wtorek, 5 sierpnia 2014

Czterdziesta czwórka

Michał K.

W końcu nadszedł dzień pierwszego meczu o brązowy medal. Tak się złożyło, że wypadło to w urodziny Marceliny. Idealny plan na ten dzień miałem już dawno obmyślony. Teraz jedynie zostało czekać na popołudnie. Skoro ona potrafiła zorganizować niespodziankę, to i ja nie będę gorszy. Ale o tym później.
Wstałem wcześniej od dziewczyny. Zrobiłem śniadanie i mogłem czekać na kuriera z kwiatami. Przyjechał bardzo punktualnie. Odebrałem od niego bukiet, położyłem na tacy i skierowałem się do sypialni, by obudzić Marcelinę.
Odłożyłem wszystko na stolik obok łóżka i pocałowałem brunetkę w policzek. Leniwie otworzyła oczy.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie. - Uśmiechnąłem się do niej.
- Ojej, dziękuję. - Zdziwiła się na widok jej ulubionych róż tak wcześnie rano.
- Na resztę urodzinowego prezentu będziesz musiała zaczekać. - Szepnąłem przez ramię, idąc w stronę szafy.
- Kombinujesz coś? - Zmrużyła oczy.
- Ja?! Ależ skąd. - Zrobiłem najbardziej niewinną minę jaką tylko potrafiłem.

Marcelina

Dzień rozpoczął się cudnie. Najpierw Michał, potem telefon od taty i jego życzenia. Jednak małych niespodzianek to nie był koniec.
Następna część rozegrała się w pracy. Panowie mieli przedpołudniowy trening o normalnej porze, dlatego pojechaliśmy z Michałem jednym samochodem. Jak tylko przekroczyłam próg budynku, dopadli mnie chłopcy z drużyny z tortem i życzeniami. Odśpiewali „Sto lat” wraz z innymi pracownikami. Ale jak to siatkarze – nie dali się zaskoczyć i przygotowali jednorazowe talerzyki oraz widelczyki na ciasto. Szybko więc pokroiłam i poczęstowałam każdego. Po kilkunastu minutach jednak musieli iść ćwiczyć.
Najpiękniejsze jednak życzenia przyszły do mnie po kablu z Rzeszowa. Tuż po 11 zadzwoniła Martyna i wyrecytowała tyle miłych rzeczowników i przymiotników pod moim adresem, że aż łza spłynęła mi po policzku.
- I życzę ci, żebyś jak najszybciej została panią Kubiak, tak wiesz, formalnie. W dowodzie. - Zakończyła swoją wypowiedź.
- Kochana jesteś. Dziękuję ci. To jedyne, co mogę na to wszystko powiedzieć. - Wzruszyłam się.
Nigdy nie wiedziałam jak zareagować na coś takiego. Troszkę to krępujące ale z drugiej strony bardzo miłe. Parę chwil później wróciłam już do normalnego trybu pracy, przerywanego czasem sms'ami lub krótkimi telefonami.
- Zbieram się do domu. - Do biura wsunęła się głowa Kubiaka. - Widzimy się dopiero na meczu?
- Tak. - Potwierdziłam, gdyż po pracy byłam umówiona z Izą (żoną Damiana) i Kasią Gierczyńską.
- Kocham cię. - Rzucił i zniknął.
- Powiem ci, Marcelka, że poszczęściło ci się. - Zagadnęła mnie pani Krysia. - Nie dość, że on cię kocha, co widać, to cię wszyscy tutaj lubimy.
- To miłe. - Uśmiechnęłam się do niej szczerze. - Dziękuję.

Michał K.

W swój plan musiałem wtajemniczyć parę osób. Dosłownie kilka – całą drużynę wraz ze sztabem no i oczywiście moich rodziców. Mieli przyjść na mecz, a tak się jakoś złożyło, że mieli miejsca obok Marceliny.
Na hali mieliśmy być godzinę przed rozpoczęciem spotkania, więc koło 17. Wszyscy stawili się na czas. Trener przekazał nam, że na nas liczy i wie, że nam się uda. My też w to wierzyliśmy.
Nastrój w szatni nie przypominał w żaden sposób tego, co towarzyszy nam przed każdym ważnym meczem. Było spokojnie i wesoło – wszystko, żeby rozładować emocje i trochę się odstresować.
- Denerwujesz się? - Przysiadł się do mnie Patryk, gdy wiązałem sznurówki w butach.
- Szczerze, to nawet nie. - Wyprostowałem się. - Ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
- Już my o to zadbamy. - Poklepał mnie po ramieniu i wstał. - Zbieraj się. Czas trochę popracować.
Wyszliśmy na płytę boiska równocześnie z drużyną z Kędzierzyna. Przywitałem kolegów, zamieniłem słowo i zacząłem się rozgrzewać tak jak inni.

Marcelina

Na halę dotarłyśmy jakieś dziesięć minut przed 18. Szybko znalazłyśmy swoje miejsca. Klapnęłam na krzesełko obok rodziców Michała i rozpoczęłam obserwację siatkarzy. Jak na razie wykorzystywali wolne chwile na wygłupy. Każdy coś odstawiał i śmiał się z innych. Misiek jak tylko mnie dostrzegł uśmiechnął się szeroko i pomachał w moją stronę.
W końcu nadszedł czas na rozpoczęcie walki o brąz. Początek pierwszej partii należał do Michała Łasko. Wykonywał bezbłędne ataki. Jednak po drugiej stronie siatki pojawił się Witczak. Trochę namieszał w naszych szeregach, ale dzięki Krzyśkowi Gierczyńskiemu wyszliśmy na prowadzenie. To z kolei nie spodobało się Zaksie. Zrobiło się trochę nerwowo w końcówce, ale dzięki Miśkowi i systemowi challenge pierwszy set był na naszą korzyść.
Po krótkiej przerwie rozpoczęła się druga partia. Prawie od początku jej rytm narzucali Kędzierzynianie. Możdżon zaszalał w polu zagrywki, a Wiśnia nie pozwalał przedrzeć się przez blok. Jednak nasi podnieśli się i byli bardzo blisko zrównania wyniku. I co? I Witczak serwuje. Zdobyli przewagę i tak już zostało do końca. Stan setów 1:1.
Trwała dziesięciominutowa przerwa, gdy szturchnął mnie pan Jarosław.
- Marcela, bo trener pokazuje w naszą stronę jakieś znaki dymne rękoma. - Odwróciłam głowę w tamtą stronę.
- Może chce, żeby pan tam przyszedł i coś doradził, czy coś. - Zastanawiałam się.
- Ale popatrz, on wskazuje na ciebie. - Powiedział. - Idź, idź.
Ciekawe po co jestem potrzebna Bernardiemu, pomyślałam. Ale poszłam. Zbliżyłam się do bandy reklamowej i trener poprosił, bym znalazła się koło niego. Przeszłam więc w strefę, która jest raczej niedostępna dla ludzi z zewnątrz w czasie meczu.
- Bo pracowałaś z Anastasim... - Zaczął trener i ustawił się tak, że chcąc go słyszeć musiałam stać plecami w stronę boiska.
Momentalnie otoczyło mnie też paru graczy i zaglądali przez ramię na to co Bernardi kreślił na swojej podkładce. Nawet nie zauważyłam jak z głośników poleciała moja ulubiona piosenka. Zorientowałam się dopiero przy wersie gdzieś ze środka utworu. „Dla Ciebie znajdę lepszy świat
dopóki jesteś, jestem ja” śpiewał Sumptuastic. Wtedy też poczułam jak ktoś stuka mnie po ramieniu i prosi bym się odwróciła.

Michał K.

Po drugim secie nadeszła dziesięciominutowa przerwa i tym samym czas na realizację niespodzianki. Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem. Trener zaczął machać w stronę mojego taty, żeby ten przekazał, że dziewczyna ma iść ku niemu. Marcelina po chwili znalazła się w wyznaczonym miejscu i panowie otoczyli ją. Ja wtedy w ułamku sekundy podbiegłem do statystyków, odebrałem, co miałem odebrać i wtedy też zaczęła lecieć piosenka ulubionego zespołu Marceli.
Szturchnąłem Patryka szepcząc „Już”. Wtedy uklęknąłem zasłaniając się bukietem i pudełeczkiem. Czułem, że wszystkie oczy są na mnie zwrócone. Czarnowski zrobił krok, a potem reszta chłopaków rozstąpiła się i brunetka znalazła się przed nimi. Z wrażenia przytkała usta dłonią. W końcu odchrząknąłem i odezwałem się.
- Marcelino, dobrze wiesz, że bez ciebie nie potrafię żyć. - Wstałem i podszedłem do niej widząc jej niedowierzanie. - Jesteś dla mnie wszystkim. Dlatego czy uczynisz ze mnie najszczęśliwszego człowieka pod słońcem i zgodzisz się zostać moją żoną? - Ponownie uklęknąłem, tym razem tuż przed nią, jednocześnie otwierając pudełeczko w kształcie serca.

Marcelina

Bez wahania spełniłam prośbę Patryka i odwróciłam się. To, co zobaczyłam zaparło mi dech w piersi. Michał klęczał z ogromnym bukietem róż i wpatrywał się we mnie. Byłam w szoku, który spotęgowało jego pierwsze wyznanie. Kontynuował mowę idąc w moją stronę. Teraz opadł na prawe kolano wyciągając przed siebie dłoń, a na niej mieściło się małe opakowanie.
- Zostaniesz moją żoną? - Spojrzał na mnie wzrokiem, którego do tej pory nigdy u niego nie widziałam: radość połączona ze stresem, szczęście z niepokojem.
- Wstań, wariacie. - Próbowałam przywrócić go do porządku.
Spełnił moją prośbę i nadal czekał na odpowiedź.
- Powiedz „tak”! - Dało się słyszeć z trybun.
Wiedziałam jaką decyzje podjąć, ale próbowałam jeszcze chwilę potrzymać Miśka w niepewności. Wtedy zapanowała idealna cisza wśród wszystkich zgromadzonych. Nawet muzyka umilkła.
- Niech wszyscy słyszą! - Obok mnie pojawił się pan z mikrofonem, który z reguły komentuje spotkanie.
- Tak!! - Powiedziałam w końcu z uśmiechem na twarzy i łzami szczęścia na policzkach. - Tak! Tak! Tak!
Michał założył mi pierścionek na rękę i podał kwiaty, które automatycznie przekazałam najbliżej stojącej osobie. Wtedy rzuciłam się Miśkowi na szyję i mocno go pocałowałam. Wszyscy ludzie w obiekcie zaczęli nam bić brawo.
- Kocham cię. - Szepnął Kubiak, gdy już odstawił mnie na ziemię.
- Ja ciebie też. - Cmoknęłam go w policzek i zeszliśmy ku bandom reklamowym.
W końcu przerwa się skończyła i panowie musieli wrócić do gry. Nie wiele jednak pamiętam z dalszej części meczu. Chyba nie ma się czemu dziwić. 

~*~
Także tego...