poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Czterdziestka piątka

Marcelina

Zmagania chłopaków na terenie przeciwników musiałam oglądać przed telewizorem. Może nawet lepiej. Chyba stres był dla mnie mniejszy. Punktualnie o 18 zasiadłam w salonie by obserwować rozgrywki. Około półtorej godziny później wszystko było już jasne – mamy brąz! Ucieszyłam się i od razu wysłałam wiadomość do Michała z gratulacjami. Teraz nie pozostało mi nic innego jak czekać na ich przyjazd następnego dnia.
W Jastrzębiu zjawili się po południu. Powitały ich tłumy kibiców przed halą. Ale oczywiście każdy skierował się w stronę bliskich. Potem mogli świętować podium.
- Tęskniłem. - Michał położył mi ręce na biodrach, a głowę oparł na moim ramieniu.
Byliśmy już w domu i właśnie przygotowywałam kolację.
- Ja bardziej. - Odwróciłam się w jego stronę i nasze usta się spotkały. - Chodź do salonu. - Powiedziałam, gdy już się od siebie oderwaliśmy.
Zabrałam przygotowane danie i ułożyłam na stole.
- Mam propozycję. - Zaczął Misiek, odkładając kubek na stół.
- Słucham cię. - Powiedziałam jak przełknęłam.
- Wiesz, że wkrótce jadę do Spały. Weź sobie wolne do końca tygodnia, pobędziemy razem. - Zrobił oczy Kota ze Shreka. - Prooszę.
- Przemyślę to. - Uśmiechnęłam się.

Michał K.

Marcelina przystała na moją propozycję i poprosiła o urlop. Dlatego też nie spieszyliśmy się ze wstawaniem i zwlekliśmy się z łóżka po dziesiątej.
- Weź torebkę. Jedziemy na przejażdżkę. - Zakomunikowałem dziewczynie po późnym śniadaniu.
- Co ci znów wpadło do głowy? - Zapytała zakładając buty.
- Zobaczysz na miejscu. - Uśmiechnąłem się tajemniczo, zabierając klucze do samochodu. - Już?
- Już. - Przytaknęła.
Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy. Pierwszy przystanek był około 20 km od Żor – w Rybniku.
- O co chodzi? - Zdziwiła się Marcelina, gdy zaparkowaliśmy pod okazałym budynkiem mieszczącym jednocześnie hotel i restaurację.
- Mamy wolny czas, więc rozejrzymy się za salą na wesele. - Wyjawiłem swój pomysł. - Nie ma na co czekać. - Wzruszyłem ramionami. - Ja się starzeję. - Zrobiłem cierpiętniczą minę.
- Chodź, więc, staruszku do środka, dowiemy się co i jak. - Brunetka zaśmiała się i wzięła mnie za rękę.
Weszliśmy do budynku i zaczęliśmy się rozglądać. Od razu przyszła do nas miła pani i zaoferowała pomoc.
- Z chęcią obejrzymy lokal i wysłuchamy oferty. - Uśmiechnęła się moja narzeczona.
- Zapraszam w takim razie. - Kobieta oprowadziła nas po całym obiekcie.
Wyjaśniła wszelkiego rodzaju pakiety, ceny, propozycje.
- Podoba mi się tu. - Szepnęła Marcelina.
- A ja proponuję, żebyśmy jeszcze parę miejsc odwiedzili. Co nam szkodzi. Zawsze możemy tu wrócić. - Chciałem dobrze wybrać.
- Ok. - Zgodziła się.
Podziękowaliśmy miłej pani i odjechaliśmy. Po kilkunastu minutach byliśmy już w Gliwicach w podobnym kompleksie. Sala była piękna i przestronna – mogła pomieścić nawet pięćset osób. Robiła wrażenie. Potem pojechaliśmy jeszcze do Pszczyny. Tam mieliśmy do obejrzenia coś w stylu dworku.
- I na co się decydujemy? - Zapytałem, gdy już moje propozycje się wyczerpały.
- Rybnik. - Odpowiedziała. - Nie dość, że najbliżej, to ta sala jest przytulna. Chcesz rezerwować już dziś? - Zapytała, gdy skierowałem się do auta.
- A na co będziemy czekać? - Zaśmiałem się.
Wróciliśmy do pierwszej odwiedzanej sali. Miła pani, która nas oprowadzała wcześniej była chwilowo zajęta i musieliśmy na nią czekać.
- Rozumiem państwa decyzję i szanuję ją. - Odezwała się kobieta do pary, którą wówczas obsługiwała. - Skoro zmieniony termin państwu bardziej odpowiada, to się cieszę. W takim razie do zobaczenia.
- Dziękujemy. Do zobaczenia. - Para pożegnała się i wyszła.
- Jednak widzę państwo ponownie? - Odezwała się kobieta.
- To miejsce wydaje nam się najbardziej odpowiednie. - Wyjaśniłem.

Marcelina

Nie powiem, żeby Michał mnie nie zaskoczył. Nie sądziłam, że będzie chciał tak szybko uformalnić nasz związek. Trochę było to szalone, ale z większość decyzji, które podejmowaliśmy była trafna, choć podejmowana na szybko.
- Zapraszam. - Kobieta wskazała na gabinet. - Ustalimy wygodny termin.
Weszliśmy do pomieszczenia i usiedliśmy. Pani Joanna (tak nazywała się kobieta) szybko wklikała do komputera co potrzeba i zaczęła proponować nam terminy.
- Obawiam się, że najbliższy termin będzie na październik 2015. - Spojrzała na nas znad ekranu.
- Co ty na to? - Misiek skierował wzrok na mnie.
- Chyba będzie nam pasować. - Lekko uniosłam kąciki ust ku górze.
- Ale zaraz, zaraz. - Powiedziała pani Joanna. - No chyba, że są państwo gotowi na szaloną rzecz i organizujemy imprezę już 23 sierpnia?
- Tego roku? - Zdziwiliśmy się równocześnie.
- Dokładnie. - Zaśmiała się. - Właśnie przed chwilą para przyszła przełożyć termin na później i mamy wolną salę tak szybko.
- To my się decydujemy. - Kiwnął głową Kubiak i złapał mnie za rękę.
- Ale Michał! - Sprzeciwiłam się. - Nie zdążymy.
- Zdążymy, zdążymy. - Zapewnił mnie. - Będzie trochę bieganiny, ale damy radę. Bo jak nie my to kto?
- I takie podejście mi się podoba. - Odezwała się kobieta. - To na kogo mam rezerwować?

Michał K.

- To jest jakieś szaleństwo. - Marcelina wsiadła do samochodu. - To są niecałe 4 miesiące.
- Zobaczysz, że będzie idealnie. - Tego akurat byłem pewien.
Kolejne dni poświęciliśmy na resztę załatwień. Cudem udało nam się znaleźć zespół muzyczny i fotografa. Wszystko na wariackich papierach, jak to mówią. Ale żyje się raz, dlatego przekonywałem Marcelinę, żeby się tak nie denerwowała.
Szybko udało nam się zamówić odpowiednią ilość alkoholu, idealne zaproszenia...
- Miiiisiek. - Marcelina z impetem usiadła obok mnie na kanapie. - My chyba już do końca oszaleliśmy.
- Ja z pewnością. - Spojrzała na mnie jak na kosmitę. - Kocham cię jak wariat, więc się nie dziw. - Automatycznie ją przytuliłem i pocałowałem w czubek głowy. - Myślę, żeby na razie nic nie mówić chłopakom. Dopiero, gdy będą gotowe zaproszenia to się dowiedzą. Co ty na to?
- Też o tym myślałam. Misiek. - Usiadła podkurczając nogi. - Musimy jeszcze na spokojnie przemyśleć listę gości. I to teraz. - Wstała i przyszła z notatnikiem.
Ponad dwie godziny siedzieliśmy nad spisaniem całej rodziny i przyjaciół. Często przy tym opowiadaliśmy sobie o jakichś dalszych krewnych i ich dziwnych upodobaniach.
- Wiesz, że w poniedziałek jadę już do Spały? - Zaczął Michał.
- Ale przed nami jeszcze cała sobota i niedziela. - Przytuliłam się do niego. - I... - Moją wypowiedź przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. - Pójdę otworzyć.
Chwilę później wróciłam z dużym pudełkiem.
- Cała sobota i niedziela z wypełnianiem zaproszeń? - Skrzywił się Misiek widząc paczkę.
- Dokładnie.

Michał K.

Weekend minął w zastraszającym tempie.
- Pamiętaj, że jestem do twojej telefonicznej dyspozycji dwadzieścia cztery godziny na dobę. - Przekazywałem Marceli ostatnie informacje przed moim wyjazdem. - Jakbyś czegoś tylko potrzebowała to dzwoń. Postaram się jakoś pomóc. W razie czego są jeszcze moi rodzice...
- Misiek, ale uspokój się. - Zaśmiała się z mojej paniki. - Jestem już duża i sobie poradzę. Jedź ostrożnie. - Cmoknęła mnie w policzek. - I nie martw się, widzimy się już w sobotę.
- Ale to straaasznie długo. - Zrobiłem smutną minę.
- Kubiak, przypominam ci, że zdecydowałeś się znosić mnie do końca życia, więc skończ się mazać i jedź trenować, żebym potem przy wygranej mogła być z ciebie dumna. - Przywołała mnie do porządku. - Ja też będę tęsknić. - Przytuliła się.
- Pa. - Pocałowałem ją i wsiadłem do samochodu.
Niecałe trzy godziny później parkowałem już na spalskim parkingu.
- Dzikuu. - Wrzasnął Igła, gdy zobaczył mnie przed budynkiem. - Siemasz.
- Cześć Krzysiu. - Podałem mu rękę.
- Czy ty wiesz, że dawno nie rozmawiałem z tobą osobiście? - Chwycił się pod boki.
- Zdaję sobie z tego sprawę. - Przyznałem.
- Ty małpo wredna, czemu nie mówiłeś wcześniej jakie masz plany? To ja się muszę z plotkarskich serwisów dowiadywać, że się zaręczyłeś? - Teraz założył ręce na piersi i mówił z udawanym wyrzutem. - Ależ gratuluję! - Rzucił się na mnie. - Wreszcie się wziąłeś za siebie. - Tu już widać było jego szczerość. - W takim razie kiedy ślub?
- Krzysiu, bierzesz kiedyś oddech przy mówieniu? - Obok nas znalazła się Martyna, a tuż za nią przydreptał Pit.
- A to tak trzeba? - Ignaczak udał zdziwionego.

Krzysztof I.

I zaczął nam się kolejny sezon. Tym razem również z nowym trenerem na czele. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyniknie. Jak na razie czekamy na resztę i mamy mieć spotkanie organizacyjne.
Punkt 14 wszyscy zgromadziliśmy się w konferencyjnej. Antiga opowiedział nam co zamierza zmienić, co udoskonalić. My jedynie słuchaliśmy i ewentualnie przytakiwaliśmy.
- Na pierwszych ćwiczeniach widzę was o 16. Dobzie? - Zapytał ze swoim charakterystycznym akcentem.
Przytaknęliśmy mu i rozeszliśmy się do swoich pokoi. Wolny czas poświęciliśmy głównie na rozpakowanie się. W końcu zerknąłem na zegarek i zauważyłem, że zostało mi 10 minut do pierwszego treningu. Szybko zgarnąłem rzeczy do torby, błyskawicznie wskoczyłem w dres i wybiegłem z pokoju.
- Ten pan i ta pani są od rana już na bani... - Dało się słyszeć z szatni zmienione słowa znanej piosenki.
- Ja nie wiem co ty bierzesz, ale następnym razem bierz połowę. - Rzucił Kubiak do Winara, który to śpiewał.
- Albo zmień dilera. - Dokończył Wrona.
Wtedy już dobrze czuło się atmosferę reprezentacji. Zapowiadał się świetny sezon.

~*~ 

Dziękuję za ponad 30000 wyświetleń!! Nie spodziewałam się aż takiej ilości.