czwartek, 27 czerwca 2013

Trójka


Marcelina

    Wysiadłam i nadal roztrzęsiona zamknęłam samochód. Szłam ślepo przed siebie. Nie zwracałam uwagi na to, że kogoś niechcący potrąciłam łokciem. Wszystko było mi obojętne. Nie docierały do mnie żadne dźwięki, a przed oczami nadal miałam obrazek Michała i Justyny. Po raz tysięczny już zadawałam sobie pytanie: dlaczego? Dlaczego oni mi to zrobili? Dwie najbliższe mi osoby!
Przemierzyłam budynek i znalazłam się na peronie. Do ciężkiej cholery, co tu tyle ludzi?! Rozejrzałam się dokoła. Gdzieś tam w tłumie zobaczyłam kilka dziwnie znajomych twarzy. Tylko skąd ja miałam ich znać? Nie mogłam sobie przypomnieć, może dlatego, że zbyt krótko się nad tym zastanawiałam. Dopiero wychodzili na zewnątrz budowli. W tym czasie na tor 1 wjechał pociąg. Za późno... Nic, za 5 minut pojedzie kolejny. Cały ten czas rozmyślałam. Przypominały mi się wszystkie najpiękniejsze chwile z Michałem. Od momentu poznania się 5 lat temu w parku, poprzez wspólne wyjazdy na wakacje, wypady w nieznane, zaręczyny, planowanie wesela...
Z zadumy wyrwał mnie gwizd pociągu w oddali. Nie zatrzymuje się on na tej stacji. Spojrzałam w lewo. Już go widać. Idealnie! Teraz albo nigdy! Podeszłam do torowiska. Zamknęłam oczy i...

Michał

    Stałem wpatrując się w drzwi, którymi przed chwilą wybiegła moja... narzeczona? Teraz to już wszystko stracone. Ale przecież miała wrócić dopiero dwie godziny później! Do jasnej cholery, co ja najlepszego narobiłem? Jestem skończonym kretynem! Pozwoliłem się omotać kobiecie, której prawie nie znałem. Niby przyjaciółka Marceli, ale ja z nią mało miałem wspólnego. Co się ze mną stało? Otrząsnąłem się dopiero, gdy zawołała mnie Justyna.
- Heeej... - Przeciągała głoski. - Wracasz tu do mnie? Teraz już z niczym się nie musimy ukrywać.
- Zabieraj się stąd! - Krzyknąłem nie patrząc na nią.
- Co?!
- To co słyszałaś! To był raz! Jeden jedyny raz! O jeden za dużo! Dałem Ci się omotać! Nie mam pojęcia, dlaczego straciłem głowę dla ciebie! Co ja chciałem sobie udowodnić?! - Mój monolog trwał. - Spieprzaj! Masz minutę, żeby się stąd zabrać! Zniknij z mojego życia!
    Justyna leniwie wstała z łóżka, ubrała się i stojąc w drzwiach syknęła:
- Zniszczę cię! Zobaczysz, jeszcze tego pożałujesz.
Usiadłem na podłodze, schowałem twarz w dłonie i rozpaczałem. Jak mogłem być tak głupi.
    Fakt, faktem, że teraz już była przyjaciółka, już byłej mojej narzeczonej, była cholernie ładna. Długie blond włosy, szczupła, wysoka, długie nogi, opalona. Do tego jeszcze miała na sobie małą czarną.
Nie jestem wart Marceli! Skoro oglądam się za innymi panienkami! Jestem idiotą! Ale zawalczę o nią! Może istnieje jakiś cień nadziei.
Nadal siedziałem na ziemi tępo wpatrując się w punkt na ścianie naprzeciw mnie. Muszę ją znaleźć. Porwałem spodnie i koszulę. W biegu ubrałem się. Po drodze złapałem kluczyki do samochodu i zamknąłem dom. Starałem się logicznie myśleć, gdzie ona może być. Cały czas powtarzałem sobie jak mantrę, że ona musi mi wybaczyć!

Krzysztof I.


- Kubiaku, mój drogi, cóż, albo też kogóż ty tak obserwujesz? - Celowo robiłem błędy językowe.
- Igła... Ja przecież trenera słucham...
- Taaaa... A jedzie mi tu czołg? - Zapytałem go, wskazując na oko.
- Mhm. I strzela. - Pokręcił głową i znów zapatrzył się w jeden punkt.
    Skierowałem wzrok również w tamtą stronę. I chyba wiem, czemu Dzika tak tamta strona interesowała.
- Ładna. - Powiedziałem.
- Co? - Spojrzał na mnie, widać, że się rozmarzył patrząc na nią.
- No ładna dziewczyna tam stoi. - Próbowałem wymusić na nim odpowiedź.
- Powiem Iwonie, że się za panienkami oglądasz. - Zmierzył mnie wzrokiem.
- Pffff... - Uciąłem i zainteresowałem się tym co trener mówił.
        Kubiak powrócił do poprzedniej czynności, jednak najpierw spojrzał na selekcjonera.

Michał K.

    W ułamku sekundy jaką poświęciłem trenerowi, mój obiekt zainteresowań zniknął. Kurde, no... Pecha mam. Wtedy dobiegł do mnie krzyk jakiejś starszej kobiety:
- Ludzie! Ratujcie ją! Przecież zaraz pociąg nadjedzie!
    Pobiegłem w tamtą stronę. Czas dłużył się niemiłosiernie. Myślałem, że minęło kilka minut zanim dobiegłem do krzyczącej pani. Jednym susem wskoczyłem na tory i porwałem dziewczynę, która tam się znajdowała. Z powrotem znalazłem się na peronie. Wokół mnie ludzie bili brawo. Brunetka spojrzała błękitnymi tęczówkami prosto w moje oczy, a dla mnie czas stanął w miejscu. Ledwo dosłyszalnym głosem zapytała mnie:
- Po co...
    Wtedy straciła przytomność. Krzyknąłem, żeby tłum rozstąpił się. Podbiegł do mnie Olek, a za nim reszta drużyny. Wtem pociąg minął stację i pojechał dalej. Serio, myślałem, że minął długi czas, kilka minut jak nic. A jak się okazało, wszystko trwało kilkadziesiąt sekund. Któryś z moich kolegów zadzwonił po karetkę, a nasz fizjoterapeuta, bezpiecznie ułożył dziewczynę. Zastanawiałem się co mogło być powodem jej decyzji. Już od samego początku, kiedy ją dostrzegłem czułem, że coś jest nie tak. Szła przed siebie nie zwracając uwagi na nikogo, ani na nic.
Powoli zaczęły do mnie docierać głosy. Jakoś głęboko się zamyśliłem.
- Dziku! Ej, a to nie jest ta dziewczyna, którą obserwowałeś? - Pytanie od Igły.
- Daj mi spokój. - Warknąłem. - Przepraszam. - Dodałem. - Olek, co z nią?
- Lekarz musi to stwierdzić. Ale ja sądzę, że nic poważnego jej nie ma. - Pocieszył mnie.
        Wówczas wbiegli sanitariusze z noszami. Kazali gapiom odejść i zabrali ją. Pytali nas czy wiemy kto to jest. Czy może przypadkiem ją znamy. Nie miała przy sobie torebki. Zanim zdążyli opuścić miejsce zdarzenia, zdążyłem krzyknąć, gdzie ją zabierają.

Marcelina

    Tylko sekundy dzieliły mnie od tego, że rozstanę się z problemami. Jednak głos jakiejś kobiety uniemożliwił to. Czyjeś silne ramiona porwały mnie z torów i zaniosły na peron. Otworzyłam zamknięte oczy i zaczęłam wpatrywać się w czyjąś twarz... Twarz Kubiaka. Kubiaka?! Jakim cudem?! Zdołałam wypowiedzieć tylko dwa słowa:
- Po co...
        Wówczas świat zawirował i wokół mnie nastała ciemność.



**************************************************************

Witam ponownie.
Na początek przepraszam za to coś powyżej.Strasznie krótkie... W poniedziałek pewna osoba uświadomiła mi coś ważnego: prozę trzeba pisać codziennie. I pewnie powodem bezbarwności tego tekstu jest to, że zasiadam do niego max raz w tygodniu. Ale dość o tym...
Już jutro zakończenie roku szkolnego, który dla mnie minął w ekspresowym tempie. Chyba zbyt szybko. Ale efekty są. Mogę Wam się pochwalić średnią 5,06 w pierwszej klasie liceum. Chyba jest to dobre osiągnięcie, prawda? 
A jak u Was? Przyznawać się :) 
Podsumowując te 10 miesięcy, dochodzę do wniosku, że jednak to piękny czas. Poznałam naprawdę wspaniałe osoby (tu pozdrowienia dla Marzenki, Martyny B., Martyny N. i wielu innych, z którymi miałam styczność w szkole i nie tylko). 
Tak mnie jakoś na refleksje wzięło... Ale jak sobie myślę, że niektórych osób nie będę widzieć przez najbliższe dwa miesiące, to się ciężko na sercu robi. 

A teraz pozdrowienia dla wszystkich czytelników. Miło się Wasze komentarze czyta. I motywują bardzo. Dziękuję za odwiedziny. 

Meggie K. dla Ciebie całusy z południa Polski. Ty już wiesz za co. :* 

Do następnego :)

P.S. Pochwalicie się średnimi i osiągnięciami z całego roku, z chęcią poczytam.
P.S.2. Zdjęcie poniżej, tak jak obiecałam :)