliśmy kończyć. Tata Marceli również chciał już jechać do domu. To miłe, że tak często ją odwiedza. Poszedłem wraz z jego córką odprowadzić go do samochodu.
  • Jedź ostrożnie. - Przytuliła się do niego.
  • Spokojnie. - Pocałował ją w czoło. - Dobranoc. - Pomachał nam już z zza kierownicy i odjechał.
  • Wracamy? - Zapytałem dziewczynę.
  • Mhm. - Przytaknęła cicho.
  • To chodź. - Objąłem ją ramieniem.

Beata

Obserwowałam idącego Kubiaka z tą brunetką. Jak ona mnie denerwuje! Już sama jej obecność na mnie źle działa. Zastanawiało mnie cały czas, co ten Michał w niej widzi. Przecież ona to nic szczególnego. Cały czas głowiłam się nad tym, jak ich ze sobą poróżnić. W końcu przyjechałam tu, do Spały, tylko w jednym celu – Kubiak ma być mój! Ale jak widać, do tej pory (a jestem tu już tydzień) nawet nie spojrzał w moją stronę. Jeszcze się przekona jaki błąd popełnia!
Właśnie wchodzili do budynku. Już miałam malutki plan jak zwrócić na siebie jego uwagę. Chwilę wcześniej zrobiłam sobie kawę. Jednak „pech” chciał, że nie zauważyłam ich wychodzących zza rogu i cały napój znalazł się na bluzce dziewczyny.
  • Ojejku! Ale ze mnie niezdara! - Krzyknęłam niewinnie mrugając szybko.
  • Patrz, co robisz! - Uniósł się Kubiak. - Mam nadzieję, że nie było to gorące. - Zwrócił się do brunetki. - Chodź, przebierzesz się. - Chwycił ją za rękę, a na odchodne rzucił w moją stronę. - Nie wiem jakim cudem znalazłaś tu pracę, jeszcze nigdy coś takiego tu się nie zdarzyło.
  • Ale Misiek, nie histeryzuj, każdemu może się zdarzyć. - No nie wierzę, panna według Dzika idealna, wzięła mnie w obronę.
  • Jeszcze raz przepraszam. - Powiedziałam roniąc udawaną łzę.
YES! Pomyślałam, gdy już poszli. Idealnie zgrałam wszystko w czasie. Powolutku, pomalutku i się panie Kubiak, przekonasz, że ze mną się tak nie postępuje.

Krzysztof I.

I znów niedziela. Lubię ten dzień tygodnia. Ale i tak już połowa za nami. Jest popołudnie, a my siedzimy i nic nie robimy. Ale mnie ta bezczynność męczy.
  • Ziomek, podnieś się. - Szturchnąłem drzemiącego kolegę.
  • Pogrzało cię już do końca? - Zapytał mnie otwierając oczy.
  • No nie powiem, ładnie dziś świeci, ale jeszcze na zewnątrz nie byłem. Ej i w związku z tym mam pomysła.
  • Jakiego? - Przetarł twarz dłońmi Ziomek.
  • Idziemy na spacer! - Klasnąłem w ręce.
  • Jesteś tego pewien? - Spojrzał na mnie unosząc brew.
  • Ehe. - Potwierdziłem.- To co, zbieramy chętnych i przejdziemy się. Wezmę tylko aparat i możemy poodwiedzać pokoje.
Zabrałem sprzęt i wraz z Łukaszem opuściliśmy pomieszczenie. Idąc korytarzem stukaliśmy w każde drzwi z informacją, że jeżeli są chętni na wyjście to spotykamy się za 5 minut na dole. Po wykonaniu tej czynności sami zeszliśmy po schodach do hallu. Chwilę po nas zaczęli się schodzić pozostali. Najpierw Karol, Andrzej i Pezet. Potem Martyna, Pit i Bartek.
  • Łukasz... - Zwróciłem się do kolegi, obserwując jak zbliżali się Marcelina z Michałem. - Nie sądzisz, że oni idealnie do siebie pasują?
  • Zgodzę się z tobą. - Przyznał. - To co, wychodzimy? - Zapytał, gdy już większość drużyny się zebrała, kilku narzekało, że nie chce im się ruszać.
  • Jeszcze ja! - Krzyknął z góry Kosa, skacząc przy zakładaniu butów. - Już! - Uśmiechnął się szeroko, gdy znalazł się tuż obok nas.
  • Pawełku, co ty się tak ciągle poprawiasz? - Zapytała brunetka naszego Zatorka.
  • Pawcio kupił niedawno nowe dżinsy i ma je dziś pierwszy raz na sobie. - Odpowiedział za niego Andrzej.
  • To wszystko wyjaśnia. - Uśmiechnęła się.

Michał W.

  • Kto chce sesyjkę na tle lasu? - Krzyknął Igła, najpierw robiąc zdjęcie jakiegoś zwierzątka.
  • Oni! - Przed Karol z Andrzejem wysunęli na przód Marcelinę i Kubiaka.
  • Ale ja nie lubię zdjęć... - Skrzywiła się asystentka. - Lepiej weź za modeli Martynę i Pita.
  • Krzysiu, a może po prostu rób zdjęcia nie informując o tym? Wyjdą przynajmniej naturalne. - Zaproponował Piotrek.
Po około dwóch godzinach spaceru, zrobieniu chyba miliona zdjęć postanowiliśmy wrócić do ośrodka.
  • Ej, robimy wyścigi do tamtej brzozy? - Zaproponowałem.
Wskazana trasa liczyła jakieś 200 metrów na przełaj.
  • Ja chcę! - Zgłosił się jako pierwszy Zator.
  • To ja też idę. - Odezwał się równocześnie Andrzej z Karolem.
  • Ja chcę ocenić kto będzie pierwszy! - Upierał się Krzysiek i pobiegł w stronę wspomnianego wcześniej drzewa.
  • Ustawcie się na starcie. - Zakomenderował Łukasz.
Nasza czwórka posłusznie ustawiła się.
  • Do biegu... Gotowi... Start! - Krzyknął Ziomek i rozpoczęliśmy rywalizację.
Pierwsze około 50 metrów prowadziło przez łąkę, potem do pokonania była mała fosa, a dalsza droga znów była w miarę równa. Reszta grupy, która postanowiła nie wygłupiać się z nami wolniutko przemierzała teren głośno dopingując.
Na prowadzenie wysuwał się Paweł, gdy usłyszeliśmy dość głośny trzask wraz z jednoczesnym krzykiem młodszego libero. W konsekwencji tego zatrzymaliśmy się i podbiegliśmy do niego.
  • Paweł! Co jest? - Wszyscy zgromadzili się wokół niego, a ja byłem chyba najbardziej przejęty, w końcu sam wpadłem na pomysł biegu.
Zator zasłaniał się tylko jak mógł.
  • Nnnic nie jest. Tylko... Eeee... Jakby to powiedzieć... - Miotał się strasznie. - Bo... Jak chciałem ten dół przeskoczyć... To... Yyyy... Pękły mi spodnie. - Dodał szeptem buracząc się na twarzy.
Komunikat dość długo do nas docierał, aż w końcu pierwsza śmiechem wybuchnęła Martyna. Potem dołączali kolejni, aż w końcu sam pokrzywdzony zaczął się śmiać.
  • I jak ja teraz dojdę do ośrodka? - Zapytał po chwili Paweł.
  • Zawiąż sobie bluzę w pasie. To cię trochę zasłoni. - Poradziły mu kobiety.
  • Dzięki. - I tak też zrobił.

Michał

  • Pani Ewo. Jadę do Spały wybadać teren. Musimy wybrać najodpowiedniejszy czas, trochę pokombinować... Marcelina musi pożałować tego, że mnie zostawiła. - Przekazałem komunikat niedoszłej teściowej opuszczając już Warszawę.
  • Uważaj na siebie. - Poleciła mi i rozłączyła się.
Po około godzinie parkowałem pod ośrodkiem. Rozejrzałem się dokładnie. Nikogo nie było widać przed budynkiem. Wysiadłem więc i poszedłem do środka.
  • Dzień dobry. - Ukłoniłem się do recepcjonistki.
  • Dzień dobry. - Odpowiedziała. - Mogę w czymś pomóc?
  • Proszę mi powiedzieć, gdybym chciał przeprowadzić wywiad, to kto może mi go udzielić? - Dziennikarz przecież nie będzie o nic podejrzewany.
  • W dniu dzisiejszym będzie to niemożliwe, gdyż trener przekazał mi, że możliwość zebrania materiału na artykuł jest od poniedziałku do soboty na popołudniowym treningu. Rozpoczyna się on o 14, a informacji udziela asystentka trenera, pani Marcelina Kornacka. - Pani z recepcji powiedziała wszystko, co potrzebowałem wiedzieć.
  • Znakomicie. - Ucieszyłem się. - Dziękuję za pomoc i najprawdopodobniej do zobaczenia jutro. - Pożegnałem się i już po chwili wracałem do domu. 

    ~*~
    Cześć :) Oddaję do przeczytania kolejny epizod już dziś, gdyż cały czas do końca tygodnia zapowiada się bardzo pracowicie - przygotowania do Dnia Otwartego dla gimnazjalistów w moim LO więc jest trochę pracy. 
    Mam nadzieję, że rozdział nie jest aż taki beznadziejny, na jaki mi wygląda. 
    Pozdrawiam i do następnego :)

    P.S. Łosiu, ja przez Ciebie na zawał kiedyś zejdę...