środa, 30 lipca 2014

Czterdziestka trójka

Marcelina

Kolejne dni Nowego Roku były podobne do siebie: praca na przemian z domem. Gdy tylko Jastrzębski grał u siebie, byłam obecna na hali i dopingowałam ich z całych sił. Przy tym zaprzyjaźniałam się z graczami oraz ich rodzinami. Najlepiej chyba jednak dogadywałam się z Damianem, gdyż znaliśmy się jeszcze ze Spały.
W końcu miałam okazję, przekonać się, w jakim stopniu zakumplowałam się z chłopakami. Końcem lutego rozgrywali mecz w Olsztynie. Dało mi to większe pole do popisu – czyli przygotowania niespodzianki dla Michała na urodziny. Kilka dni wcześniej zamówiłam torty, gdyż liczyłam się z większą ilością gości – Resovia grała (w ten sam dzień co nasi z Olsztynem) mecz w Bielsku, więc mieli o przysłowiowy rzut beretem.
W niedzielę byłam cały czas w kontakcie z chłopakami. Na bieżąco relacjonowali mi gdzie są. Musiałam jednak dogadać się z Damianem, który miał wracać razem z Miśkiem, by troszkę dłużej niż inni zabawili w Jastrzębiu.
W końcu wybrałam do niego numer.
- Damian, siedzisz blisko Michała? - Zapytałam, gdy odebrał.
- Spokojnie, jakieś sześć siedzeń nas dzieli. - Usłyszałam z drugiej strony.
- W takim razie, zrób coś, żebyście przyjechali najpóźniej ze wszystkich. Tak piętnaście minut wystarczy.
- Dam radę. Swoją drogą za godzinę jesteśmy w Jastrzębiu. - Przekazał mi informację.
- Ok. To do zobaczenia. - Rozłączyłam się.
Wtedy też wysłałam do Rzeszowian wiadomość, żeby wyjechali z Bielska. Droga do Żor zajęła im około 50 minut. W tym czasie ja dopracowywałam ostatnie drobiazgi. Poprawiałam, zmieniałam, przestawiałam do czasu pierwszego dzwonka do drzwi.
- Siemanooo! - Rzuciła mi się na szyję Martyna.
Za nią do domu weszła cała drużyna i sztab szkoleniowy. Bezpośrednio od nas mieli wracać do Rzeszowa. Przywitałam się z każdym, zaprosiłam do salonu i zaproponowałam coś do picia. Blondynka szybko zdecydowała mi się pomóc, tak jak i Igła.
- Młoda, poukładało się wszystko? - Szepnął kiedy byliśmy sami w kuchni.
- Jak najbardziej. - Uśmiechnęłam się do niego. - Dzięki za troskę.
- Wpadnijcie kiedyś do nas. - Odwrócił się w moją stronę idąc z tacą.
Ucieszył mnie taki spontaniczny gest. Znaczyło to, że wraz z Iwoną kibicują nam i traktują jak przyjaciół. Nie rozmyślałam jednak więcej, gdyż dostałam sms od Michała Łasko, że właśnie autobus zaparkował w Jastrzębiu. Szybko ogarnęłam hall tak, by Kubiak nie zorientował się, że ktoś przyszedł. Jak niespodzianka, to niespodzianka. Po kilkunastu minutach ponownie napisał Łasko. Tym razem z wiadomością, że w zdecydowanej większości parkują w okolicy naszego domu.

Michał K.

- Michał, sprawę mam. - Usłyszałem od Damiana, gdy szliśmy z bagażami do mojego samochodu.
- Co jest? - Zapytałem zamykając bagażnik.
- Słuchaj, poświęć mi 10, góra 15 minut. - Jego głos przybrał nieco błagalny ton.
- Pewnie. Nie ma problemu. - Zdecydowałem się pomóc koledze. - Co mogę dla ciebie zrobić?
- Chodź ze mną do galerii. Moja mama ma niedługo okrągły jubileusz i muszę jej coś kupić. - Wyjaśnił mi. - A ty masz dobry gust. Błagam pomóż.
- Ok. - Podjechaliśmy pod galerię i od razu zaproponowałem sklep jubilerski. - Co o tym sądzisz?
- Moja mama ma słabość do kolczyków, więc idealnie. - Rozpromienił się. - Tylko ona ma uczulenie na srebro. - Spojrzał mi przez ramię do gablotki.
- W takim razie może białe złoto? - Wskazałem na jeden z modeli.
- Powiem ci, że będą do niej pasować. - Przytaknął. - Poproszę o zapakowanie tych kolczyków. - Zwrócił się do ekspedientki. - Mama powinna być zadowolona. Niezbyt długie, a jednak wiszące. Perfect.

Damian

Jakoś udało mi się przekonać Michała, żebyśmy zajrzeli do galerii. To nic, że do urodzin mojej mamy zostały jakieś 3 tygodnie. Lepiej mieć prezent wcześniej. A poza tym, potrzebna była ściema. Gdy wsiadaliśmy już do samochodu, dyskretnie wysłałem sms do Marceliny z hasłem, że będziemy za chwilę. Odpisała, że czekają.
- Wejdziesz na piwo? - Usłyszałem Kubiaka.
- W sumie, czemu nie. - Musiałem się kryć z tym, co było zaplanowane na ten wieczór. - Tylko podrzuć mnie z łaski swojej, najpierw do mojego domu. Muszę torbę zanieść i przy okazji szepnąć żonie słówko, gdzie będę.
- Spoko.
Szybko pokonaliśmy trasę do Żor i Michał najpierw zaparkował na moim podjeździe.
- Zabierz żonę ze sobą. - Zaproponował kierowca. - Pogadają sobie z Marcelą.
- Ok. - Pokiwałem głową i wysiadłem.
Zabrałem torbę i pognałem do budynku. Zostawiłem ją w przedpokoju i wybrałem numer do żony, która miała być z Kornacką. Dałem jej cynk, że będziemy za 3 minuty. Ruszyłem z powrotem do auta.
- Gdzie masz Izę? - Zapytał.
- Zostawiła kartkę, że wyszła do przyjaciółki. Ale już do niej dzwoniłem. - Troszkę ubarwiłem.
- To jedziemy. - Odpalił samochód i po chwili podjechał pod swój dom.
Wyskoczyłem z auta i otworzyłem bramę. Za moment mogłem ją już zamknąć.

Michał K.

- Chodź do środka. - Zaprosiłem Damiana.
- Idę.
Przekręciłem klucz w drzwiach i pociągnąłem za klamkę. Gościa wpuściłem jako pierwszego.
- Jestem! - Krzyknąłem, a Marcelina wyszła z kuchni.
- Cieszę się. - Pocałowała mnie na powitanie. - Gratuluję wygranego meczu.
- A, dziękujemy. - Powiedziałem nie tylko w swoim imieniu.
- Zapraszam do salonu. - Brunetka szeroko uśmiechnęła się i albo mi się wydawało, albo puściła oko do Damiana.
Chyba jestem przewrażliwiony. Libero wszedł do środka jako pierwszy, a gdy ja przekroczyłem próg zaświeciło się światło i rozległo się gromkie „Sto lat”. Aż mi się łezka w oku zakręciła. W salonie była cała Resovia i gracze z mojego klubu wraz z partnerkami.
- Wszystkiego najlepszego, Misiek. - Rzucili się na mnie z życzeniami.
Wtedy stało się jasne, dlaczego Marcela mrugnęła do Wojtaszka – byli w zmowie. Ale to miłe, że zorganizowali taką niespodziankę.
- Dmuchaj! - Polecił Ignaczak, podstawiając tort. - Teraz pomyśl życzenie. - Zakomenderował, gdy świeczki już przestały się palić.
Pierwszą myślą, jaka przebiegła wtedy przez mój umysł, było to, aby Marcelina zawsze była obok, a przyjaciele nigdy nie zawiedli.

Marcelina

- My się już będziemy zbierać. - Podszedł do nas trener Kowal. - Dziękujemy za zaproszenie. Było nam bardzo miło.
- To ja dziękuję, że trener pozwolił im tu przyjechać. - Uśmiechnęłam się.
- Z takiej okazji to zawsze można. - Powiedział i pożegnał się. - Rzeszów! Zbieramy się. - Krzyknął w stronę salonu.
Po chwili zaczęli wychodzić gęsiego. Każdy z osobna żegnał się z nami i jeszcze raz życzył Michałowi wszystkiego dobrego.
- Kubiak, wiesz, że jesteś szczęściarzem? - Podszedł Ignaczak.
- Wiem o tym doskonale. - Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Cieszę się. - Podał mu rękę. - Trzymaj się, Młoda. - Krzysiu przytulił mnie po przyjacielsku.
- No, Kubiaki. Grzeczni bądźcie jak wszyscy pójdą. - Mrugnęła okiem Martyna i zamykając peleton wyszła z naszego domu.
W ciągu następnych 30 minut cały dom opustoszał – zebrali się wszyscy, łącznie z rodzicami Michała.
- Powiem ci, że bardzo mnie zaskoczyłaś. - Misiek stanął przede mną i przytulił, łapiąc w talii.
- W końcu urodziny ma się tylko raz w roku. - Cmoknęłam go w policzek. - Ale teraz jubilacie, wybacz. Muszę posprzątać. - Wyswobodziłam się z jego ramion.
- Pomogę ci. Będzie szybciej.

Michał K.

Skoro Marcelina zafundowała na moje urodziny taką niespodziankę, nie mogę być gorszy. Zaczął świtać mi w głowie pewien plan. Ale co do jego realizacji, musiałem zaczekać dłuższy czas. Zresztą i tak wtedy trzeba było się skupić na PlayOff'ach.
W ćwierćfinałach mieliśmy do pokonania drużynę z Radomia. Na szczęście wszystkie mecze z nimi wygraliśmy do zera. Dlatego z dobrym nastawieniem pojechaliśmy do Bełchatowa. Tam niestety musieliśmy uznać wyższość gospodarzy. A i na naszym terenie nas pokonali. No cóż... To oni będą walczyć o tytuł mistrza. Nam pozostała walka o brąz. A to i tak dawało szansę na wcielenie mojego planu w życie.

Marcelina

Marzec minął w zawrotnym tempie. To mecze wyjazdowe, to z kolei treningi. I dla Michała najważniejsze – dostał powołanie do reprezentacji. Początkiem kwietnia trener ogłosił kadrę na 2014 rok. Aż serce rosło, gdy czytałam ilu znajomych tam było. A nowe twarze wprowadzały powiew świeżości i, można powiedzieć, młodości. 

~*~
Coraz bliżej końca :)