Marcelina
-
No wreszcie! - Martyna przewróciła oczami, po czym przywitała się.
- Siedzę tu już... - Przerwała by spojrzeć na telefon. - Całe 10
minut i czekam, aż ktokolwiek przyjdzie.
-
Uważaj, żebyś przypadkiem korzeni nie zapuściła. - Odgryzł się
przechodzący właśnie Piotrek.
-
Ha. Ha. Ha. Very funny. - Zaironizowała.
-
Widzę, że humor dopisuje. - Usiadłam obok niej. - Dlaczego masz tu
czekać?
-
Mam informować wszystkich, że mamy się spotkać w konferencyjnej o
12. - Westchnęła ciężko. - Znaczy się do czasu, kiedy ty
przyjdziesz. - Od razu na jej twarz wyszedł dziwny uśmieszek. - To
ja idę sprawdzić, czy przypadkiem nie ma mnie gdzieś daleko stąd.
-
Najpierw, koleżanko, to ja pójdę zanieść bagaż. Dopiero jak
wrócę, to sobie znikniesz. - Odezwałam się zanim zdążyła
wstać.
-
Noooo dooobra. - Skwitowała.
W
tym też momencie dostałam od Michała wiadomość, że czeka przy
samochodzie i jeżeli chcę torbę, to mam okazję ją zabrać.
Szybko dotarłam na parking. Kubiak stał oparty o maskę i wpatrywał
się w boisko do plażówki.
-
Pograłbyś, co? - Zapytałam, czym chyba nieco go przestraszyłam,
bo aż się zerwał.
Stanęłam
obok niego i prawie natychmiast objął mnie ramieniem.
-
Zagramy tam, ale razem. - Zaśmiał się, widząc moje przerażone
spojrzenie. - No co? Odkąd tu jesteś, ani razu nie brałaś udziału
w treningu. Czas to zmienić. - Puścił mi oczko. - A teraz,
chodźmy. - Zgarnął z bagażnika moją i swoją torbę.
-
Daj, wezmę. - Chciałam mu pomóc.
-
Kpisz, czy o drogę pytasz? - Znów uśmiech zagościł na jego
twarzy. - Łap! - Rzucił mi jedynie klucze z ładnym brelokiem.
-
Co mam z tym zrobić? - Zdziwiłam się.
-
Jak będziesz potrzebować gdzieś jechać czy coś... - Próbował
wyjaśnić. - Są twoje. To drugi komplet. - Dodał.
Martyna
-
Dłużej się nie dało? - Wstałam widząc Marcelinę.
-
Przepraszam.
-
Wybaczam. Poznaj moją łaskawość. - Spojrzałam na telefon i już
miałam odchodzić, ale szybko usiadłam. - Popatrz. - Szepnęłam do
brunetki.
-
Ale o co ch... - Urwała widząc, o co, a raczej kogo mi chodziło. -
Znowu ona? - Skrzywiła się. - Przecież Beaty miało tu już nie
być...
-
Widocznie potrzebowali zastępstwa... - Wzruszyłam ramionami. - Jak
przedtem miałam ciężko znieść te jej glonowate włosy, to teraz
jeszcze trudniej będę miała się przyzwyczaić się do tego
marchewkowego koloru.
-
Ciii. - Szepnęła asystentka. - Idzie tu...
-
O hejka, dziewczyny. Co tam? - Zapytała jak gdyby nigdy nic, ale nie
czekała na naszą odpowiedź. - Wiecie co? Byłam w spa... -
Rozmarzyła się.
-
I co? Zamknięte było? - 1:0 dla mnie.
-
Nie rozumiem... - W końcu przyznała się.
-
Lustro w domu masz? - Inicjatywę przejęła Marcelina.
-
Mam.
-
Patrzysz czasem? - Asystentka odgarnęła kosmyk z czoła.
-
Patrzę co dzień.
-
I co, boli? - Zapytała drwiąco Kornacka.
Michał K.
-
Panowie. - Uciszył wszystkich trener. - Zaczynamy dziś bardzo ważne
zgrupowanie... - Rozpoczął swoją przemowę Andrea.
Przypominał
nam o nadchodzącym wielkim wydarzeniu, czyli Mistrzostwach Europy.
Co dziwne, wszyscy słuchali go z uwagą.
Skończył
jakieś 10 minut przed czasem wydawania obiadu. Jak to zwykle bywało
szybko zebraliśmy się i poszliśmy grupą na stołówkę. Na samym
początku szedł Ignaczak z Winiarskim, tuż przede mną i Marceliną.
Nagle zatrzymali się.
-
Co jest? - Zapytałem.
-
Tam jest coś dziwnego. - Winiar zrobił przerażoną minę. - Ja się
boję.
-
„Marchewkowe pole rośnie wokół mnie...” - Zanucił
przechodzący Bartek.
- Nie żebym miał coś
do rudych, Kubuś, ale ona to przesadziła. - Otrząsnął się z
pierwszego szoku Krzysiek.
- No panowie, trochę
kultury. Tolerancja i te sprawy... - Powiedziała Martyna, ale
umilkła widząc skierowane na siebie wszystkie spojrzenia.
Zakończyliśmy tym
akcentem małą pogawędkę i po chwili siedzieliśmy już przy
stolikach.
- Pamiętasz co ci
obiecałem? - Zapytałem Marcelinę. - Trener zgodził się bez
wahania zrobić popołudniowy trening na świeżym powietrzu i
oczywiście angażując was dwie w to.
- Żartujesz sobie... -
Spojrzała na mnie z politowaniem.
- Ależ skąd. -
Puściłem do niej oko.
Marcelina
- Dziewczyny, dobrze,
że was widzę. - Zaczął trener kiedy spotkał nas przed pokojem. -
Doszły mnie słuchy, że chciałyście z nami pograć.
Wymieniłyśmy z
Martyną tylko spojrzenia.
- Kto trenerowi, takich
głupot naopowiadał? - Odpowiedziała blondynka.
- Kilku chłopaków się
za waszą prośbą wstawiło. A co nie było tak? - Westchnął
widząc nasze przeczące kręcenie głowami. - Mogłem się tego
spodziewać... Zrobią wszystko, żeby tylko komuś dogryźć...
- Niech się trener nie
martwi. Udowodnimy im, że się nie poddajemy. - No cóż, musiałam
podjąć decyzję za nas dwie. - Zagramy z nimi.
- Cieszę się. -
Posłał nam uśmiech i udał się do swojego pokoju.
- Co za mendy! -
Martyna rzuciła się na łóżko tuż po zamknięciu drzwi. - Mała
zemsta?
- Nie damy im tej
satysfakcji, że się skompromitujemy, co? - W mojej głowie zaczął
rodzić się chytry plan.
- Jasne.
Martyna
Punktualnie o 15
stawiłyśmy się na boisku. Oczywiście panowie mieli czas i
spóźnili się kilka minut. Tym razem trener im odpuścił, ale
wiedziałam, że i tak nasz plan czegoś ich nauczy.
Kiedy już wszyscy
rozgrzaliśmy się, Andrea postanowił dać im jeszcze dziś luz i
pozwolił pograć dla przyjemności. Rozlokowali mnie i Marcelinę do
dwóch przeciwnych składów. I tak też blisko dwie godziny
musiałyśmy się użerać z docinkami dwumetrowców.
Po skończonej grze
jednak, widać w ich oczach szczerość, powiedzieli, że nie sądzili
abyśmy sprostały wyzwaniu i na dodatek całkiem dobrze nam szło.
Wszyscy udaliśmy się do ośrodka i swoich pokoi, by się odświeżyć.
Wtedy też miałyśmy szansę na małą zemstę na Piotrku i Michale.
Odczekałyśmy chwilę
i cicho przemknęłyśmy do ich pokoi. Bezgłośnie nacisnęłam
klamkę i niczym ninja weszłam do środka niezauważona. Nikogo w
pomieszczeniu nie było, a spod prysznica dochodziło nucenie
Piotrka. Miałam dosłownie kilka sekund na przyczepienie bezbarwnej
żyłki do Pitowego telefonu. Akcja przebiegła pomyślnie. Położyłam
urządzenie tuż koło łazienki i wyszłam na korytarz zostawiając
uchylone drzwi. Tak samo miała postępować Marcelina, z którą
spotkałam się na korytarzu. Przybiłyśmy piątki i chowając się
we wnękach po dwóch stronach korytarza, zadzwoniłyśmy do naszych
„kolegów”, wcześniej wysyłając sms do trenera, że jest
potrzebny i powinien przyjść do naszego pokoju.
Telefony się
rozdzwoniły i słychać było, jak panowie pospiesznie wychodzą z
łazienki w celu odebrania połączenia.
- Kurde, Bartek to się
nigdy nie nauczy zamykać drzwi. - Usłyszałyśmy głos Piotrka.
- Co mój telefon robi
na ziemi? Nie pamiętam, żebym go tu kładł... - To Michał.
W tym też momencie
pociągnęłyśmy za umocowane sznurki i telefony zaczęły przed
nimi „uciekać” na korytarz.
- Co jest grane? - Dało
się usłyszeć niemal równocześnie.
Wyszli z pokoi, w
samych ręcznikach. Jak na razie wszystko szło zgodnie z planem.
- A co tu się
wyprawia? - Krzyknął Andrea, że aż podskoczyli.
Miałyśmy idealny
podgląd na całą sytuację.
- Oszaleliście do
końca? Wiele rozumiem, ale u siebie w domu nie jesteście. Tu jest
pełno innych ludzi. - Mówił spokojnie, ale z wyrzutem.
Kiedy słuchali
trenera, my bezszelestnie przyciągnęłyśmy telefony ku sobie i
wyłączyłyśmy połączenia. Usunęłyśmy też z historii, że to
my próbowałyśmy się połączyć.
- Bo, trener nie
uwierzy, ale nasze telefony zaczęły uciekać. - Próbował
tłumaczyć Piotrek.
- Masz rację nie
uwierzę. - Odpowiedział Anastasi.
- Ale to prawda.
Zaczęły dzwonić i wtedy jakoś wydostały się z pomieszczenia. -
Michał również usiłował brzmieć wiarygodnie.
- Tak. Dostały nóg i
wyszły na spacer się przejść. - Skwitował Andrea i zrezygnowany
machnął na nich ręką. - Więcej nie namówicie mnie na trening na
zewnątrz, bo widać, że wam słońce szkodzi. Idźcie się ubrać.
W tej chwili.
Chłopcy wrócili do
swoich pokoi zamykając głośno drzwi za sobą. Wtedy my, jak
wykwalifikowane ninja, odpięłyśmy żyłki, wytarłyśmy telefony
(odciski palców itp.) i położyłyśmy pod ich drzwiami. Potem w
ułamku sekundy znalazłyśmy się u siebie.
- Misja przebiegła
pomyślnie. - Przybiłyśmy piątki i usunęłyśmy jakiekolwiek
dowody, że to my stoimy za znikającymi telefonami.
Michał K.
To co się wyprawiało,
przechodziło ludzkie pojęcie. Przecież niemożliwym było, że
urządzenia same z siebie zaczęły się od nas oddalać. Już
przebrany opuściłem pomieszczenie, by udać się do Piotrka. Ktoś
musiał tę sytuację wyjaśnić. Ledwo przekroczyłem próg,
zauważyłem tuż naprzeciw smartphone Pita. Coś mnie tknęło i
spojrzałem pod własne stopy. Oczom uwierzyć nie mogłem. Również
i moja komórka tam była. Podniosłem oba urządzenia i zastukałem
do drzwi.
- Nie wiem kto z nas
kpi, ale jak się tylko dowiem to... - Środkowy aż nie dokończył
zdania.
- Sprawdźmy, kto do
nas dzwonił i się przekonamy. - Zaproponowałem.
- To nie jest głupie.
Obaj wybraliśmy z menu
potrzebną funkcję, lecz nic nie znaleźliśmy.
- No tak... Mogliśmy
się tego spodziewać... Ale kto chciał się na nas zemścić i za
co... Bo wiadome, że to była ustawka... - Zaczął rozmyślać
Nowakowski.
- Wiem! - Krzyknąłem,
doznając jakiegoś olśnienia. - Dziewczyny...
Marcelina
Ledwo się
obejrzeliśmy już minął prawie miesiąc i szykowaliśmy się do
meczów sparingowych z Serbią. Miały one być rozgrzewką przed
Memoriałem Wagnera, po którym czekał największy sprawdzian –
Mistrzostwa Europy.
Przechadzałam się po
hali w Płocku tuż przed pierwszym meczem z Holandią zwiedzając
obiekt. Znudzona oczekiwaniem na chłopaków usiadłam wraz ze
statystykami. Przynajmniej na chwilę miałam jakieś towarzystwo. W
końcu jednak drużyna zdecydowała się wyjść na płytę boiska, a
ja miałam odbyć jeszcze krótką rozmowę z trenerem. Po
zamienieniu paru zdań, zajęłam poprzednie miejsce i stamtąd
obserwowałam przebieg meczu. Pierwszego seta przegrali, ale potem
rozgromili przeciwników z Holandii.
Podobnie było
następnego dnia z Niemcami. Pokonali do zera drużynę z sąsiedniego
kraju. Tyle szczęścia nie mieli w meczu z Rosją, jednak dwie
wygrane pozwoliły na zdobycie kolejnego pucharu z tej imprezy.
- To teraz kierunek
Gdańsk, panowie... - Podsumował trener.
~*~
Nawet nie wiem, co powiedzieć :(