Michał
K.
Żaden z
Rzeszowskich numerów jak na złość nie odpowiadał. Nie chciałem
próbować milion razy, żeby sobie nie pomyśleli nie wiadomo czego.
Z zadumy wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Szybko pobiegłem
otworzyć.
- Cześć
tato. - Powiedziałem z udawaną wesołością.
- Cześć.
- Przywitał się i zdjął wierzchnie okrycie w hallu. - Przyszedłem
sprawdzić, czy z Marceliną jest aż tak źle, skoro z powodu jej
choroby i ty opuszczasz trening. - Nie ma to jak tata i jego wyczucie
sytuacji. - To gdzież ta moja przyszła synowa jest? - Wszedł do
salonu. - A co tu takie pobojowisko?
- Zajęty
trochę jestem. - Podrapałem się po głowie.
- Michał,
chcesz mi coś powiedzieć? - Usiadł na sofie i spojrzał na mnie
tak, że poczułem się jak dziecko przyłapane na jakimś
przewinieniu.
- Mogę
cię zapytać, czy się czegoś napijesz. - Jakaś deska ratunku,
żeby przełożyć jego wybuch o kilka chwil.
- Nie
zmieniaj tematu. - Podszedł do mnie. - Co się stało?
- To ja
pójdę nalać ci wody. - Próbowałem wycofać się do kuchni.
- Stój! -
Znów to nie miłe uczucie. - Coś ty nawyprawiał?
Koniec
końców, musiałem wyznać do czego poniekąd się przyczyniłem.
- Jesteś
totalnym idiotą, Michał. - Stwierdził na podsumowanie i wyszedł.
- Dzięki
tato. - Odpowiedziałem w przestrzeń.
Piotr
N.
Marcelina
starała się trzymać, ale jednak emocji nie da się zgasić.
Dzielnie wytrzymała wieczór. Nie uroniła ani jednej łzy, dopóki
siedzieliśmy z nią. Ale nadszedł czas, że musieliśmy położyć
się spać.
Obudziłem
się w nocy przez to, że zaschło mi w gardle. Wygramoliłem się z
łóżka po cichu, by nie obudzić Martyny. Wyszedłem z pokoju i
jakoś intuicyjnie spojrzałem w stronę pomieszczenia, w którym
spała Marcelina. Lampka była zaświecona, ale jak tylko zrobiłem
krok zgasła. Cwaniak, pomyślałem. Wziąłem z kuchni dwie szklanki
wody i poszedłem do niej.
- I tak
wiem, że nie śpisz. - Szepnąłem, gdy automatycznie odwróciła
się tak bym nie widział jej twarzy.
- Skąd
wiedziałeś? - Usiadła.
- Światło.
- Wskazałem na lampkę. - Nie płacz, nie warto. - Podałem jej
chusteczki z szafki.
- Nie
potrafię. - Głos jej drżał. - Byliśmy razem pół roku, ale
dzięki niemu czułam się wyjątkowa i kochana. Doświadczyłam
czegoś niesamowitego. Teraz wiem, że przedtem, z tamtym Michałem
łączyło mnie tylko przyzwyczajenie. Nic więcej. Kubiak to całkiem
inna historia, inne emocje. - Łzy zaczęły jej kapać na ubranie.
-
Marcyś... - Przytuliłem ją. - Będzie dobrze. A teraz postaraj się
zasnąć. Dobranoc.
-
Dobranoc. - Odpowiedziała. - Piotrek? - Usłyszałem, będąc już
przy drzwiach. - Dziękuję.
Martyna
Dziś
jeszcze zostałam w domu z Marcelą. Dowiedziałam się od Pita, że
płakała w nocy. Trzeba było ją jakoś pocieszyć.
-
Wychodzę, wrócę za 10 minut. - Krzyknęłam do brunetki.
- Ok. -
Usłyszałam tylko.
Szybko
skoczyłam do sklepu po kilka produktów idealnie poprawiających
nastrój.
-
Zmieściłaś się w czasie. - Powiedziała Marcelina.
- A jakże
by mogło być inaczej. - Zaśmiałam się. - Jest prośba,
znajdziesz coś ciekawego w tv? - Żeby wcielić mój plan w życie,
potrzebowałam spokojnie zaszyć się w kuchni na kilka minut.
- Mhm... -
I ten huraoptymizm w jej głosie.
Uwinęłam
się w niecałe dziesięć minut i z tacą wkroczyłam do salonu.
- Proszę.
- Podałam jej wysoką szklankę. - Gorąca czekolada z lodami
idealna na wszystkie smutki. A no i jeszcze na dodatek taką zwykłą
też mam. - Pokazałam trzy duże tabliczki o różnych nadzieniach.
- Zgrubnę
przez ciebie. - Westchnęła, ale deser na szczęście wzięła.
-
Pamiętaj, czekolada nie pyta, ona rozumie. - Mrugnęłam do niej
okiem.
Krzysztof
I.
- Siemson,
Piter. - Przywitałem się z przybyłym Nowakowskim.
-
Osobiście uduszę tego Kubiaka. - Usiadł koło mnie. - Marcelina
pół nocy przepłakała.
- Trzeba
coś z tym zrobić. - Przyznałem. - Pasowałoby pogadać z Dzikiem,
czy ma coś na swoje usprawiedliwienie.
- Pomożesz
mi? - Spojrzał błagalnie. - Nie mogę patrzeć jak się męczy.
-
Oczywiście.
Michał
K.
Dziś
znów ciężko było mi się skupić na treningu, ale dawałem z
siebie wszystko. Właśnie miałem wsiadać do auta, gdy rozdzwonił
się mój telefon. Widząc numer Piotrka na wyświetlaczu, odebrałem
pospiesznie.
- Jesteś
idiotą, Kubiak. - Przywitał mnie głos z drugiej strony.
- Też cię
dobrze słyszeć, Krzysiu. - Zaironizowałem. - Dlaczego dzwonisz z
Pita telefonu?
- Bo Cichy
się zbiera w sobie, żeby ci coś przekazać. - Serce powoli
przemieszczało mi się do gardła. - Oddaję mu komórkę.
- Słucham
w takim razie. - Zacząłem chodzić w kółko na parkingu.
- To, że
zawiniłeś to dobrze wiesz. - Rozpoczął. - I proszę, nie próbuj
mi przerywać. - Zaznaczył. - Nie wiem dlaczego doszło do tego, do
czego doszło. Ale wiem jedno. Spieprzyłeś po całości. To że
Marcelina cię kocha nie ulega wątpliwości. Jednak czy ty czujesz
to samo? - Czekał na odpowiedź.
- Piotrek,
ja wariuję bez niej. - Przyznałem. - To co się zdarzyło...
Powinieneś znać sytuację od początku. - Opowiedziałem wszystko.
- Inga mnie nie interesuje. Stara znajoma, i tyle. Chciała pogadać.
Mogłem się na to nie godzić...
- Mogłeś.
Mogłeś. - Powiedział dobitnie. - Ale masz teraz szansę wszystko
naprawić. Nie możemy już patrzeć jak cierpi. Wsiadaj w auto.
Napisz jak będziesz wjeżdżał do Rzeszowa, a dam ci znać, gdzie
będzie.
- Dzięki,
Piotrek. - Ucieszyłem się.
- Na razie
nie dziękuj. Jeszcze nie masz gwarancji, że cię wysłucha. Cześć.
- Rozłączył się.
Piotr
N.
- Marcela
śpi? - Zapytałem Martynę będącą w kuchni.
- Mhm. -
Kiwnęła mi głową.
-
Rozmawiałem z Kubiakiem. - Wyznałem.
- Co
zrobiłeś? - Uniosła głos, ale przyłożyłem palec do ust, żeby
nie była głośno. - Po co to zrobiłeś, do jasnej cholery?
- Mam
patrzeć jak przyjaciele mi się wykańczają psychicznie? - Nie
chciałem kłótni, ale chyba ta rozmowa do tego prowadziła.
- A
zapytałeś ją o zdanie, czy sobie tego życzyła? - Nie ma to jak
sprzeczka szeptem.
- Życzyła
czy nie, oni muszą porozmawiać. - Przedstawiłem swój argument. -
Chcesz, żeby w końcu próbowała zrobić coś podobnego jak to z
pociągiem? - Przywołałem w pamięci dawne wspomnienie.
- No
nie...
- Więc
zaufaj mi. - Przerwałem jej poprzednią wypowiedź. - Porozmawiają,
ale tylko wtedy, gdy my oboje będziemy obok. Więc idealnie będzie
po popołudniowym treningu.
- Co?! -
Spojrzała na mnie z wyrzutem.
- To co
słyszałaś. Pod żadnym pozorem nie mów jej na ten temat nic. -
Zakończyłem rozmowę wychodząc z pomieszczenia.
Marcelina
- Piotrek,
no. Dawaj to. - Od przedpokoju było słychać głos Ignaczaka.
Martyna
tylko się zaśmiała.
- Siema,
siema. - Libero wkroczył do salonu. - Mamy coś dla ciebie. Ale
pozwolisz, że wręczę sam, bo Piter ma problem z rozwiązaniem
sznurówek. - Podał mi torebeczkę. - Martyna, musisz mu kupić buty
na rzepy.
- Już
mnie rwie... - Odpowiedziała z ironią.
-
Dziękuję. - Przytuliłam Krzyśka, gdy wyjęłam koszulkę z
podpisami rzeszowskiej drużyny.
Wtedy też
w drzwiach stanął Pit.
-
Przepraszam, Marcelina. Musiałem. - Powiedział i odsuwając ukazał
czyjąś postać, kryjącą się dodatkowo za wielkim bukietem
czerwonych róż.
- Co on tu
robi? - Wydukałam, gdy ktoś zniżył nieco kwiaty i ukazała się
jego twarz.
-
Marcelka, wiem, że okazałem się dupkiem, ale porozmawiaj ze mną.
- Michał wręczył mi bukiet.
- Nie mamy
o czym rozmawiać. - Odparłam sucho i wstałam by wyjść z salonu.
-
Proszę... - Kubiak złapał mnie za rękę.
Jego głos
był strasznie smutny. Zresztą tak jak i spojrzenie.
-
Proszę... - Powtórzył.
- Dobrze.
Masz 5 minut. - Zaznaczyłam.
- To my
idziemy sprawdzić czy nas nie ma w kuchni. - Martyna wstała i
wygoniła dwóch graczy Resovi. - Przy okazji wstawię kwiaty do
wazonu. - Wyszli zamykając za sobą drzwi.
Michał
K.
- Usiądź
obok. - Poprosiłem, gdyż stała przy oknie plecami do mnie.
Widziałem,
że niechętnie spełnia moją prośbę. Oczy miała mokre.
- Sytuacja
jest trudna dla nas obojga... - Rozpocząłem. - Wiem, że wina leży
po mojej stronie, ale daj mi wyjaśnić wszystko.
- Byle
szybko. - Odparła z chłodem w głosie.
Zacząłem
od tego jak przyszliśmy do baru po przyjeździe z meczu. Po przez
rozmowę telefoniczną i docinki Dimy dotarłem do uwagi Łasko o
zbyt dużej ilości alkoholu. Następnie przekazałem to, co się
wydarzyło, ale łącznie z zakończeniem, które rozegrało się
między mną a Ingą.
- Uwierz
mi, że gdybym wiedział o co chodzi, nie proponował bym, żeby tam
przyjechała. Jestem dupkiem, wiem. Wybacz mi. - Zbliżyłem się do
niej i kciukiem otarłem jej łzy.
-
Michał... - Szepnęła. - Chciałabym ci teraz wykrzyczeć wszystko,
co wtedy miałam na myśli. Ale nie potrafię. - Słonych kropli było
coraz więcej. - Rozum mówi mi, że mam ci powiedzieć „Spadaj”.
Za to serce podpowiada całkiem inaczej...
- Co mam
zrobić, żebyś mi wybaczyła? - Teraz to i mnie zaczęły lekko
piec oczy.
- Przytul
mnie. - Spojrzała prosto w moje oczy.
Objąłem
ją i delikatnie gładziłem dłonią po plecach.
-
Marcelka, ja bez ciebie wariuję. Nie spałem całe dwie noce. Nie
mogę sobie miejsca znaleźć. Na treningach nic mi nie wychodzi. -
Mówiłem w jej włosy. - Proszę, wybacz. - Odsunąłem ją od
siebie i spoglądałem w jej tęczówki. - Kocham cię i nie chcę
cię stracić przez nieporozumienie.
Marcelina
Widziałam
jak Michał oczekuje na moją decyzję. W odpowiedzi jednak mocno go
pocałowałam. Nie potrafiłam bez niego normalnie funkcjonować.
- Czy to
znaczy, że... - Oparł czoło o moje.
- Kocham
cię. - Szepnęłam, na co Misiek wstał i porwał mnie na ręce.
Okręcił
się dookoła własnej osi i odstawił mnie na ziemię, po czym wpił
się w moje usta. W tym też momencie rozległy się brawa i
otworzyły się drzwi.
- Widok
nie dla dzieci. - Kątem oka widziałam jak Piotrek zasłania oczy
Krzyśkowi.
-
Podsłuchiwaliście? - Zwróciłam się do trójki.
- My?! -
Zdziwili się, a Nowakowski i jego narzeczona automatycznie wskazali
na Ignaczaka stojącego pośrodku nich. - On tak.
- Dziękuję
wam. - Powiedziałam w końcu.
~*~
Takie sobie...
jak się cieszę że znow są razem :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Oooo jak Milo;)
OdpowiedzUsuńdawno mnie nie było, ale wreszcie jestem ;P
OdpowiedzUsuńile tu się wydarzyło, o matko !!
niech oni już będą ze sobą :D
Fajnie, że się pogodzili :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, uwielbiam!!!
OdpowiedzUsuń