czwartek, 27 lutego 2014

Dwudziestka czwórka

Michał K.

No i się skończyło wolne... Teraz zaczną się długie treningi, godziny ćwiczeń, nie raz ból... Hektolitry wylanego potu, może nawet i jakieś łzy, ale to nas hartuje... Wzmacnia...
Dziś już pierwszy prawdziwy trening, nie taki lekki jak w zeszłym tygodniu. Wtedy to były dla nas zabawy, teraz zacznie się prawdziwe życie.
Szliśmy na halę podśpiewując. Znaczy się Winiar zaczął coś nucić pod nosem, ale po chwili, prawie wszyscy się dołączyli. W pomieszczeniu był już trener, cały sztab i Marcelina. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Jakoś od ostatniego „incydentu” mijaliśmy się, nie mogąc porozmawiać.
  • Panowie, proszę o ciszę! - Krzyknął Andrea, gdy wybiła godzina 10. - Od dziś, już oficjalnie, jeżeli macie jakieś uwagi, propozycje, przekazujecie je mojej asystentce, Marcelinie. Mam nadzieję, że wytrzyma z nami do końca sezonu. A teraz na rozgrzewkę, 10 kółeczek.
Ucieszyło mnie to, gdyż „oficjalnie” wiązało się z tym, że będzie jeździć z nami wszędzie. Aż mnie zaczęło roznosić ze szczęścia, co nie umknęło uwadze Ignaczaka:
  • Kubiak, dobrze się czujesz? - Krzyknął z drugiego końca sali. - Przestaliśmy biegać już dobrą chwilę temu.

Marcelina

Obserwowałam trening z przyjemnością. Półtorej godziny minęło jak z bicza strzelił. Przeniosłam się więc do pokoju. Miałam jeszcze do skonfigurowania służbowy telefon i tablet. Jednak, i tu pewnie znów nikogo nie zaskoczę, nie mogłam tego od razu wykonać. Moja komórka rozdzwoniła się i to ona przerwała poprzednią czynność. Automatycznie, nawet nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
  • AAAAAA!!! - Usłyszałam po drugiej stronie.
  • Halo? - Zapytałam niepewnie.
  • Cześć Marcela. Nie uwierzysz, co się stało! - Pitowa Martyna nie kryła zadowolenia.
  • Słucham cię uważnie. - Czułam, że musiało wydarzyć się coś niesamowitego.
  • Przyjeżdżam jutro do Spały. - Pisnęła. - Właśnie dowiedziałam się, że mój wniosek na staż u fizjo został przyjęty. Tylko nie mów na razie nic nikomu. Chcę zrobić niespodziankę. Plisss!
  • Dobrze, dobrze. - Zaśmiałam się. - W takim razie będziemy dwiema kobietami w załodze.
  • Serio?! - Zdziwiła się, ale pozytywnie. - To suuuuuuuper! Już się nie mogę doczekać. Paa. Buziaczki. - Cmoknęła w słuchawkę.
  • Paa. - Podejrzewam, że rozłączyła się szybciej niż zdążyłam wypowiedzieć to zdanie.
I znów rozległo się pukanie do drzwi. Trochę tego za dużo, nie? Podreptałam i otworzyłam je.
  • Przeszkadzam? - Zapytał Andrea. - Bo mam jedną sprawę.
  • Proszę. - Zaprosiłam gościa do środka.
  • Przejdę do sedna. Od jutra będziesz mieć lokatorkę w pokoju. Martyna będzie na stażu u fizjoterapeutów. To tyle. - I wyszedł.
Nie powiem, cieszyła mnie perspektywa drugiej osoby, bo zawsze to jakoś raźniej. A poza tym, Martyna jest świetna.
Popołudnie mijało pod hasłem treningu, a ja zajęłam się wypełnianiem metryk zawodników. Kilka informacji nie zgadzało mi się, dlatego odłożyłam te kartki i gdy już skończyłam resztę postanowiłam udać się do chłopaków, w celu „dowiedzenia się prawdy”. Również i z tym uwinęłam się szybko.

Krzysztof I.

  • Padam na twarz... - Jęknął Ziomek rzucając się na łóżko.
  • A ja chyba umieram... - Stęknąłem siadając w fotelu.
  • Czy my serio już jesteśmy tacy starzy? - Łukasz podniósł głowę i spojrzał na mnie.
  • No chyba ty. - Odpowiedziałem.
Wtedy rozległ się jakiś szmer w okolicy drzwi. Ale było to bardzo ciche.
  • Ziomek, słyszałeś?
  • Ale co? - Obrócił się, a po chwili usiadł.
  • No jakiś odgłos...
  • Przesłysza... - Urwał w połowie, gdyż dźwięk się powtórzył. - Słyszałem.
Oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi, jednak żaden się nie poruszył. Przez kilka sekund baliśmy się nawet oddychać, żeby nie przegapić kolejnego szmeru, który się nie ponowił. Ziomek westchnął i z powrotem położył się. Wtedy odgłos się powtórzył i delikatnie uchyliły się drzwi, dosłownie na kilka centymetrów. Nagle coś zamajaczyło w okolicy klamki.
  • Zio... Ziomek... - Szturchnąłem kolegę, gdy tajemniczy przedmiot zniknął. - Łukasz... Bo tam się coś ruszało!
  • Krzysiu... - Rozgrywający podniósł się i przyłożył rękę do mojego czoła. - Może ty masz gorączkę, że tak majaczysz.
  • No, ale popatrz! - Krzyknąłem przerażony, bo znów coś zaczęło się ruszać w okolicy klamki i zniknęło.
  • Cii! - Przyłożył palec wskazujący do ust i cicho podreptał w stronę drzwi.
  • Teraz! - Pisnąłem, gdy ponownie to coś się pojawiło.
Łukasz wykonał zwinny gest, złapał kogoś za rękę i po chwili zapytał zdziwiony:
  • Marcela? I żelki?
  • Czy ktoś powiedział żelki? - Myślałem, że się przesłyszałem.
Wtedy ktoś nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem, a tuż po nim asystentka. Żygadło rozejrzał się po korytarzu i wtem, z przeciwnego pokoju wyszedł śmiejący się Dzik. Założę się, że mieliśmy z Łukaszem nietęgie miny, szczególnie jak przyjmujący przybił sobie piątkę z dziewczyną.
  • Ach, ta dzisiejsza młodzież. - Powiedział Ziomek, a po chwili wszyscy już śmialiśmy się z całej sytuacji.

Marcelina

Dałam się namówić Michałowi na zrobienie kawału Igle. Trzeba przyznać, że straszenie całkiem dobrze nam szło. Ale to było wczoraj. Dziś już minął poranny trening, a obecnie czekam na Martynę, która ma przyjechać za jakieś 30 minut. Zgodnie z umową, nie wie nikt z drużyny. Jedynie z trenerem prowadzimy konspirację.
Właśnie wolnym krokiem zmierzałam na trening, gdy zostałam zahaczona przez jakąś młodą kobietę. Spojrzałam na nią i aż się wzdrygnęłam. Co ona, prosto z glonów wyszła, czy co? Tak na oko 25-letnia, wyższa nieco ode mnie, a jej włosy były w niebieskawym odcieniu, który jednak podchodził pod zieleń.
  • Mogę w czymś pomóc? - Zapytałam, kiedy już minął mi pierwszy szok.
  • Jakbyś mogła mi wytłumaczyć, gdzie mieści się pokój socjalny recepcjonistek.
  • Proszę, niech pani idzie z powrotem do recepcji i pierwsze drzwi po lewo. - Wyjaśniłam jej.
Stworzenie poszło, nawet nie racząc podziękować. Wzruszyłam ramionami i poszłam na halę. Chłopcy już ćwiczyli, a ja tylko wymieniłam grzecznościowe spojrzenie z trenerem.
  • Chodź z nami poodbijać. - Rzucił do mnie piłką Kosa.
  • Grzesiu, żartujesz sobie, prawda? - Zapytałam.
  • Nie. Serio mówię. - Odparł.
Już myślałam nad jakąś ripostą, gdy dostałam sms'a od Martyny, informującego o jej przyjeździe.
  • Trenerze, wyjdę na chwilę. - Poinformowałam go.
  • Nie ma problemu. - Odkrzyknął.

Martyna

Po zaparkowaniu wysłałam wiadomość do Marceliny, która miała mnie wprowadzić niezauważoną do ośrodka. Takie tam, niby ninja. Wyjmowałam torby z bagażnika, gdy usłyszałam zbliżające się kroki.
  • Hej. - Usłyszałam.
  • No cześć. - Odwróciłam się.
  • Pomogę Ci. - Zaproponowała Kornacka.
  • Jeśli to nie kłopot, to weź to. - Podałam jej torbę i zamknęłam klapę. - To jaki plan na dziś? - Zapytałam gdy szłyśmy już do budynku.
  • Jak na razie ulokujesz rzeczy w pokoju i śmigamy na trening. Trener rano prosił, żebyś pojawiła się u niego jak tylko przyjedziesz.
  • Ok. To prowadź. - Uśmiechnęłam się.
Po kilku minutach szłyśmy już na halę. Pierwsza do pomieszczenia wśliznęła się brunetka, by po chwili pojawić się wraz z Anastasim.
  • Cieszę się, że dotarłaś. - Uśmiechnął się selekcjoner.
  • Ja też.
  • To co, robimy im niespodziankę? - Zapytał Włoch.

Michał K.

Trener wyszedł wraz z Marcelą. Ciekawe co oni kombinują. Bo jest pewne, że łączy ich jakaś konspiracja. Po kilku sekundach wróciła sama dziewczyna.
  • Hej, mogę was tu do siebie poprosić? - Powiedziała dość głośno, jednak nie na tyle żeby wszyscy usłyszeli. - Czy ja nie wyraźnie mówię? - Zamrugała powiekami tuż po tym jak głośno zagwizdała na dwóch palcach.
Wszyscy spojrzeli na nią oczami wielkości pięciozłotówek.
  • Dziękuję, Marcelino. - Odezwał się Andrea. - Przepraszam za małe zamieszanie, ale chciałem powiedzieć, że bardzo cieszy mnie fakt, że nasz zespół znów wzbogacił się o kolejną panią, tym razem blondynkę.
Wszyscy słuchaliśmy w skupieniu.
  • Tak, panowie. Od dziś przez cały sezon na praktyce u naszego fizjoterapeuty będzie dobrze znana wam osoba. Martyna, pozwól. - Wtedy pojawiła się blondynka, a Pitowi o mało oczy z orbit nie wyskoczyły.
  • Ale jak? - Powiedział Piter, gdy już pozbierał szczękę z podłogi.
  • Taka niespodzianka. - Uśmiechnęła się.
  • Dobra, panowie. Wracamy do treningu.
Po mniej więcej godzinie ćwiczenia się zakończyły i mogliśmy się rozejść. Szedłem na samym początku grupy. W pewnym momencie tuż zza rogu wyszła jakaś postać, z którą miałem (nie)szczęście się zderzyć.
  • O matko! - Aż odskoczyłem do tyłu widząc niby niebieskowłose stworzenie.
  • Przepraszam, nie zauważyłam. - Wydukała po chwili.
  • Peszek. - Dało się słyszeć gdzieś z końca grupy.
Wzruszyłem ramionami i poszedłem do pokoju.

Marcelina

  • To teraz musisz mieć się na baczności. Oni będą chcieli przeprowadzić pewnego rodzaju „chrzest”. - Ostrzegałam blondynkę.
  • Chyba się nie boję.
  • Nie uwierzycie! - Dzik wpadł do pokoju. - A sorry! - Wyszedł, zamknął drzwi, zastukał w nie dwukrotnie i dopiero wszedł.
  • Jaka tresura. - Zaśmiała się Martyna.
  • Mam newsa! - Szepnął Michał.
  • Co się stało? - Zapytałyśmy równocześnie w tym samym tonie.
  • To niebieskie stworzenie...
  • To kosmita! - Dokończyła przyszła fizjoterapeutka. - Wiedziałam!
  • Co? - Popatrzył na nią Kubiak. - Nie. - Dodał, gdy dotarła już do niego treść zdania. - To nowa recepcjonistka! - Wyjęczał. 

     ~*~
     Cześć :)
    Witam Was rozdziałem w to jakże piękne popołudnie, z cudowną perspektywą na dzień jutrzejszy. Mój huraoptymizm wynika z tego, że mam jutro tylko 3 lekcje, z czego trzy zastępstwa, a na dodatek przepadają mi jutro 2 godziny historii (cały tydzień bez historii - cudo *.* ). 
    A u Was jak w szkole? Jakieś ciekawe zdarzenia? Bo w mojej szkole od przyszłego poniedziałku klasy drugie piszą próbne matury :/ czyli weekened spędzę na powtórkach... 

    P.S. Łośku, może rozdział pomoże na ból głowy?

    Czytajcie, komentujcie. 
    A na koniec dodaję zdjęcie potwierdzające, że warto czytać lektury :P


sobota, 15 lutego 2014

Dwudziestka trójka

Marcelina

Paweł przeszedł obok mnie i Andrei, posyłając szczery uśmiech w stronę Anastasiego.
  • Panie trenerze, jeżeli nie będzie pan miał nic przeciwko, to ja już pójdę. - Zwróciłam się do mężczyzny.
  • Oczywiście, że nie mam. Dziękuję za miłe towarzystwo. - Uśmiechnął się.
Zebrałam się więc i wyszłam z pomieszczenia. W drodze do pokoju, o dziwo!, nie natknęłam się na nikogo. Rzuciłam się na łóżko z impetem, jednak trafiłam na coś twardego. Podniosłam kołdrę i wyjęłam niezbyt duże pudełko. Zdziwiło mnie to bardzo, gdyż oprócz mnie nikt nie miał klucza, a przedtem tego tu nie było. Bałam się to otworzyć, ale w końcu przełamałam się i rozdarłam tekturkę. Wówczas moim oczom ukazało się nieco mniejsze pudełko. Otworzyłam je i tu zaskoczenie, kolejne. Przewróciłam tylko oczyma. Rozpakowałam to i następne, potem jeszcze dwa i na samym dnie najmniejszego znalazła się starannie złożona na kilkanaście części kartka. Rozłożyłam ją i na środku zobaczyłam jedno zdanie napisane starannym odręcznym pismem: Nie unikaj mnie, proszę.
Zastanawiało mnie, kto mógł być adresatem tej przesyłki. Na pewno nie mógł być to nikt spoza ośrodka, więc eliminując wszystkie możliwości, doszłam do wniosku, że to Kubiak.
Ale przecież ja go nie unikałam! To, że go dziś nie spotkałam, jeszcze o niczym nie świadczy.
Z rozmyślań wyrwało mnie stukanie do drzwi, przez które aż podskoczyłam na miejscu. Podeszłam by je otworzyć. Gdy tylko nacisnęłam klamkę i pociągnęłam ją w swoją stronę ujrzałam dwie blondynki.
  • Możemy wejść? - Zapytała nieco wyższa.
  • Pewnie, zapraszam.
  • Bo my się powoli zbieramy do wyjazdu i chciałyśmy się pożegnać. - Zaczęła Kasia.
  • Co nie znaczy, że się tak łatwo od nas odetniesz. - Poruszyła brwiami Martyna. - Dawaj telefon, wpiszę Ci numer.
  • To miłe z waszej strony, że jeszcze tu zajrzałyście. - Powiedziałam podając komórkę.
  • Wyczuwam dłuższą znajomość. - Narzeczona Pita uśmiechnęła się.
  • To do zobaczenia wkrótce. - Dziewczyna Grześka cmoknęła mnie w policzek.
  • Jedźcie ostrożnie. - Pożegnałam się z nimi.

Michał W.

  • Dzikuuu! - Weszliśmy z Igłą kulturalnie, bez pukania, do pokoju Kubiaka.
  • Kici, kici! - Zawołał libero.
  • Debilu! - Przybiłem facepalm'a. - Ty wołasz kota, czy nieco większe stworzenie?
  • To może powiesz mi jak się woła dziki? - Zjeżył się Krzysiek.
  • No, na pewno nie „kici, kici”. - Westchnąłem zrezygnowany.
  • Jak jesteś taki „Turbokozak”, to mi zademonstruj jak. - Nie odpuszczała Menda.
Już miałem otwierać usta, żeby mu to zaprezentować głosowo, gdy usłyszałem:
  • Może wystarczy zapytać: Kubiak, gdzie jesteś? - Michał stał oparty o drzwi do łazienki.
  • Ty, Winiar, słuchaj i ucz się. - Ignaczak wskazał na mnie.
  • Pffff. - Prychnąłem. - Sam się ucz.
  • Coś konkretnego was tu sprowadza, czy po prostu chcieliście pokonwersować poza swoimi pokojami? - Kubiak przemieścił się przez pomieszczenie i zajął miejsce na łóżku.
  • Tak... Nie... - Powiedzieliśmy z Igłą jednocześnie. - Nie... Tak...
  • Zdecydujcie się. - Westchnął przyjmujący.
  • Mamy do ciebie, tak zwany, romans... - Zaczął tajemniczo libero.

Bartek K.

  • Piter, nudzę się. - Powiedziałem do współlokatora.
  • I co niby mam na to poradzić? - Zapytał zamykając laptop.
  • No nie wiem, wymyśl coś. - W tym momencie do naszego pokoju wpadł Wronka z Kłosem.
  • Cześć, robicie coś? - Zapytał Karol.
  • No właśnie nie. - Odpowiedział Piotrek. - A co?
  • Wybieramy się do Marceli, żeby obejrzeć jakiś film. - Dodał Andrzej.
  • A ona o tym wie? - Pit uniósł brew do góry.
  • No jeszcze nie. - Powiedział Karollo, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
  • To idziemy. - Podniosłem się.

Marcelina

Kolejny raz dzisiejszego dnia, ktoś próbował dostać się do mojego pokoju. Nie chciało mi się podnosić z miejsca, dlatego krzyknęłam:
  • Proszę.
Już po kilku sekundach do pomieszczenia weszło kilka osób.
  • Cześć, zajęta jesteś? - Zapytał Kłos.
  • Nie. - Odpowiedziałam odkładając telefon.
  • W takim razie, mamy dla ciebie propozycję. - Odezwał się Andrzej zamykając drzwi. - Oglądniemy jakiś film?
  • Pewnie. - Uśmiechnęłam się. - Co proponujecie?
  • Wszystko byle nie komedia romantyczna. - Kurek rozsiadł się wygodnie.
  • Co powiecie na „Klub winowajców”? - Zapytał Karol, przeglądając swoje zasoby filmowe na komputerze.
  • O czym to? - Próbował dowiedzieć się Bartek.
  • Obejrzysz, to się przekonasz. - Odrzekł mu właściciel laptopa. - A teraz cicho, bo włączam.

Michał K.

  • Seans spirytystyczny uważam za otwarty. - Demonicznie zaśmiał się Igła.
  • Serio, masz ze sobą jakiś alkohol? - Winiarowi rozszerzyły się źrenice.
  • Ty jesteś głupi tak sam z siebie, czy ktoś ci za to płaci? - Zapytał Krzysiek.
  • Oj no, żartowałem. - Michał udał obrażonego.
  • Powiecie w końcu, o co wam chodzi? - Troszkę zaczęło mnie irytować ich zachowanie.
  • A jak myślisz? - Zapytali równocześnie.
  • Nie mam pojęcia. - Przyznałem.
  • Marcelina. - Szepnęli.

Marcelina

Film okazał się genialną produkcją. Dzięki temu szybciej minęło popołudnie. Potem również szybko zleciał wieczór i jak tylko się położyłam, odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Tak bardzo nie chciało mi się wstawać rano. Budzik dzwonił i dzwonił, ale ja go olewałam. Podniosłam się dopiero o 7:55. A na 8 miałam być na dole. Cholera... Dam radę. Szybko wyjęłam jakieś ubrania, przebrałam się, uczesałam i o 7:59 wybiegłam z pokoju po drodze przewracając biednego Zatora.
  • Pawełku, wybacz mi. - Powiedziałam podając mu rękę.
  • Przecież nic się nie stało. - Odpowiedział wstając.
Resztę drogi przebyliśmy rozmawiając o niczym. Ze śniadania wróciłam szybko. Miałam zamiar wówczas trochę poprawić mankamenty urody. Jednak nie było mi to dane, gdyż ktoś dobijał się do mojego pokoju.
  • Tak? - Zapytałam wychylając głowę zza drzwi.
  • Trener prosi cię do siebie. - Powiedział Ziomek i odszedł.
Zamknęłam więc pokój i udałam się w kierunku wskazanym przez Łukasza.
  • Chciał mnie pan widzieć. - Próbowałam zacząć jakoś rozmowę, gdy już byłam w pomieszczeniu zajmowanym przez selekcjonera.
  • Tak. Muszę z tobą porozmawiać. - Spojrzał na mnie znad wypełnianej właśnie jakiejś tabeli. - Siadaj. - Wskazał krzesło i odłożył papiery na bok. - Powiedz, nabrałaś już trochę sił? - Zapytał troskliwie.
  • Tak, dziękuję. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - Już zdecydowanie ze mną lepiej. To miłe, że pan się tym interesuje.
  • Co zamierzasz zrobić ze swoimi studiami?
  • Z pewnością na nie nie wrócę. To był tylko chory wymysł mojej matki. Nigdy mnie to nie interesowało, dlatego bez przeszkód mogę zakończyć mój epizod z prawem. - Wreszcie mogłam z kimś głośno podzielić się swoją decyzją.
  • Lubisz podróże? - Nie powiem, to pytanie mnie troszkę zdziwiło.
  • Tak. Nawet bardzo. - Przyznałam zgodnie z prawdą.
  • Sądzisz, że wytrzymasz z drużyną do końca sezonu?
  • Kocham siatkówkę i cieszę się, że mam możliwość przebywania tu, wraz z moimi autorytetami. A poza tym, jak można nudzić się z takimi osobami. - Mój uśmiech poszerzył się.
  • Proszę. - Podsunął mi pod nos kilka kartek. - Przeczytaj, powiedz czy zgadzasz się z takim honorarium, czy ewentualnie jakiś punkt ci nie pasuje, i najważniejsze, czy w ogóle się zgadzasz.
  • Co to jest? - Spytałam zdezorientowana.
  • Twoja umowa. - Rzekł trener. - Zdecyduj czy chcesz oficjalnie pełnić funkcję mojej asystentki, czy jednak nie.
  • To gdzie mam podpisać? - Chwyciłam do ręki długopis.
  • O tu. - Wskazał Anastasi, obserwując jak na kartce zostaje skreślone moje imię i nazwisko. - Od teraz jesteś oficjalnie częścią drużyny. - Wstał, a ja tuż za nim. - Cieszę się, że wreszcie ktoś mi pomoże okiełznać tę watahę. - Zaśmiał się, podając mi rękę. - Witaj w załodze.
  • Dziękuję. - Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć.
  • A. I jeszcze jedna sprawa. - Powiedział i sięgnął po pudełko stojące koło biurka. - Proszę.
  • Co to?
  • Kilka przydatnych, że tak to nazwę, gadżetów. - Podał mi opakowanie.
  • Dziękuję jeszcze raz. - Teraz to stałam kompletnie zdziwiona. - To ja już pójdę. Trening o 10? - Wolałam się upewnić.
  • Tak. I proszę, przyjdź koniecznie chwilkę wcześniej.
  • Dobrze. - I wyszłam.
Nurtowało mnie, co jest w tym pudełku. Szybko znalazłam się w swoim pokoju i gdy tylko położyłam na je na stoliku, zerwałam z niego taśmę. Na samym wierzchu znalazłam kopertę podpisaną moim imieniem i nazwiskiem. Wyjęłam z niej kartkę, szybko przebiegłam ją wzrokiem. Miło mi się zrobiło jak czytałam wszystkie miłe słowa całego sztabu wraz z trenerami. Odłożyłam ją na bok i zaczęłam wyjmować te „gadżety”. Każda rzecz miała przyczepioną karteczkę, na której widniał jakiś zabawny komentarz. Po prawie 15 minutach, uzbrojona w składany notatnik wraz z długopisem ruszyłam na trening. 

~*~
Witajcie. Jak widzicie, kolejny rozdział świadczy o tym, że nie zawieszam ani nie usuwam bloga. Zmotywowałyście mnie i mam nadzieję, że od tej pory będę konsekwentniejsza w pisaniu i, może się uda, że rozdziały będą się pojawiać średnio raz na dwa tygodnie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. 
Swoją drogą, najbardziej przekonał mnie argument wykopania mnie na Plutona (tak, Łosiu, to Ty proponowałaś) i chyba on przeważył. 
Nie no, żartuję. Bardzo mi miło, że chcecie jeszcze te bazgroły czytać. 
Pozdrawiam Was bardzo i dziękuję za wszystkie wyświetlenia. Nazbierało się tego :) 
Zostawiam Was z rozdziałem i Miśkiem (foto mojego autorstwa).
Do następnego
 

niedziela, 2 lutego 2014

Dwudziestka dwójka

Michał K.

Staliśmy wpatrując się sobie głęboko w oczy. Otaczał nas mrok, jednak na niebie pięknie widać było wszystkie gwiazdy.
  • Chciałam podziękować ci za to, że mogę na ciebie liczyć. - Powiedziała drżącym głosem.
  • Przecież od tego są przyjaciele. - Uśmiechnąłem się lekko.
Jednak ja nie chciałem być tylko przyjacielem. Przynajmniej w tym momencie marzyłem, żeby cieszyć się nią na co dzień do końca życia. Chyba wówczas zwariowałem, ale tak właśnie było.
  • No, a co Ty chciałeś powiedzieć? - Zapytała wyrywając mnie z zamyślenia.
  • A, tak. - Opamiętałem się. - Cieszę się, że wtedy zepsuł nam się autobus. I miałem okazję poznać tak fantastyczną dziewczynę jak ty. - Wyrzuciłem szybko z siebie.
  • Misiek... - Szepnęła. - Ja mam mnóstwo wad. Nie jestem fantastyczna. - Zaprzeczyła, co powiedziałem.
  • Oj, przestań narzekać. - Objąłem ją ramieniem i skierowaliśmy się w stronę ośrodka.
Chciałem wtedy zatrzymać czas, bym mógł cieszyć się tą chwilą wiecznie.
Całą drogę milczeliśmy, ale ta cisza nie była niezręczna. Tak jak i brunetka, pogrążyłem się znów w myślach. Dochodząc do bramy zatrzymałem się. Marcelina szła nadal przed siebie, ale złapałem ją delikatnie za rękę i odwróciłem w swoją stronę.
  • Tak? - Spojrzała na mnie.
  • Co byś zrobiła, gdybym właśnie teraz cię pocałował? - Zadałem pytanie, ale nie czekałem na odpowiedź tylko przeszedłem do czynów.

Marcelina

  • Co byś zrobiła, gdybym właśnie teraz cię pocałował? - Michał zaskoczył mnie pytaniem, ale zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować już czułam jego usta na swoich.
Ten delikatny, a zarazem długi pocałunek obudził miliony motyli w moim brzuchu.
  • AAAAAAA!!! - Oboje nagle od siebie odskoczyliśmy, słysząc znajomy głos tuż obok.
  • Karol, obiecuję, że cię kiedyś uduszę. - Syknął Michał.
  • Ale się porobiło. - Kłos nadal był podekscytowany jak małe dziecko. - Ciekawe jak zareagują, jak im opowiem, co, a właściwie kogo robiącego co, widziałem.
  • Karolku, będziesz tak dobry i będziesz trzymał buzię na kłódkę, prawda? - Kubiak podszedł do środkowego.
Ja w tym czasie powoli oddalałam się od nich, by po chwili przekroczyć próg ośrodka. Cały czas jeszcze czułam smak ust Michała. „No to się porobiło” - pomyślałam, tak jak i Kłos.

Karol K.

Ale żeby Marcelina i Dziku? I nic mi, znaczy się nam, nie powiedzieli? Ale że oni razem? No zaskoczyli mnie, no.
  • Karolku, będziesz tak dobry i będziesz trzymał buzię na kłódkę, prawda? - Kubi był coraz bliżej.
  • Nooo... - Przeciągałem głoski.
  • Cieszę się bardzo. - Przyjmujący poklepał mnie po ramieniu.
  • Nooo, nie wiem. - Dokończyłem i ruszyłem stamtąd jak najszybciej, a za mną Michał.
  • Kłosie! - Krzyknął, gdy ja wbiegałem do budynku.
  • Przepraszam. - Rzuciłem potrącając Andrzeja.
  • Łapać go! - Pościg trwał, jednak ja już wmieszałem się w tłum na sali.

Michał W.

Co ten Karol tak biega jak kot z pęcherzem. Raz jest z jednej strony sali raz z drugiej. W końcu przysiadł się do mnie, Dagmary, Iwony i Krzyśka.
  • Cześć. Co tam? - Zapytał zajmując miejsce tak, że siedział plecami w stronę sali.
  • Co ty tak latasz? - Odpowiedział pytaniem Igła.
  • A tak jakoś. - Wzruszył ramionami.
Wtedy zauważyłem zbliżającego się Dzika, który pokazał, że mamy się nie odzywać i gdy tylko znalazł się koło Kłosa powiedział mu:
  • Buu! - Środkowy aż podskoczył.
  • No bardzo śmieszne. - Udał obrażonego.
  • Można cię Karolu prosić? - Zapytał mój imiennik bardzo kulturalnie, zresztą to cecha każdego Michała.
  • Nie mogę, mam pranie. - Zacytował innego środkowego.
  • Co ty nie powiesz. - Popatrzył na niego z politowaniem Kubiak. - Chodź i nie narzekaj.
Oddalili się, a ja zapytałem osoby siedzące obok:
  • Co to było?
  • Dzisiejsza młodzież. - Westchnął Krzysiek, a my mimowolnie uśmiechnęliśmy się.
Michał K.

  • Karol, no. Weź. - Spojrzałem na niego oczami Kota ze Shreka.
  • Co mam wziąć? - Popatrzył na mnie jak na debila.
  • Chodzi mi o to, że nie mów nikomu. - Poprosiłem go.
  • No dobra, ulituję się nad wami, ale pod jednym warunkiem. - Ach, ten Karol Łaskawy.
  • Słucham.
  • Powiedz mi, dlaczego nie powiedzieliście nikomu, że jesteście razem.
  • Może dlatego, że nie jesteśmy. - Stwierdziłem.
  • Żartujesz sobie, prawda?
  • Nie. Taka jest rzeczywistość. - Westchnąłem, czując, że moje kontakty z Marcelą teraz ulegną pogorszeniu. - Nie powiesz?
  • Poznaj moje dobre serce.

Marcelina

Udałam się prosto do pokoju wysyłając tylko sms Igle, że w razie czego tam mogą mnie znaleźć. Potrzebowałam pomyśleć. Zdjęłam szpilki, nakładając na stopy wygodne klapki, zgarnęłam kosmetyczkę, ręcznik i udałam się do łazienki. Ciepłe strugi wody spływające po moim ciele pozwoliły mi trochę się zrelaksować, jednak nie uspokoiły myśli. Nadal nie wiedziałam co mam o tym wszystkim sądzić. Lubię Michała, nawet bardzo, ale... Właśnie zawsze jakieś ale...
Owinęłam się w ręcznik i wróciłam do pokoju by zabrać stamtąd bieliznę i koszulkę nocną. Po chwili leżałam już w łóżku, nadal rozmyślając.
Myśli nie pozwoliły mi zasnąć i tym sposobem cały czas obracałam się z boku na bok, z nadzieją, że w końcu Morfeusz zabierze mnie do swojej krainy.

Krzysztof I.

  • Marcela pisze, że poszła do pokoju bo ją głowa boli. - Odczytałem wiadomość.
  • Mhm. - Mruknął Winiar. - Ej, potańczmy jeszcze trochę, bo nie długo trzeba będzie kończyć. Andrea nie może się po nas zorientować, że coś robiliśmy za jego plecami.
  • Masz rację. - Przyznałem. - W takim razie, Iwonko, można?
Już po chwili wywijaliśmy na parkiecie, zawstydzając przy tym nie jednego przedstawiciela młodszej części drużyny.
Czas płynął tak szybko, że zanim się zorientowaliśmy była już trzecia nad ranem.
  • Panowie, zbieramy się. Andrea wraca po południu. A pasowałoby się wyspać, nie? - Podjąłem próbę ogarnięcia całości.
  • Dobra. Ale sprzątniemy to jutro z rana. - Zaproponował Kosa.
  • Ok. To śpijcie dobrze.
Wszyscy pozbierali się i po kilku minutach już smacznie chrapaliśmy w swoich pokojach.

Marcelina

Całą noc nie zmrużyłam oka. Do samego rana to wpatrywałam się w sufit, to spoglądałam za okno. Czas dłużył się niemiłosiernie. Jednak nic nie mogłam na to poradzić. Tuż po siódmej podniosłam się i doprowadziłam do porządku. Musiałam zrobić ciut mocniejszy makijaż, żeby zatuszować moje wory pod oczami. Gdy tylko wskazówki na zegarze wskazały godzinę ósmą opuściłam pokój i udałam się na stołówkę.
Podeszłam do okienka, odebrałam swoją porcję i skierowałam się do stolika. Cały czas miałam nieco pochyloną głowę, żeby włosy trochę zakryły moją twarz.
  • Marcelina, chodź tu do nas. - Zawołała mnie Dagmara.
  • Matko kochana! - Krzyknął Winiar zwracając na siebie uwagę wszystkich, gdy tylko zajęłam miejsce.
  • Co się stało? - Spytałam go półgłosem.
  • Coś ty robiła, że masz takie wory pod oczami? - Zapytał, za co dostał w ramię od żony.
  • Michał, mógłbyś być delikatniejszy. - Przewróciła oczami pani Winiarska.
  • Po prostu się nie wyspałam. - Odpowiedziałam, uważając ten temat za zamknięty. - Smacznego.
Szybko skonsumowałam posiłek i udałam się do pokoju. Znalazłam słuchawki i podpięłam je do komputera. Musiałam się czymś zająć, żeby niepotrzebnie nie szwędać się po obiekcie. Włączyłam muzykę i dość dużo pogłośniłam. Usadowiłam się wygodnie na łóżku tyłem do drzwi i zapomniałam o otaczającym mnie świecie.
  • Dziewczyno, bo ogłuchniesz! - Ktoś gwałtownie wyrwał mi słuchawki z uszu.
    Zamknęłam laptopa i odłożyłam na stolik. W tym czasie przybyły rozgościł się jakby był u siebie.
  • No. Dagmara bezpiecznie odjechała, więc teraz mam czas, żeby z tobą pogadać. - Winiar poprawił się. - Co się dzieje?
  • Przepraszam za spóźnienie. - Do pokoju wpadł zdyszany Ignaczak. - Ale Iwona właśnie pojechała.
  • Siadaj. - Rzucił do niego Michał. - A ty mów. - Zwrócił się do mnie.
  • Ale przecież nic się nie dzieje. - Próbowałam przykleić do twarzy uśmiech.
  • Ehe. Taaa, jasne. - Zadrwił Krzysiek. - Kogo chcesz oszukać, nas czy samą siebie?
    I tu trafił w sedno. Przecież ja oszukuję samą siebie...
  • Oj przestań, nic się nie dzieje. Wszystko jest w porządku. - Powtórzyłam.
  • Jakby było w porządku, to byś nie miała takich smutnych oczu. A wiesz o tym, że oczy są zwierciadłem duszy. - Winiarski przyjrzał mi się, a potem tą samą czynność wykonał Igła.
  • Ty... Rzeczywiście. - Przyznał libero. - I jakieś takie wory masz...
  • No, potraficie człowieka na duchu podnieść. - Zaironizowałam.
  • Mów, to będzie ci lepiej. - Objął mnie ramieniem przyjmujący.
  • Ej, moment. - Krzyknął Krzysiek, gwałtownie się podniósł i wyjął ze „skrytki” czekoladę. - No co, na smutki najlepsza.
    Potem usiadł po mojej drugiej stronie i tak od słowa do słowa wygadałam im wszystko, co mi na sercu leżało.

Paweł Z.

Jakiś ten dzisiejszy dzień nudny, ale założę się, że od jutra nie będzie mowy na żadne narzekanie. Szedłem właśnie na stołówkę na obiad, gdy natknąłem się na schodach na Marcelinę.
  • Cześć. - Przywitałem się z nią.
  • Cześć Pawełku. Podejrzewam, że idziemy w tym samym kierunku. - Odezwała się.
  • Istnieje takie prawdopodobieństwo. - Przytaknąłem.
  • Ogarnęliście już wszystko po wczorajszym? - Zapytała.
  • No... Tak jakby... - Zdecydowana większość byłą już posprzątana. - Resztę mamy sprzątnąć potem. Trener przecież ma wrócić po konferencji, która ma być o 16, więc jest jeszcze dużo czasu.
  • Paweł! - Pociągnęła mnie za rękaw. - Czy ty widzisz to, co ja?
  • No Andrea tam stoi... - Wzruszyłem ramionami. Ale zaraz... - Andrea! Cholera jasna.
  • Leć po chłopaków, a ja go jakoś zajmę. - Pobiegła w stronę selekcjonera, a ja wróciłem na górę po resztę imprezowiczów.

Marcelina

  • Dzień dobry, panie trenerze. - Przywitałam Andreę na dole.
  • O, dzień dobry. - Uśmiechnął się. - Widzę, że ośrodek jest w całości, czyli nie kombinowali niczego, co?
  • Ależ oczywiście, że nie. - Chwyciłam go pod ramię i poprowadziłam w stronę stołówki. - Bardzo pan zmęczony po podróży? Może nie będzie pan miał nic przeciwko mojemu towarzystwu przy obiedzie? A może ma pan ochotę na kawę? - Zadawałam pytanie za pytaniem.
  • Fakt, napiłbym się dobrej kawy... - Zamyślił się siadając.
  • To ja przyniosę. - Moja reakcja była błyskawiczna.
    Szybko też podeszłam do pani Zosi i poprosiłam o jej specjalność. W oczekiwaniu na kubek gorącego napoju, zaniosłam „szefowi” talerz z obiadem, a on cały czas podejrzanie mi się przyglądał.
  • Czy oni coś nabroili? - Zapytał wprost kiedy już usiadłam naprzeciw niego.
  • Ależ skąd. - Posłałam firmowy uśmiech nr 5.
    W tym też momencie kamień spadł mi z serca, gdyż do pomieszczenia wszedł Paweł i poruszając bezgłośnie ustami przekazał, że akcja przebiegła pomyślnie. 


    ~*~ 
    Witam Was bardzo gorąco. Znów nawaliłam. Przepraszam! 
    Wiem,  że powtarza się scenariusz: przepraszam i obiecuję poprawę, a wychodzi jak zawsze. 
    Jeszcze raz przepraszam!
    Szczerze mówiąc, zastanawiam się nad tym czy nie zrezygnować całkiem z pisania, a w najlepszym wypadku zawiesić bloga na czas nieokreślony. Po prostu czasem nie daję sobie już z wszystkim rady.  Decyzja jeszcze nie zapadła, ale sądzę, że przez dwa tygodnie ferii, które właśnie się dla mnie rozpoczęły, sprawa się wykrystalizuje. 
    Pozdrawiam gorąco i dziękuję, że mimo wszystko jeszcze tu zaglądacie.