Michał
K.
W końcu
nadszedł dzień pierwszego meczu o brązowy medal. Tak się złożyło,
że wypadło to w urodziny Marceliny. Idealny plan na ten dzień
miałem już dawno obmyślony. Teraz jedynie zostało czekać na
popołudnie. Skoro ona potrafiła zorganizować niespodziankę, to i
ja nie będę gorszy. Ale o tym później.
Wstałem
wcześniej od dziewczyny. Zrobiłem śniadanie i mogłem czekać na
kuriera z kwiatami. Przyjechał bardzo punktualnie. Odebrałem od
niego bukiet, położyłem na tacy i skierowałem się do sypialni,
by obudzić Marcelinę.
Odłożyłem
wszystko na stolik obok łóżka i pocałowałem brunetkę w
policzek. Leniwie otworzyła oczy.
-
Wszystkiego najlepszego, kochanie. - Uśmiechnąłem się do niej.
- Ojej,
dziękuję. - Zdziwiła się na widok jej ulubionych róż tak
wcześnie rano.
- Na
resztę urodzinowego prezentu będziesz musiała zaczekać. -
Szepnąłem przez ramię, idąc w stronę szafy.
-
Kombinujesz coś? - Zmrużyła oczy.
- Ja?!
Ależ skąd. - Zrobiłem najbardziej niewinną minę jaką tylko
potrafiłem.
Marcelina
Dzień
rozpoczął się cudnie. Najpierw Michał, potem telefon od taty i
jego życzenia. Jednak małych niespodzianek to nie był koniec.
Następna
część rozegrała się w pracy. Panowie mieli przedpołudniowy
trening o normalnej porze, dlatego pojechaliśmy z Michałem jednym
samochodem. Jak tylko przekroczyłam próg budynku, dopadli mnie
chłopcy z drużyny z tortem i życzeniami. Odśpiewali „Sto lat”
wraz z innymi pracownikami. Ale jak to siatkarze – nie dali się
zaskoczyć i przygotowali jednorazowe talerzyki oraz widelczyki na
ciasto. Szybko więc pokroiłam i poczęstowałam każdego. Po
kilkunastu minutach jednak musieli iść ćwiczyć.
Najpiękniejsze
jednak życzenia przyszły do mnie po kablu z Rzeszowa. Tuż po 11
zadzwoniła Martyna i wyrecytowała tyle miłych rzeczowników i
przymiotników pod moim adresem, że aż łza spłynęła mi po
policzku.
- I życzę
ci, żebyś jak najszybciej została panią Kubiak, tak wiesz,
formalnie. W dowodzie. - Zakończyła swoją wypowiedź.
- Kochana
jesteś. Dziękuję ci. To jedyne, co mogę na to wszystko
powiedzieć. - Wzruszyłam się.
Nigdy nie
wiedziałam jak zareagować na coś takiego. Troszkę to krępujące
ale z drugiej strony bardzo miłe. Parę chwil później wróciłam
już do normalnego trybu pracy, przerywanego czasem sms'ami lub
krótkimi telefonami.
- Zbieram
się do domu. - Do biura wsunęła się głowa Kubiaka. - Widzimy się
dopiero na meczu?
- Tak. -
Potwierdziłam, gdyż po pracy byłam umówiona z Izą (żoną
Damiana) i Kasią Gierczyńską.
- Kocham
cię. - Rzucił i zniknął.
- Powiem
ci, Marcelka, że poszczęściło ci się. - Zagadnęła mnie pani
Krysia. - Nie dość, że on cię kocha, co widać, to cię wszyscy
tutaj lubimy.
- To miłe.
- Uśmiechnęłam się do niej szczerze. - Dziękuję.
Michał
K.
W swój
plan musiałem wtajemniczyć parę osób. Dosłownie kilka – całą
drużynę wraz ze sztabem no i oczywiście moich rodziców. Mieli
przyjść na mecz, a tak się jakoś złożyło, że mieli miejsca
obok Marceliny.
Na hali
mieliśmy być godzinę przed rozpoczęciem spotkania, więc koło
17. Wszyscy stawili się na czas. Trener przekazał nam, że na nas
liczy i wie, że nam się uda. My też w to wierzyliśmy.
Nastrój
w szatni nie przypominał w żaden sposób tego, co towarzyszy nam
przed każdym ważnym meczem. Było spokojnie i wesoło – wszystko,
żeby rozładować emocje i trochę się odstresować.
-
Denerwujesz się? - Przysiadł się do mnie Patryk, gdy wiązałem
sznurówki w butach.
-
Szczerze, to nawet nie. - Wyprostowałem się. - Ale mam nadzieję,
że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
- Już my
o to zadbamy. - Poklepał mnie po ramieniu i wstał. - Zbieraj się.
Czas trochę popracować.
Wyszliśmy
na płytę boiska równocześnie z drużyną z Kędzierzyna.
Przywitałem kolegów, zamieniłem słowo i zacząłem się
rozgrzewać tak jak inni.
Marcelina
Na halę
dotarłyśmy jakieś dziesięć minut przed 18. Szybko znalazłyśmy
swoje miejsca. Klapnęłam na krzesełko obok rodziców Michała i
rozpoczęłam obserwację siatkarzy. Jak na razie wykorzystywali
wolne chwile na wygłupy. Każdy coś odstawiał i śmiał się z
innych. Misiek jak tylko mnie dostrzegł uśmiechnął się szeroko i
pomachał w moją stronę.
W końcu
nadszedł czas na rozpoczęcie walki o brąz. Początek pierwszej
partii należał do Michała Łasko. Wykonywał bezbłędne ataki.
Jednak po drugiej stronie siatki pojawił się Witczak. Trochę
namieszał w naszych szeregach, ale dzięki Krzyśkowi Gierczyńskiemu
wyszliśmy na prowadzenie. To z kolei nie spodobało się Zaksie.
Zrobiło się trochę nerwowo w końcówce, ale dzięki Miśkowi i
systemowi challenge pierwszy set był na naszą korzyść.
Po
krótkiej przerwie rozpoczęła się druga partia. Prawie od początku
jej rytm narzucali Kędzierzynianie. Możdżon zaszalał w polu
zagrywki, a Wiśnia nie pozwalał przedrzeć się przez blok. Jednak
nasi podnieśli się i byli bardzo blisko zrównania wyniku. I co? I
Witczak serwuje. Zdobyli przewagę i tak już zostało do końca.
Stan setów 1:1.
Trwała
dziesięciominutowa przerwa, gdy szturchnął mnie pan Jarosław.
- Marcela,
bo trener pokazuje w naszą stronę jakieś znaki dymne rękoma. -
Odwróciłam głowę w tamtą stronę.
- Może
chce, żeby pan tam przyszedł i coś doradził, czy coś. -
Zastanawiałam się.
- Ale
popatrz, on wskazuje na ciebie. - Powiedział. - Idź, idź.
Ciekawe
po co jestem potrzebna Bernardiemu, pomyślałam. Ale poszłam.
Zbliżyłam się do bandy reklamowej i trener poprosił, bym znalazła
się koło niego. Przeszłam więc w strefę, która jest raczej
niedostępna dla ludzi z zewnątrz w czasie meczu.
- Bo
pracowałaś z Anastasim... - Zaczął trener i ustawił się tak, że
chcąc go słyszeć musiałam stać plecami w stronę boiska.
Momentalnie
otoczyło mnie też paru graczy i zaglądali przez ramię na to co
Bernardi kreślił na swojej podkładce. Nawet nie zauważyłam jak z
głośników poleciała moja ulubiona piosenka. Zorientowałam się
dopiero przy wersie gdzieś ze środka utworu. „Dla
Ciebie znajdę lepszy świat
dopóki jesteś, jestem ja” śpiewał Sumptuastic. Wtedy też poczułam jak ktoś stuka mnie po ramieniu i prosi bym się odwróciła.
dopóki jesteś, jestem ja” śpiewał Sumptuastic. Wtedy też poczułam jak ktoś stuka mnie po ramieniu i prosi bym się odwróciła.
Michał
K.
Po drugim secie nadeszła dziesięciominutowa przerwa i tym samym
czas na realizację niespodzianki. Jak na razie wszystko szło
zgodnie z planem. Trener zaczął machać w stronę mojego taty, żeby
ten przekazał, że dziewczyna ma iść ku niemu. Marcelina po chwili
znalazła się w wyznaczonym miejscu i panowie otoczyli ją. Ja wtedy
w ułamku sekundy podbiegłem do statystyków, odebrałem, co miałem
odebrać i wtedy też zaczęła lecieć piosenka ulubionego zespołu
Marceli.
Szturchnąłem Patryka szepcząc „Już”. Wtedy uklęknąłem
zasłaniając się bukietem i pudełeczkiem. Czułem, że wszystkie
oczy są na mnie zwrócone. Czarnowski zrobił krok, a potem reszta
chłopaków rozstąpiła się i brunetka znalazła się przed nimi. Z
wrażenia przytkała usta dłonią. W końcu odchrząknąłem i
odezwałem się.
- Marcelino, dobrze wiesz, że bez ciebie nie potrafię żyć. -
Wstałem i podszedłem do niej widząc jej niedowierzanie. - Jesteś
dla mnie wszystkim. Dlatego czy uczynisz ze mnie najszczęśliwszego
człowieka pod słońcem i zgodzisz się zostać moją żoną? -
Ponownie uklęknąłem, tym razem tuż przed nią, jednocześnie
otwierając pudełeczko w kształcie serca.
Marcelina
Bez wahania spełniłam prośbę Patryka i odwróciłam się. To, co
zobaczyłam zaparło mi dech w piersi. Michał klęczał z ogromnym
bukietem róż i wpatrywał się we mnie. Byłam w szoku, który
spotęgowało jego pierwsze wyznanie. Kontynuował mowę idąc w moją
stronę. Teraz opadł na prawe kolano wyciągając przed siebie dłoń,
a na niej mieściło się małe opakowanie.
- Zostaniesz moją żoną? - Spojrzał na mnie wzrokiem, którego do
tej pory nigdy u niego nie widziałam: radość połączona ze
stresem, szczęście z niepokojem.
- Wstań, wariacie. - Próbowałam przywrócić go do porządku.
Spełnił moją prośbę i nadal czekał na odpowiedź.
- Powiedz „tak”! - Dało się słyszeć z trybun.
Wiedziałam jaką decyzje podjąć, ale próbowałam jeszcze chwilę
potrzymać Miśka w niepewności. Wtedy zapanowała idealna cisza
wśród wszystkich zgromadzonych. Nawet muzyka umilkła.
- Niech wszyscy słyszą! - Obok mnie pojawił się pan z mikrofonem,
który z reguły komentuje spotkanie.
- Tak!! - Powiedziałam w końcu z uśmiechem na twarzy i łzami
szczęścia na policzkach. - Tak! Tak! Tak!
Michał założył mi pierścionek na rękę i podał kwiaty, które
automatycznie przekazałam najbliżej stojącej osobie. Wtedy
rzuciłam się Miśkowi na szyję i mocno go pocałowałam. Wszyscy
ludzie w obiekcie zaczęli nam bić brawo.
- Kocham cię. - Szepnął Kubiak, gdy już odstawił mnie na ziemię.
- Ja ciebie też. - Cmoknęłam go w policzek i zeszliśmy ku bandom
reklamowym.
W końcu przerwa się skończyła i panowie musieli wrócić do gry.
Nie wiele jednak pamiętam z dalszej części meczu. Chyba nie ma się
czemu dziwić.
~*~
Także tego...