czwartek, 29 maja 2014

Trzydziestka jedynka

Martyna

- Marcelaaaa! - Krzyknęłam do współlokatorki będącej w łazience.
- Tak? - Wyłoniła się.
- Bo trener chciał coś od ciebie i powiedział, że czeka na stołówce. - No co, dobra ściema nie jest zła.
- Nie wiesz, o co może chodzić? - Usiadła na łóżku w celu zawiązania sznurowadeł w trampkach.
- Coś tam o najbliższy wyjazd chodzi, czy jakoś tak...
- No dobra. - Zebrała się, a gdy tylko zamknęła za sobą drzwi wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Piotrka. - Akcja się powiodła, za chwilę będzie.
Jakoś trzeba było uczcić to, że dziewczyna wróciła cała i zdrowa. Nikt nie protestował przeciwko małemu spotkanku, a i pani Zosia sama zaoferowała się, że coś specjalnego przyszykuje. W końcu złapała z Marceliną dobry kontakt.

Piotr N.

- Idzie, cicho. - Syknąłem do wszystkich.
Andrea udawał, że coś tam pisze, a my ścieśniliśmy się w samym kącie. W momencie pojawienia się dziewczyny, wyskoczyliśmy z ukrycia z okrzykiem „Niespodzianka”. Potem nastąpił grupowy przytulas, co mogło się nieco źle skończyć dla asystentki. W jej oczach widać było łzy radości.
- Nie przesadzacie trochę? - Zapytała nas z uśmiechem, kiedy już smakowaliśmy ciasto upieczone przez panią Zosię.
- Ależ skąd. - Odpowiedział Wronka.
- Tak w sumie to dobrze się składa, że jesteśmy w pełnym składzie. - Zaczął trener.
Wszyscy zamilkli i zaczęli go słuchać.
- Chciałem tylko przypomnieć, że pojutrze jedziemy już do Warszawy, gdzie rozpoczynamy Ligę. Tak więc powoli pakujcie się.
No tak. Zaczyna się wielkie wydarzenie. Kolejna LŚ. W tym roku na nieco innych zasadach. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy.

Marcelina

- Dzień dobry, cześć i czołem. - Do pokoju wpadł Krzysiek. - Macie jakieś plany na wieczór? Nie? To ja mam propozycję. - Nawet nie zdążyłyśmy z Martyną zaprotestować. - Ale to wiecie, musicie iść ze mną. - Złapał nas za ręce i pociągnął za sobą.
Wyszliśmy na korytarz. Krzysztof nadal nawijał coś tam od rzeczy, nie dając nam dojść do głosu. Skończył mówić dopiero w momencie, kiedy wepchnął nas do swojego pokoju.
- No to tego. - Podrapał się nieporadnie po głowie, kiedy zaczęłyśmy go wypytywać, o co mu chodzi.
Stanął tuż koło drzwi, złapał za klamkę, jednak na razie nie otwierał ich.
- To ja znikam, a wy mnie spakujecie. - W ułamku sekundy zwiał, zanim dotarł do nas komunikat, jaki nam przekazał.
- Czy jego już do reszty pogięło? - Zapytała Martyna. - Z pewnością nie będę za niego roboty odwalać. Ma ręce to niech sam sobie radzi. - Podeszła do drzwi i szarpnęła klamkę. - Co za menda! Zamknął nas!
- Czekaj, już my go załatwimy. - W mojej głowie zaczął rodzić się plan zemsty. - Nauczy się przez to szanowny pan Ignaczak, że z nami się nie zadziera.

Karol K.

- Igła, co ty masz taki zaciesz? - Łukasz zapytał podskakującego Krzyśka.
- Słońce świeci, zaczyna się Liga, towarzystwo świetne. Normalnie żyć nie umierać. - Zatrzymał się obok nas.
- Krzysiek, co ty brałeś? - Ziomek nie dawał za wygraną.
- Mówiłem, nie dawać mu Kubusia do picia! - Wtrącił się przechodzący wówczas Marcin.
- A może zjadł michałki? - Zasugerował Zator.
- Ty, faktycznie. - Żygadło pobladł. - Nie widać żadnego Michała.
- Krzysiek, ty kanibalu! - Zaśmiał się Wrona.
Jak na zawołanie weszli Kubiak z Winiarskim.
- Co kanibal? - Zainteresował się Michał W.
- Odwołuję teorię. - Stwierdził zrezygnowany Paweł.
- To może... To może... - Zamyśliłem się. - Wiśniówka?
- Ktoś mnie wołał? - Nagle pojawił się Łukasz.

Marcelina

- Ale się Krzysiu zdziwi. - Zaśmiałyśmy się demonicznie.
- Ktoś w końcu musi go utemperować. - Martyna rozłożyła się na fotelu.
- Ciekawe, kiedy się właściciel zjawi? - Odsłoniłam firankę.
Zauważyłam wówczas siedzącą grupkę siatkarzy i pomachałam im. Krzysiek na migi pokazywał mi, że mam się schować. Ale ja na złość jemu otworzyłam okno i zawołałam słodkim głosem.
- Krzysiu, pozwolisz tu?
- Ja? Eee... Teraz? - Zaczął się jakoś dziwnie zachowywać.
- Tak, Krzysiu. - Odpowiedziałam.
- Igła, a co one robią w naszym pokoju? - Zdziwił się nagle Ziomek.
- Oj tam, nie ważne. - Machnął ręką i po kilku chwilach znalazł się u nas.
- Dzięki. - Wyszczerzył się Iglasty.
- To my idziemy. Nie musisz niczego sprawdzać. - Powiedziała blondynka stojąc w drzwiach.
Po zamknięciu przybiłyśmy piątkę i poszłyśmy do swojego pokoju.

Krzysztof I.

Cuudownie. Nigdy nie lubiłem się pakować. Zresztą chyba nigdy tego nie polubię. Owszem kiedy sytuacja zmusza, to się da. Ale skoro dziewczyny prawie dobrowolnie pomogły...
Właśnie przyszedł Ziomek. Dziwnie przyjrzał się przygotowanym już torbom koło szafki.
- Krzysiek, dobrze się czujesz? - Podejrzliwie położył mi rękę na czoło.
- Tak, a co?
- Ty? Sam? - Wskazał na bagaże.
- Można tak powiedzieć. - Uśmiechnąłem się. - Sam poszedłem po dziewczyny, żeby mi pomogły.
- Oj, Krzysiu, Krzysiu. - Pokręcił głową.
- Aż mnie kusi sprawdzić, jak udało im się wszystko zmieścić. - Zatarłem ręce i zbliżyłem się do toreb.

Marcelina

- Mogę? - Do pokoju przyszedł Kubiak.
- Pewnie, wchodź. - Zaprosiłyśmy go.
- Tylko, jak na razie siadaj i nic nie mów. - Poprosiła Martyna. - Igła będzie tu za trzy... dwa... jeden... - W tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem i wpadł zrozpaczony Ignaczak.
- Ale za co? - Jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Ty już wiesz. - Uśmiechnęłam się.
- Ale dziewczyny... - Jęknął zrezygnowany Igła. - No proszę was.
- To ja mam propozycję. - Odezwała się przyszła fizjoterapeutka. - Ja ci pomogę coś podpowiadając, ale zrobisz to sam i się w końcu usamodzielnisz. A wy sobie pogadajcie. - Zwróciła się do mnie i Michała.

Michał K.

- Igła i jego wieczne problemy. - Zaśmiałem się.
- Ale za to jest najlepszym libero. - Marcela usiadła obok mnie. - Co się stało?
- Myślałem nad tym co będzie po sezonie reprezentacyjnym... - Przyznałem, co dziś w nocy nie dawało mi spać.
- A co ma być? - Zapytała.
- No wiesz, jeżeli dobrze sądzę, to do domu nie chcesz wrócić, prawda?
- Tak zaraz, to z pewnością nie. - Wzdrygnęła się. - Prawdopodobnie jakiś czas spędzę u siostry. A potem to się zobaczy.
- Bo ja mam pewien pomysł...

~*~
 Przepraszam! 
To jedyne, co mam do powiedzenia. 
Brak czasu mnie dopadł. Na dodatek wena gdzieś uleciała... Chyba oddałam ją wraz z pracą na konkurs... Mam nadzieję, że ktoś jeszcze pozostał i tu zajrzy. 
Powoli kończy się rok szkolny, dlatego sądzę, że może będzie robił się większy luz i jakoś zacznę być bardziej systematyczna. 

#GoPoland

P.S. Pozdrowienia dla Grzec(S)znego Biol-Chema :)