Marcelina
- Michał, długo
jeszcze? - Zawołałam do Kubiaka, który biegał jak oszalały po
całym mieszkaniu. - Powinniśmy już wychodzić...
- Denerwuję się... -
Westchnął, gdy już znalazł się przede mną.
- Czym? - Zdziwiłam
się.
- Jak wypadnę w oczach
twojej siostry...
- Misiek... - Zaśmiałam
się. - Przeżyłeś konfrontację z rodzicami, to z Michaliną sobie
też poradzisz. Chodź! - Pociągnęłam go za rękę do wyjścia.
- A walizki? -
Przewrócił oczyma.
- No fakt.
Po jakimś czasie
siedzieliśmy już wygodnie w samolocie. Podróż minęła szybko i
spokojnie. Na lotnisku czekała na nas już moja siostra.
- Nareszcie! -
Ucieszyła się, gdy już wpadłyśmy sobie w ramiona.
- A to jest właśnie
Michał. - Przedstawiłam ich sobie nawzajem.
- Cieszę się, że w
końcu mogę cię poznać osobiście. - Moja siostra znów się
ucieszyła. - Marcelina wiele mi o tobie opowiadała.
- Pewnie troszkę przy
tym naściemniała. - Kubiak spojrzał na mnie podejrzanie.
- A to się okaże. -
Puściła mi oko. - To jedziemy. - Odpaliła samochód, kiedy już do
niego wsiedliśmy.
Po kilku minutach drogi
zaparkowaliśmy na podjeździe.
- No, no, no... -
Michał zaczął przyglądać się budynkowi.
Był rzeczywiście
piękny. Parterowy, z czerwoną dachówką, jasnymi ścianami, dużym
tarasem i cudnym ogrodem pełnym róż. W końcu moja siostra była
architektem, więc stworzyła dom swoich marzeń.
- Coś ten twój
kolega... - Tu specjalnie Michasia zaakcentowała ostatni wyraz. -
Jakiś taki małomówny jest.
- Ja? - Zdziwił się
Dziku.
- Nie, ten niedźwiedź
stojący za tobą. - Michał gwałtownie podskoczył i obejrzał się
za siebie, na co moja siostra tylko uderzyła otwartą dłonią w
czoło. - Coś czuję, że najbliższy tydzień będzie ciekawy.
Chodźcie do środka.
Michał K.
Weszliśmy do hallu
przez duże oszklone drzwi. Wnętrze było jeszcze bardziej
imponujące niż wygląd zewnętrzny. Każdy element doskonale do
siebie pasował.
- Młoda! - Ucieszył
się około trzydziestoletni facet jak weszliśmy do salonu.
- Dobrze cię widzieć,
szwagier. - Przytulili się. - Czy mi się wydaje czy ci się
przytyło?
- Lepiej przedstaw
swojego chłopaka, a nie mi wagę wypominasz. - Udał oburzonego.
- W takim razie... To
jest Michał. - Wskazała na mnie. - A to mój szwagier, Aleks.
- Cześć. - Jego
uścisk dłoni był krótki, ale rzeczowy.
- Dobra, papużki.
Zapraszam na obiad. - Mąż Michaliny wskazał na sąsiednie
pomieszczenie.
Marcelina
- Siostraaaa! -
Usłyszałam wołanie Michaliny.
- Co jest? - Podążając
za jej głosem dotarłam na taras.
- No jak to co? Prawie
pół roku cię nie widziałam, musisz mi opowiedzieć wszystko na
żywo. - Poklepała miejsce obok siebie. - Mam specjalne zaproszenie
wysłać?
Starałam się
dostarczać jej na bieżąco wszystkie informacje telefonicznie,
jednak z racji na wagę niektórych spraw, wolałam o nich nie
wspominać. Pominęłam np. moją próbę skoczenia pod pociąg.
Wiedziałam jednak, że Michasia i tak wyciągnie ode mnie
wszystko...
- Zacznę od tego,
gdzie poznałaś tego przystojniaka? - Zapytała śmiejąc się. -
Powiem ci szczerze, że nigdy nie lubiłam Michała. Wiem, wiem. Nie
powinno się o nieżyjących źle mówić, ale jemu od początku źle
z oczu patrzyło. A teraz widzę coś innego... - Zaczęła
tajemniczo i urwała.
- Niby co? - Się
psycholog od oczu znalazł.
- Troskę i
odpowiedzialność. - Odpowiedziała „specjalistka”. - Powiedz
jak się poznaliście.
I tu trafiła w czuły
punkt. Nie chciałam jej opowiadać tego, co z mojej pamięci powinno
zniknąć jak najszybciej.
- Spotkaliśmy się na
peronie z całą drużyną i tak wyszło. - Troszkę ominęłam
prawdy.
- Ściemniasz... -
Stwierdziła Michalina. - Ale ja i tak dojdę prawdy.
Michał K.
Marcelina wyszła na
zewnątrz, a ja zostałem z Aleksem w salonie.
- Czym ty się tak
stresujesz? - Usłyszałem.
- Ja? - Kurdee, znów
wyszedłem na głupiego. - Nieee... Mylne wrażenie.
- Jasne. A ja jestem
Lewandowski. - Zakpił.
- Rzeczywiście
podobny. - Powiedziałem po chwili udawanego przyglądania się.
- Raczej nie gryziemy,
więc nie masz się czego bać.
- Taa... A jak połykasz
w całości? - Czułem się już nieco spokojniej.
- Gdzie się z Marcyśką
poznaliście? - Zmienił temat.
I teraz konflikt w
mojej głowie: powiedzieć mu całą prawdę, czy jednak trochę
ominąć?
- Spotkaliśmy się z
nią na peronie wraz z całą drużyną. - Wybrałem bezpieczniejszą
wersję. - I tak jakoś wyszło.
Marcelina
Dzień szybko dobiegł
końca. Byliśmy zmęczeni, więc nie siedzieliśmy długo. Nazajutrz
obudziliśmy się z dobrym nastawieniem.
- Jakie macie plany na
cały dzień? - Zapytała moja siostra podczas śniadania.
- Myśleliśmy o
spacerze po mieście. - Odpowiedział Kubiak spoglądając na mnie.
- Dobra decyzja. -
Uśmiechnęła się Michalina.
- Masz dziś wolne? -
Spytałam ją, odkładając kubek do zlewu.
- Owszem. - Uśmiechnęła
się.
- Marcelina, uważaj na
każde słowo, które właśnie wypowiesz, bo może ono zostać
wykorzystane przeciwko tobie i twoja siostra jeszcze będzie skłonna
bawić się w przyzwoitkę. - Aleks właśnie wszedł do kuchni.
- No wiesz co?! -
Oburzyła się moja siostra.
- Też cię kocham. -
Szwagier pocałował Michasię kończąc tym samym wymianę zdań. -
A wam... - Tu zwrócił się do mnie i Michała. - Dobrze radzę,
jeżeli chcecie w spokoju pozwiedzać, idźcie teraz. Jestem jeszcze
w stanie na chwilę zatrzymać żonę, by dała wam luz. - Zaśmiał
się, za co oberwał w ramię.
- Ej. Tylko bez takich.
- Powiedziała Misia. - Czy ty przypadkiem nie powinieneś już
wychodzić? - Zapytała męża.
- O kurdeee. Faktycznie
już późno. - Złapał telefon i kluczyki. - Bawcie się dobrze.
Pa.
Michał K.
- To miłego dnia. -
Pomachała nam Michalina, kiedy już opuszczaliśmy dom.
- Gdzie najpierw? -
Zapytałem, chwytając Marcelinę za rękę.
- Najpierw komunikacją
miejską dostaniemy się do centrum. - Uśmiechnęła się.
Po kilkunastu minutach
szliśmy już Mostem Hohenzollernów w stronę Katedry św. Piotra iNajświętszej Marii Panny. Trzeba przyznać, że budowla robiła
wrażenie. Potem przeszliśmy ku ratuszowi.
- Robimy jakąś
przerwę? - Starałem się by mój głos był w miarę obojętny,
jednak chyba przybrał błagalny ton, bo Marcela aż się zaśmiała.
- Aż tak się
zmęczyłeś? - Jej uśmiech jeszcze się powiększył. - Chodź,
zjemy coś.
- Wreszcie... -
Szepnąłem sam do siebie.
- Co ty tam mruczysz
pod nosem? - Marcelina odwróciła się w moją stronę.
- Nie nic. - Dołączyłem
do niej i trzymając się za ręce poszliśmy do knajpki.
Marcelina
- Jaki plan na dalszą
część dnia?
- Jakieś muzeum? -
Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Ok. - Zgodził się.
- Byle nie jakieś obrazy... - Zrobił cierpiętniczą minę.
- Dobrze, dobrze. -
Przytaknęłam śmiejąc się. - Co powiesz na Niemieckie Muzeum
Sportu i Olimpiady?
- Brzmi świetnie.
Widać było, że
zwiedzanie sprawiło przyjemność Michałowi, co bardzo mnie
ucieszyło.
- Masz jeszcze siłę?
- Zapytał mnie podnosząc głowę sponad telefonu.
- Hmmm... - Udałam, że
się zastanawiam.
Widać było, że Dziku
coś kombinuje. Jednak nie odzywał się, tylko podszedł do mnie.
- To jak?
- Jestem już trochę
zmęczona... - Przyznałam zgodnie z prawdą.
- Ale moglibyśmy
odwiedzić jedno miejsce... - Kubiak był coraz bliżej.
- Przekonaj mnie. -
Zaczęłam się z nim droczyć.
- Mówisz, że mam cię
przekonać... - Delikatnie ujął moją dłoń i pociągnął mnie ku
sobie. - Mówisz i masz. - W tym momencie poczułam jego usta na
swoich.
- Twój argument
zadziałał. - Zaśmiałam się, czując równocześnie, że się
czerwienię.
- To chodźmy. -
Otoczył mnie ramieniem i poszliśmy w bliżej mi nieznanym kierunku.
Michał K.
-
Muzeum czekolady? - Marcela była mocno zaskoczona. - Skąd
wiedziałeś o istnieniu czegoś takiego?
-
Internet. - Pomachałem telefonem.
Mieliśmy
okazję zobaczyć tam produkcję czekolady oraz oczywiście spróbować
ją. Przy okazji kupiliśmy też coś słodkiego na wieczór.
-
I jak minął dzień? - Zainteresowała się Michalina, gdy
przekroczyliśmy próg domu.
-
Cudownie. - Powiedzieliśmy równocześnie.
-
Pasujecie do siebie. - Powiedziała nie owijając w bawełnę starsza
z sióstr, na co oboje z Marceliną się zaśmialiśmy.
Marcelina
Tydzień
w Kolonii minął bardzo szybko. Oboje z Michałem odpoczęliśmy i
wyciszyliśmy przed powrotem do Spały i następnymi rozgrywkami.
-
Cieszę się, że przyjechaliście. Tylko szkoda, że już muszę się
z wami żegnać. - Moja siostra zrobiła smutną minę na lotnisku.
-
Może tym razem, wy nas odwiedzicie? - Zapytał Michał.
Troszkę
zdziwiła mnie użyta przez niego forma „nas”. Ale ucieszyło
mnie to. Poczułam wówczas, że jest całkiem inny niż był mój
ex.
-
Z chęcią. - Przyznała Michalina.
Następnie
przytuliła nas, a my powoli się oddaliliśmy. Po kilkunastu
minutach byliśmy już w drodze do Polski.
~*~
Witam ponownie :)
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu został i czyta wybryki mojej chorej wyobraźni.
Widzę, że liczba odwiedzin drastycznie zmalała i nie wiem, czy jest jeszcze ktoś kto pamięta o tym opowiadaniu. Dlatego proszę, by tym razem każdy kto czyta, zostawił po sobie jakiś ślad w postaci nawet najzwyklejszego emotikona.
Dla Was to mały wysiłek, a dla mnie ogromna motywacja do dalszego działania.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ja czytam :) Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJesne ze jestesmy i czytamy;) i zawsze będziemy;)M.
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńdobra emotikona masz, a teraz mogę jakiś komentarz? xD
OdpowiedzUsuńrozdział kochaaany i po prostu aż się ciepło na sercu robi, jak się go czyta <3
Ty wiesz Kochana, że choćby nikt już tego nie czytał, to ja i tak będę, bo zakochałam się w tej historii i w bohaterach, jakich wykreowałaś :*
oby jak najwięcej takich romantycznych rozdziałów [ale też nie popadajmy w przesadę :3 ]
chyba widać, że coś ze mną nie tak, bo piszę, jak no... :D jeszcze raz - rozdział super, bardzo bardzo barrdzo mi się podobał^^
Ja czytam :) Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Ja też czytam i uwielbiam "takiego" Michała. :D
OdpowiedzUsuńCudowny :) Zapraszam do mnie: http://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń