Martyna
- Marcelaaaa! -
Krzyknęłam do współlokatorki będącej w łazience.
- Tak? - Wyłoniła
się.
- Bo trener chciał coś
od ciebie i powiedział, że czeka na stołówce. - No co, dobra
ściema nie jest zła.
- Nie wiesz, o co może
chodzić? - Usiadła na łóżku w celu zawiązania sznurowadeł w
trampkach.
- Coś tam o najbliższy
wyjazd chodzi, czy jakoś tak...
- No dobra. - Zebrała
się, a gdy tylko zamknęła za sobą drzwi wyjęłam telefon i
zadzwoniłam do Piotrka. - Akcja się powiodła, za chwilę będzie.
Jakoś trzeba było
uczcić to, że dziewczyna wróciła cała i zdrowa. Nikt nie
protestował przeciwko małemu spotkanku, a i pani Zosia sama
zaoferowała się, że coś specjalnego przyszykuje. W końcu złapała
z Marceliną dobry kontakt.
Piotr N.
- Idzie, cicho. -
Syknąłem do wszystkich.
Andrea udawał, że coś
tam pisze, a my ścieśniliśmy się w samym kącie. W momencie
pojawienia się dziewczyny, wyskoczyliśmy z ukrycia z okrzykiem
„Niespodzianka”. Potem nastąpił grupowy przytulas, co mogło
się nieco źle skończyć dla asystentki. W jej oczach widać było
łzy radości.
- Nie przesadzacie
trochę? - Zapytała nas z uśmiechem, kiedy już smakowaliśmy
ciasto upieczone przez panią Zosię.
- Ależ skąd. -
Odpowiedział Wronka.
- Tak w sumie to dobrze
się składa, że jesteśmy w pełnym składzie. - Zaczął trener.
Wszyscy zamilkli i
zaczęli go słuchać.
- Chciałem tylko
przypomnieć, że pojutrze jedziemy już do Warszawy, gdzie
rozpoczynamy Ligę. Tak więc powoli pakujcie się.
No tak. Zaczyna się
wielkie wydarzenie. Kolejna LŚ. W tym roku na nieco innych zasadach.
Zobaczymy jak to wszystko się potoczy.
Marcelina
- Dzień dobry, cześć
i czołem. - Do pokoju wpadł Krzysiek. - Macie jakieś plany na
wieczór? Nie? To ja mam propozycję. - Nawet nie zdążyłyśmy z
Martyną zaprotestować. - Ale to wiecie, musicie iść ze mną. -
Złapał nas za ręce i pociągnął za sobą.
Wyszliśmy na korytarz.
Krzysztof nadal nawijał coś tam od rzeczy, nie dając nam dojść
do głosu. Skończył mówić dopiero w momencie, kiedy wepchnął
nas do swojego pokoju.
- No to tego. -
Podrapał się nieporadnie po głowie, kiedy zaczęłyśmy go
wypytywać, o co mu chodzi.
Stanął tuż koło
drzwi, złapał za klamkę, jednak na razie nie otwierał ich.
- To ja znikam, a wy
mnie spakujecie. - W ułamku sekundy zwiał, zanim dotarł do nas
komunikat, jaki nam przekazał.
- Czy jego już do
reszty pogięło? - Zapytała Martyna. - Z pewnością nie będę za
niego roboty odwalać. Ma ręce to niech sam sobie radzi. - Podeszła
do drzwi i szarpnęła klamkę. - Co za menda! Zamknął nas!
- Czekaj, już my go
załatwimy. - W mojej głowie zaczął rodzić się plan zemsty. -
Nauczy się przez to szanowny pan Ignaczak, że z nami się nie
zadziera.
Karol K.
- Igła, co ty masz
taki zaciesz? - Łukasz zapytał podskakującego Krzyśka.
- Słońce świeci,
zaczyna się Liga, towarzystwo świetne. Normalnie żyć nie umierać.
- Zatrzymał się obok nas.
- Krzysiek, co ty
brałeś? - Ziomek nie dawał za wygraną.
- Mówiłem, nie dawać
mu Kubusia do picia! - Wtrącił się przechodzący wówczas Marcin.
- A może zjadł
michałki? - Zasugerował Zator.
- Ty, faktycznie. -
Żygadło pobladł. - Nie widać żadnego Michała.
- Krzysiek, ty
kanibalu! - Zaśmiał się Wrona.
Jak na zawołanie
weszli Kubiak z Winiarskim.
- Co kanibal? -
Zainteresował się Michał W.
- Odwołuję teorię. -
Stwierdził zrezygnowany Paweł.
- To może... To
może... - Zamyśliłem się. - Wiśniówka?
- Ktoś mnie wołał? -
Nagle pojawił się Łukasz.
Marcelina
- Ale się Krzysiu
zdziwi. - Zaśmiałyśmy się demonicznie.
- Ktoś w końcu musi
go utemperować. - Martyna rozłożyła się na fotelu.
- Ciekawe, kiedy się
właściciel zjawi? - Odsłoniłam firankę.
Zauważyłam wówczas
siedzącą grupkę siatkarzy i pomachałam im. Krzysiek na migi
pokazywał mi, że mam się schować. Ale ja na złość jemu
otworzyłam okno i zawołałam słodkim głosem.
- Krzysiu, pozwolisz
tu?
- Ja? Eee... Teraz? -
Zaczął się jakoś dziwnie zachowywać.
- Tak, Krzysiu. -
Odpowiedziałam.
- Igła, a co one robią
w naszym pokoju? - Zdziwił się nagle Ziomek.
- Oj tam, nie ważne. -
Machnął ręką i po kilku chwilach znalazł się u nas.
- Dzięki. -
Wyszczerzył się Iglasty.
- To my idziemy. Nie
musisz niczego sprawdzać. - Powiedziała blondynka stojąc w
drzwiach.
Po zamknięciu
przybiłyśmy piątkę i poszłyśmy do swojego pokoju.
Krzysztof I.
Cuudownie. Nigdy nie
lubiłem się pakować. Zresztą chyba nigdy tego nie polubię.
Owszem kiedy sytuacja zmusza, to się da. Ale skoro dziewczyny prawie
dobrowolnie pomogły...
Właśnie przyszedł
Ziomek. Dziwnie przyjrzał się przygotowanym już torbom koło
szafki.
- Krzysiek, dobrze się
czujesz? - Podejrzliwie położył mi rękę na czoło.
- Tak, a co?
- Ty? Sam? - Wskazał
na bagaże.
- Można tak
powiedzieć. - Uśmiechnąłem się. - Sam poszedłem po dziewczyny,
żeby mi pomogły.
- Oj, Krzysiu, Krzysiu.
- Pokręcił głową.
- Aż mnie kusi
sprawdzić, jak udało im się wszystko zmieścić. - Zatarłem ręce
i zbliżyłem się do toreb.
Marcelina
- Mogę? - Do pokoju
przyszedł Kubiak.
- Pewnie, wchodź. -
Zaprosiłyśmy go.
- Tylko, jak na razie
siadaj i nic nie mów. - Poprosiła Martyna. - Igła będzie tu za
trzy... dwa... jeden... - W tym momencie drzwi otworzyły się z
hukiem i wpadł zrozpaczony Ignaczak.
- Ale za co? - Jego
mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Ty już wiesz. -
Uśmiechnęłam się.
- Ale dziewczyny... -
Jęknął zrezygnowany Igła. - No proszę was.
- To ja mam propozycję.
- Odezwała się przyszła fizjoterapeutka. - Ja ci pomogę coś
podpowiadając, ale zrobisz to sam i się w końcu usamodzielnisz. A
wy sobie pogadajcie. - Zwróciła się do mnie i Michała.
Michał K.
- Igła i jego wieczne
problemy. - Zaśmiałem się.
- Ale za to jest
najlepszym libero. - Marcela usiadła obok mnie. - Co się stało?
- Myślałem nad tym co
będzie po sezonie reprezentacyjnym... - Przyznałem, co dziś w nocy
nie dawało mi spać.
- A co ma być? -
Zapytała.
- No wiesz, jeżeli
dobrze sądzę, to do domu nie chcesz wrócić, prawda?
- Tak zaraz, to z
pewnością nie. - Wzdrygnęła się. - Prawdopodobnie jakiś czas
spędzę u siostry. A potem to się zobaczy.
- Bo ja mam pewien
pomysł...
~*~
Przepraszam!
To jedyne, co mam do powiedzenia.
Brak czasu mnie dopadł. Na dodatek wena gdzieś uleciała... Chyba oddałam ją wraz z pracą na konkurs... Mam nadzieję, że ktoś jeszcze pozostał i tu zajrzy.
Powoli kończy się rok szkolny, dlatego sądzę, że może będzie robił się większy luz i jakoś zacznę być bardziej systematyczna.
#GoPoland
P.S. Pozdrowienia dla Grzec(S)znego Biol-Chema :)
Pomysł? Czyżby Michała chciałby żeby Marcelina z nim zamieszkała? Jestem jak najbardziej za :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNO nie źle :) Ciekawi mnie co Misiek wymyślił.
OdpowiedzUsuńJak to jest napisane bez weny, to ja się boję, co to będzie jak wena do Ciebie wróci! :D Po raz pierwszy od bardzo dawna się śmiałam :) Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń